BRIAN MOSS
Liam przeglądał notatki. Z każdą kolejną dowiadywał się nieco więcej o Brianie. Kiedy robił pranie, w jakich godzinach jadał, co za przyziemne zadania czekały na niego w przyszłości. Nie znalazł żadnych rewelacji prócz zablokowanego folderu, w którym zapewne znajdowały się opowiadania erotyczne. Przecież nosiciele nie byli zamieszani w aferę z wirusem. Bates nie narzekał mimo tego małego fiaska. Sam oddałby wiele, żeby w prawdziwym życiu mieć dostęp do podobnego holofonu. Dobrze byłoby wiedzieć o sobie cokolwiek sprzed utraty pamięci. Dlatego doceniał wszystko, nawet najbardziej banalne informacje.
Oparł się wygodniej na fotelu i zaczął rozmyślać. Brian był młody, nieskacowany i niedługo miał zostać pobudzony przez kawę. Dochodziła 12:23 p.m. To dobrze. Dopiero co minęło południe i ciała nosicieli nie zdążyły zmęczyć się. Wieczór byłby zdecydowanie bardziej problematyczny. Wtedy musieliby szwendać się po laboratorium po skończonym dniu pracy. Wyglądało na to, że zostali wysłani w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie, a Sybilla nie dała ciała przy kalibrowaniu skoku. Choć kto ją tam wie. Może jej obcisłe, fioletowe wdzianko rozpaliło wyobraźnię Jensena i dlatego nie zdążyła doczytać krytycznych danych od Wydziału.
Ciąg skojarzeń przywołał mu na myśl wydarzenia ostatniego wieczoru i to, jak zostawił piękną Aurorę dla butelki whiskey, która na tamtą chwilę wydawała się mieć jeszcze bogatsze wnętrze. A przynajmniej do czasu, aż Liam opróżnił je z ostatniej kropli alkoholu. Szybko jednak uciął te rozważania. To zły moment na nakręcanie spirali wstydu.
Głośno, przeciągle jęknął i wstał, dzierżąc w dłoni filiżankę kawy. Podszedł bliżej pracownika ochrony i usiadł. Podparł głowę pięścią o stół i spojrzał smętnie na parujący płyn.
- Muszę się napić tyle darmowej kawy w pracy, ile tylko będę mógł - westchnął. - Wychodzi na to, że minie trochę czasu zanim znów mnie będzie na nią stać po godzinach.
Odczekał krótki moment, w trakcie którego mężczyzna miał złapać haczyk. Jeżeli nie zainteresuje go degrengolada finansowa kolegi z pracy, to nie było ratunku.
- No... wyobraź sobie, że zapomniałem o aktualizacji sterowników. I przez taką głupotę pojechali mi po pensji w tym miesiącu. Że muszą być najnowsze zabezpieczenia, że pieprzony top secret. Oni tam mają na serio paranoję - Liam pokręcił głową. Spojrzał na saszetki z cukrem, które były obok mleka i śmietanki. Wziął kilka i schował do kieszeni, co miało poświadczyć biedę. - A co u was? - skinął głową Huckleberry'emu. - Wersja antyszpiegówki na krótkofalówki nowiuteńka, mam nadzieję? Już wystarczy, że ja beknąłem za taką pierdołę - skrzywił się. - Nie potrzeba więcej ofiar.
Liam miał nadzieję, że mężczyzna przestraszy się perspektywy utraty pensji. Nie sprawiał wrażenie intelektualisty, więc chyba nie powinien poddawać w wątpliwość istnienia tego rodzaju oprogramowania. Raczej nie miał możliwości weryfikacji opowieści o zmniejszeniu wynagrodzenia Briana Mossa. Bates zamierzał miłościwie zaoferować, że sprawdzi kilka zapasowych sztuk krótkofalówek z kanciapy pod kątem aktualizacji. A nawet wgra nowe sterowniki, kompletnie bezinteresownie! Tyle że ma teraz tyle pracy... pewnie zajmie mu to trochę czasu.
Na przykład cztery godziny.
Następnie Liam spojrzał na holofon i mruknął niby do siebie:
- Zdaje się, że teraz powinienem zapisywać przypomnienia również o sprawach związanych z robotą - westchnął na wypadek, gdyby Brian zwykle nie zapominał o tego typu sprawach. - Starość nie radość. Młodość nie wieczność - następnie spojrzał na zegar na ścianie.