Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 22:54   #26
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację


Pietrowy, domek był bez wątpienia opuszczony; mówiły o tym świergoczące ptaki, zarośnięty po kolana podjazd, i wiatr szeleszczący w dawno połamanych gałęziach. Bez wątpienia był z późnego XVIII wieku - wpływy traktatów Palladio były zbyt dobrze widoczne. Zachował się w doskonałym - podejrzanie doskonałym - stanie. Gdyby nie ekspansja roślinności można by było pomyśleć że zbudowano go w tej dekadzie. Fizycznie, nieduża posiadłość z zewnątrz wydawała się zupełnie zwyczajna - a oboje wiedzieli że nie była.

A jednocześnie Elaine czuła że był żywy. Nie że ściany mogły się ruszać czy okiennice trzaskać same z siebie, ale to samo uczucie jak gdy wchodzi się do domu z piątką dzieci. Nie ważne że śpią. Może być ciemno i nic nie widać.
Ale wie się że tam jest życie. W fachowej nomeklaturze zwano to rezonansem miejsca. Rezonans był jednocześnie przyczyną i efektem - miejsca rezonujące z przemocą wpływały na umysły, burząc spokój i nawołując serca do gwałtu. Czyny zaś tworzyły rezonans. Ten zamknięty cykl dało się przerwać i wielu magów poświęcało na to swój czas - ale zawsze było ich za mało by odwrócić światowy trend na lepszy.
Elaine ruszyła spokojnym krokiem wzdłóż elewacji budynku, z zaciekawieniem zaglądając do wnętrza. Szukała altany ze swojej wizji.
Altana była - ale była to zwykła wiata. To znaczył była malutkim architektonicznym cacuszkiem, z tymi jej podporami i wkomponowaniem w zbocze - ale jedyne co ją łączyło z altaną z wizji - wizji która wykuła jej gabinet w Konsylium - była ta nienaturalna cisza która pochłaniała odgłos kroków
- Dobra… - Elaine zerknęła na Stolarza. - Chciałabym zajrzeć do środka. Idziesz ze mną?
- No jasne - rzucił, ale w głosie było słychać tą wredną nutkę niepewności. Czuła też jak jego ciało aż drżało Mocą, tak naplótł zaklęć, ale definitywnie nie przejawiał chęci brawurowego otwierania drzwi z kopa. - Zrób mi trochę miejsca - ostrożnie podszedł do drzwi - Jesteś gotowa?


Moment przekroczenia progu był jak przez przejście przez zamglaną szklaną taflę; szuranie butów Stolarza idącego trzy kroki z tyłu stało się odległe, a jego głos dochodził jak z wielkiej odległości
- Elaine? Co się stało?
W nozdrza uderzyły was woń stęchlizny i kurz. Pokoje nie były puste - pełno było mebli z epoki, książek na półkach, zasłonek ba, nawet porcelanowy zestaw na stole wyglądał na wyjątkowo odporny na podgryzanie przez czas. Przez, lekko licząc, co najmniej stulecie.


Ale moment przekroczenia progu był kluczowy. Elaine przeszła przez futrynę jako pierwsza. Nie miała pojęcia czego spodziewać się po tym domu, ale wolała, by rąbnęło to w nią, a nie w jej podopiecznego. To było jak wylądowanie w cieplutkim łóżeczku po ciężkim dniu. Czas zatrzymał się w tej chwili błogości...całkiem dosłownie. Od środka można było wyczuć mistrerne zaklęcia które utrzymywały iluzję normalności dla świata zewnętrznego. Stolarz zdążył zrobić pierwszy krok za tobą, ale został na zewnątrz, zawieszony w chwili.
Elaine zatrzymała się zastanawiając się czy nie powinna się do niego cofnąć i wprowadzić go z sobą. Była ciekawa czy tylko zatrzymał się w czasie.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Prawda było, że gdy widziała to miejsce, czuła że to rzestrzeń poza czasem. Postanowiła zostawić Stolarza w wejściu, możliwe, że tam będzie bezpieczniejszy. Spokojnym krokiem ruszyła na poszukiwanie altany.

Posiadłość nie dość że była spora - znacznie większa w środku niż na zewnątrz - to ślady bytowania magów były aż nazbyt wyraźne. Od glifów wszystkich pięciu Wież wiszących w powietrzu w korytarzach prowadzących do pokojów po rozdeptane wielopalczaste liście tak jaskrawoczerwonych roślin że nie wyglądały jakby mogły w ogóle istnieć na ziemi. Ich barwa wżerała się w oczy jak przy patrzeniu pod słońce.
Ale jeden pokój był … znajomy. Za znakiem wiecznie żywych cierni zaczynał się ogród.


Był namalowany. Namalowany. I niedokończony; tam gdzie zostawiła niedomalowane fragmenty na obrazie w swoim sanctum tutaj były wielobarwne sploty możliwości. Właśnie taka była ścieżka do altany - nie sprecyzowana aż do jej przebycia. Elaine ponownie obejrzała się w kierunku, gdzie pozostawiła Stolarza. Cały czas miała wątpliwości czy powinna go tak zostawiać. Jednak jeśli dobrze pójdzie nawet nie odczuje jej spaceru, a ona… prawie umierała z ciekawości. Skierowała swoje kroki ku altanie, cały czas obserwując ruch, który udało się jej zaobserwować w wysokiej trawie.
Farba utwardzała się w rzeczywistość pod stopami Elaine. Bosymi. Znów obutymi. Znowu bosymi. Tak jak akurat o nich myślała. Zresztą nie tylko buty dopasowały się do tego jak o sobie myślała. W tym miejscu była sobą - ale także gra pozorów, o ile chciała w nią grać, była częścią niej.

Ściany altany, choć wyglądały na wykonane z białego kamienia, w dotyku miały zupełnie inną fakturę. Kojarzącą się z pierwszym własnym projektem…
Elaine oderwała dłoń od ściany altany i podeszła do jej krawędzi. Była ciekawa czy stąd dojrzy co też kryje się w trawie.
 
Aiko jest offline