Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 20:22   #18
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Trochę ją irytowało to bagatelizowanie sprawy przez Luke'a. Przecież gdyby zobaczył kota, to nie spadłby z drabiny. Wiadomo, że nie chciał Rylee martwić, ale jego obecne podejście do sprawy bardziej ją wkurzało, niż uspokajało. Nie zdążyli dobrze pogadać, gdy przed domem pojawił się samochód szeryfa. Blondynka aż otworzyła usta z wrażenia, gdy usłyszała, co było powodem wizyty Dwyera.
- Jest tak, jak mówi Luke - powiedziała. - Hastings przyszła do mnie dzisiaj przed południem, zaczęła mi grozić, że odpowiem za krzywdy, które wyrządziła jej moja babka. Bart Davies może to potwierdzić, był wtedy ze mną w sklepie i ją w końcu wyprosił. Zamknęłam wcześniej i poszłam do niej, żeby powiedziała mi, o co jej dokładnie chodzi, a ta wariatka poszczuła mnie swoim psem. - Rylee prychnęła.
- Rozumiem... - odrzekł Dwyer. - Na wszelki wypadek nie zbliżaj się do niej. Nie chcę, żeby wydarzyło się coś złego.
- Oczywiście, nie mam zamiaru. - Carpenter przejechała dłonią po potylicy.
- Jakieś postępy w śledztwie Penny? - Wtrącił się Luke.
- Niestety nie. Jesteśmy w ślepej uliczce. Nie mamy zupełnie nic. Może zabrzmi to brutalnie, ale wygląda na to, że musimy czekać na jego kolejny ruch, być może teraz zostawi jakieś ślady - powiedział szeryf.
- Rzeczywiście brutalnie. - Harmon uniósł brwi.
- Robimy, co możemy, ale wiele nie możemy. Samemu ciężko mi to mówić, ale gość był naprawdę świetnie przygotowany i nie zostawił nawet mikrośladu, który mógłby nam w czymkolwiek pomóc. - Dwyer zmarszczył brwi.
- Dzisiaj widziałam podejrzanego faceta w centrum - rzuciła Rylee. - Nie widziałam go tu wcześniej. Chyba za mną szedł.
- Naprawdę?
- Dwyer postawił oczy i sięgnął do kieszeni kurtki po notes i długopis. - Możesz go opisać?
- Chyba tak, był bardzo charakterystyczny, no i na ulicy nikogo wtedy nie było... - odpowiedziała Rylee i szybko opisała wygląd podejrzanego mężczyzny.

Szeryf zanotował wszystko dokładnie i popukał się notesem po otwartej dłoni.
- Dziękuję, Rylee, to może być jakiś trop. Dam zaraz chłopakom znać przez radio, żeby mieli oko na ponad dwumetrowego typa w płaszczu. Jeśli się pojawi. - Spojrzał jej w oczy. - A na razie staraj się nie wychodzić nigdzie po zmroku i jeśli zobaczysz coś podejrzanego, dzwoń do mnie od razu.
- Niech się pan nie martwi, szeryfie, jest pod dobrą opieką.
- Luke uśmiechnął się i przytulił blondynkę, głaszcząc ją dłonią po ramieniu.
- Nie wątpię, ale zróbcie, jak mówię.
- Tak jest.
- Luke zasalutował niezgrabnie, a szeryf pokręcił tylko głową i ruszył w kierunku wozu.
- Dobrego popołudnia.
- Panu również
- odparła Rylee.
Gestem uniesionych rąk pożegnali odjeżdżającego szeryfa i zabrali się za dokończenie ozdabiania domu. Powoli zapadała szarówka i musieli się sprężyć, ale efekt ogólnie wypadł całkiem pozytywnie - udekorowali front i bok domostwa a także werandę, która prezentowała się bardzo ciepło i zapraszająco.


- Wnętrze domu zrobimy jutro, dzisiaj trzeba już sobie dać na luz - rzucił Luke, podziwiając z uśmiechem na ustach efekty ich pracy.
- Zgadzam się. Mam ochotę na ciepłą herbatę i wieczór przy serialach z ukochanym mężczyzną - powiedziała Carpenter.
- A potem na małe co nieco? - Mężczyzna poruszał miarowo brwiami.
- To się jeszcze zobaczy. - Kobieta pokazała mu język.
Rozmawiając o głupotach weszli do domu, zamykając drzwi na klucz, w końcu nie planowali już dzisiaj nigdzie jechać. Poza tym pogoda zaczęła się psuć, w powietrzu wisiała nieprzyjemna, delikatna mgiełka, która rozmywała kontury okolicy, nadając im ponury ton.

Zrobili sobie pizzę z mrożonki, do której idealnie pasował zimny Budweiser, po czym zasiedli do telewizora, by obejrzeć kolejne odcinki "Gry o Tron".


To był jeden z tych wieczorów, które mogłyby się nie kończyć. Śmiali się, żartowali, rozmawiali na przeróżne tematy i właściwie nie bardzo nadążali za fabułą serialu i w sumie niewiele się tym przejmowali. Rylee się rozpogodziła i rozluźniła a oprócz dobrego towarzystwa, wpływ na to miał na pewno złocisty trunek, którego wypiła dwie butelki i już czuła się wstawiona. A gdy tylko się wstawiała, nachodziła ją nieodparta ochota na dziki seks, zatem zaciągnęła Luke'a na piętro, całując go namiętnie i ściągając z niego koszulkę, spodnie i bokserki. Niedługo później wylądowali pod prysznicem a potem w łóżku, pieszcząc się i celebrując doznania.


Przez dłuższą chwilę masowała jego żylastego, wielkiego penisa, a potem wspięła się na niego. Wciąż trzymając silnie w dłoni członek Luke'a, wsunęła go między swoje uda. Drażniła się przez chwilę, przesuwając jego czubkiem po wargach sromowych i nie wpuszczając go do środka - a potem nagle usiadła na nim i wsunął się w nią tak głęboko, jak mógł. Zamknęła oczy, czując w sobie gorącego fallusa. Rylee pochyliła się do przodu i pocałowała ukochanego w usta.
- To jest piękne - wyszeptała.
Poruszała się w górę i w dół z powolną płynnością, która sprawiała, że czuła się coraz bardziej podniecona, ale wzbierało to niezbyt szybko i wydawało jej się, że minęły całe godziny, zanim poczuła to niemożliwe do opanowania stężenie w podbrzuszu, które oznaczało zbliżanie się do szczytu. Blondynka zaczęła dyszeć, a Luke w tym czasie bawił się jej dwoma spoconymi piersiami o twardych, ciemnych sutkach. W końcu przyspieszył, tak, że jego jądra uderzały ją w pośladki, aż w końcu pociągnął je mocniej w dół, a Rylee poczuła, jak uwolnił w niej swoje życiodajne soki.

Brała tabletki, więc nie było mowy o tym, by zaszła w ciążę, ale nawet jeśli, to przecież i tak zamierzali spędzić resztę życia razem. Luke zrzucił ją z siebie, rozłożył jej nogi i językiem zaczął pieścić nabrzmiałą łechtaczkę kobiety, aż do eksplozji niezapomnianych doznań od których Rylee aż wiła się na łóżku, dławiąc w gardle krzyk.
Dysząc ciężko, zdołała jedynie przekręcić się na bok, przykrywając kołdrą i ramieniem ukochanego, który przylgnął do niej jak idealnie dopasowany kawałek. Jeszcze przez chwilę czuła jego wciąż pobudzonego penisa na pośladkach, a potem odpłynęła w błogi, spokojny sen...

 
Tabasa jest offline