Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2017, 21:37   #25
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

“Pod Kozłem” była bardzo dobrej klasy gospodą przy samym rynku Sion. Była to trzecia z oberży, gdzie szukali miejsca by wieczór i noc spędzić, ale w jednej brudno było i raczej biedota tanie piwo piła,a w dwóch pozostałych nie było izby co by w niej spać. Tu nawet i kilku muzykantów grało, a stroje gości przybytku znamionowały raczej wyższą klasę mieszczan niż pospólstwo. W kącie wypchany niedźwiedź stał, a i wysoka izba bardziej rozświetlona była.
Tylko alkowy w lekkim półmroku były pogrążone. W trzech z nich siedziało po dwóch, po trzech ludzi żywo o czymś dyskutujących. Gdy Aila z Alexandrem wciąż się rozglądali, w jednej z nich dwóch dostatnie ubranych mężczyzn splunęło sobie w dłonie i uścisnęło je. Jak nic przynajmniej część gości było kupcami, raczej poważniejszymi niż ten handlarz co przywiózł do “Pohulanki” zapasy, które Alex nakazał skompletować Giselle, na podróż do Austrii.
Ale i nie tylko kupcy i mieszczanie tu byli, bo i znalazłoby się kilkoro, co na oko szlachtą się wydawali. Szczególnie jeden młodzik był szlachetnie urodzony, bo herb na wamsie miał wyszyty.
No chyba, że giermek jaki.
Było i kilka panien, których obyczajność z pewnością nie pod znakiem zapytania była, ale też lepiej odziane i nie napastliwe jak to często kurwy po tanich tawernach. Chyba były tu aby dawać się zdobywać, a nie nagabywać gości. Tych dwóch co ubiło interes dokończyło wino z pucharów i z alkowy wyszło. A małżeństwo d’Eu, po zamówieniu pokoiku na noc w tamta stronę zmierzyło. Karczemna służka zaraz do nich z dzbanem przedniego wina i pucharkami przyskoczyła.

- Jakże ci tu? - Alex spojrzał na żonę.
- Bardzo przyjemnie, choć… odwykłam zupełnie od ludzi. - Westchnęła i łyk wina upiła. - Kiedyś największe dwory mnie nie przerażały, największe bale… teraz czuję się dziko w małej karczmie w Sion, bo kilka ładniejszych strojów zobaczyłam, które kiedyś… uznałabym za najgorszy wstyd modowy. - Zachichotała na tę myśl.
- Nie żałujesz tego? Idzie mi o to, że na uboczu… Kocie Łby. Bez tej mody, uczt, ludzi światlejszych niż służba? - dopytywał. - Nie musimy tam wracać. Możemy do Eu…
- Wiesz, gdy mnie dziś o Wiedeń pytaliście, czułam wstyd, że nic ciekawego im powiedzieć nie mogę. Bo kogo obchodzi dziś tamta moda na szyte srebrną nicią tiule czy kapelusze od Pana Turoutta? - Aila pogładziła jego palce. - Miasta na dobrą sprawę nie poznałam, choć byłam tam. I takie właśnie było to moje wcześniejsze życie. Niby większy rozmach, niby więcej ludzi, ale kontakt z nimi był jakiś taki… płytszy. Bliższa mi o wiele taka Alina, choć czasem męczy mnie, niż kuzynka Leokadia z którą wszystkie znaczące bale paryskie swego czasu obstawiłyśmy. Poza może jednym… królewskim. - Uśmiechnęła się. - Nie, Alexandrze. Lubię to życie. Choć dużo cięższe, to świadomość żem stała się mądrzejsza… tak życiowo, sprawniejsza i że sama sobie nawet w podróży potrafię poradzić… To sprawia, że dobrze się czuję w tym życiu. - Ujęła jego dłoń i delikatnie do ust przysunęła. - No i Ty tu jesteś.

Dopił wino.
Dobre, włoskie.
Dziewka służebna strzelając do obojga uśmiechami zbliżyła się i pucharki ponownie napełniła. Drogi trunek brali to oberżysta polecił by na oku ich miała i na niczym im nie zbywało.
- Dobrze. Bo wtedy, pięć lat temu, bałem się, żśe niczym księżniczka w wieży zamknięta na zamku. Z moim stanem, to nawet od czasu do czasu wtedy nie można byłoby się gdzie wyrwać. - Uśmiechnął się i znów wziął łyk wina. - Teraz inaczej. Obiecaj mi piękna małżonko, że gdy do domu wrócimy - nie rzekł “jeżeli”, jakby to pewne było - to rzekniesz mi gdy cnić Ci się będzie za rozrywkami. Wyjedziemy czasem. I tak wszak będziemy musieli to czynić.
- Będziemy musieli? - zdziwiła się.
- Nie wiem skąd pieniądz na zamku się brał. Coiville danin nie płaciło. Ze mnie zarządca marny, wydawać jeno potrafiłem, a Louis włosy z głowy na to darł. Myślę, że to Elijaha dbał o srebro. Trzeba nam będzie czasem dorobić.
Temat zarabiania był dla Aili zupełnym abstraktem. Ona była przyzwyczajona, że majątek zawsze jakiś jest i kwestia tylko ile można było z niego wydawać. Ale żeby pieniądze skądś brać? Dziewczyna wydawała się zakłopotana.
- A… na czym można zarabiać? - zapytała naiwnie.
- Na turnieju ten zwycięzcą, kto więcej kopii na przeciwniku skruszy, albo go z siodła wysadzi. Pokonanemu konia zabiera, a niektórzy przywiązani do wiernych wierzchowców wykupne proponują, a rumaki rycerskie drogie. Czasem i zbroje przeciwnikowi się zabiera. A turnieje to też uczty, bale…
- I to się… opłaca? - Aila była zdziwiona. Sama była na kilku turniejach, ale raczej żeby się pokazać i kandydata na męża wypatrzeć, a nie żeby się samym zawodom przyglądać.
- Nie opłaca - znów puchar osuszył - jak kto tam pokazać się jedzie, przed dziewkami się rycerskością puszyć, a w kopii marnym. Wtedy dokładać trzeba.
- Czyli coś innego… - zamyśliła się.
Ścisnął raz jeszcze jej dłoń.
- Za krztynę wiary we mnie nie masz! - rzekł udawanym wyrzutem.
- Ot… jestem realistką. - Zaśmiała się i pocałowała go w policzek, po czym spoważniała. - Myślę, że jako łowca byłby niezły zarobek, gdyby kontakty podłapać, ale… to zbyt niebezpieczne zajęcie. I chyba oboje już dość mamy…
- Wino Ci nie smakuje? - zmienił temat widząc, że Aila niewiele pije.
- A bo… - zawstydziła się - ono drogie było, prawda?
- Kochana… miesiąc prawie drogi przed nami nocowania po przydrożnych karczmach lub i pod niebem. Za nami lata rozłąki. Udawajmy dziś, że książętami jesteśmy, a świat nasz. Nie patrz czy drogie.

Położyła mu głowę na ramieniu i coś chciała powiedzieć, ale wstrzymała się. Po chwili namysłu zadała zupełnie oderwane od kontekstu pytanie.
- Alexandrze… czy uważasz, że jestem bezwstydna?
- Czasem… Coś w Tobie jest - powiedział ostrożnie po dłuższym milczeniu. - Gdy to zbudzić, to przychodzi na myśl, że wszystko z Tobą uczynić by można było… a Ty jeszcze byś prosiła… - Speszył się i zaczerwienił. Daleko mu było od stanu, gdy łeb szumi, ale wino język rozplątywało. Ukrył zmieszanie biorąc niewielki łyk i dał znać dziewce by im dolała.
Małżonka jego zaś siedziała, na stół patrząc, gdy policzki płoneły jej coraz mocniej. Zapadło milczenie, które wreszcie przełamała:
- Spytam tedy inaczej… Ile z tego Ci… przeszkadza?
- Nic - odpowiedział i pochylił się ku niej. - Czasem spojrzysz z tak dziką żądzą w oczach… - upił łyk i szeptał dalej: - Jak pierwszy raz przy wodospadzie. Pomyślałem: Lilith, Isztar, wcielenie lubieżności. Ale… to - znów się speszył, zaciął. - Na rany Chrysta, jakże to podnieca… - wydukał odwracając wzrok. - Nie samo w sobie… ale… W połączeniu z nieśmiałością… - Westchnął i położył jej głowę na ramieniu.

Przymknął oczy i zbierał myśli.
Oraz śmiałość.
W końcu wyszeptał ustami przy jej uchu:
- Rumieńce wstydu, każde słowo jak protest z drzemiącą głęboko cichą nadzieją na więcej. Spojrzenie z bojaźnią jakby: “cóże Ty szalony mi czynić chcesz?!” Złączone uda dostęp zamykające przed nieprzyzwoitością, a ciało od nadziei drżące, że Ci je rozchylę…. A potem szeroko swe piękne nogi rozkładasz tak, jakbyś miała się rozedrzeć. Biodrami sama targasz z pasją, że w bezruchu mógłbym być, a do spełnienia doprowadzisz. Wzrokiem patrzysz jak zbyś wyzwaniem: “Wszystko możesz zrobić, a i tak za mało będzie”. To połączenie, ta przemiana… Przy tym ogrom bezwstydu nie przeszkadza w niczem.

Muzykanci żywiej grać zaczęli, a Aila siedziała nieruchomo, trzymając dłonie przed sobą na kielichu z winem. Tak, jak ją opisywał Alexander - z pałającymi wstydem licami i roziskrzonymi oczyma, w których płonął ogień jej temperamentu.
- Wiesz… pytałam, bo według Aliny nawet zaświecenie kaganka w trakcie… jest grzechem. Wszystko, a już przyjemność szczególnie, gdy się z tego czerpie. Toteż zaczęłam się zastanawiać czy ty… się mnie nie wstydzisz. Może winnam się bardziej kontrolować, nie okazywać ci tak chętnie uczuć… może… może robię ci tym wstyd przy ludziach?
- Nie wstydzę. Mam gdzieś co ludzie myślą.
Gdy podniosła na niego spojrzenie na twarzy pojawił się psotny uśmiech,
- Udowodnij - powiedziała.

Spojrzał wokół siebie, a sporo ludzi już “Pod Kozłem” było.
Pochylił się i złożył na jej ustach długi pocałunek, a Aila odpowiedziała mu, mrużąc z przyjemności oczy i z lubością rozkoszując się dotykiem jego warg na swoich ustach. Trwało to na tyle długo, że ludzie zaczęli zwracać uwagę. Wszak nawet niewinne, krótkie pocałunki w przytomności innych były uznawane za coś niezwykłego. Co dopiero tak żarliwy.
- Wiele tych dowodów potrzebujesz? - rzucił z żartem w głosie, gdy oderwał się od ust żony.
Aila powoli z gracją drapieżnika podniosła się od stołu i wyprostowała dumnie.
- A wiele ich masz, mężu mój? - zapytała, patrząc mu w oczy.
- Sam ich liczby świadom nie jestem.
Zawachlowała rzęsami i nie mówiąc już nic, wstała i wyminęła swego małżonka. Szybko zorientował się, że idzie w kierunku schodów na piętro, do izby, który na tę noc dla siebie najęli. Dziewka usługująca im przyskoczyła do szlachcianki kłaniając się nisko.
- Pani wielmożna, pokój jeszcze niegotowy.
Aila zatrzymała się i spojrzała na nią, ściągając gniewnie brwi. Alexander czuł, że jeśli nic nie zrobi, zaraz w gospodzie może rozszaleć się huragan, zbliżył się zatem do Aili i ujął jej dłoń.
- Rzeknij tam, że jak się nie pospieszą, to inną karczmę najdziemy - rzekł do dziewki, która skinęła głową i prysnęła na górę. Odwrócił się do małżonki nie puszczając jej dłoni. - Pamiętasz gdy rzekłem, że chciałbym spełnić Twe nawet najbardziej nieobyczajne marzenia łożnicy, których się wstydzisz? - szepnął zbliżając usta do jej ucha. - Dziś ten dzień.
Aila złagodniała.
Spojrzała na niego z zastanowieniem, a później na drzwi na zewnątrz. W jej wzroku zauważył niepewność i nawrót wstydliwości, jemu zaś wino dodało jednak śmiałości. Objął ją i spojrzał w oczy.
- Chcesz wyjść na chwilę?
Ona zerknęła na niego z enigmatycznym uśmiechem i przytaknęła.
- Zrobiło się bardzo duszno… - powiedziała, pozwalając się wyprowadzić przed karczmę.

Gdy wyszli bękart wciąż nie puszczając dłoni małżonki spojrzał na nią zaciekawiony, ale ona nie patrzyła na niego… po prostu pociągnęła go w ciemny zaułek, między karczmą a wozownią, gdzie karczmarz drwa suszył. Tam go pocałowała namiętnie.
- Obiecałeś mi też zemstę… - Uśmiechnęła się promiennie gdy oderwali się od siebie. Zarzuciła mężczyźnie ramiona na szyję.
- Zemstę? Jaką zemst… - Wspomniał ich rozmowę o wampirach na łące w dolinie, a raczej to co stało się później. Korzystając z ciemności przesunął dłoń na jędrny pośladek i wyszeptał do ucha: - Twoim pragnieniem jest… być w pełni mocy mej? Poddać się, abym uczynił co tylko zechcę…?
Nie odpowiedziała od razu, będąc chyba nieco speszoną tak sformuowanym pytaniem. Patrzyła mu w oczy, zastanawiając się jak kiedyś mogli być sobie obcy… jak mogli tyle wytrzymać osobno? W tej chwili nikogo innego nie było ani w jej sercu, ani w umyśle.
- Tak… - powiedziała w końcu uroczystym tonem, jakby składała ślubną obietnicę ponownie.
- Ufasz sobie na tyle - spytał lekko żartobliwie, ale z jakimś napięciem w głosie - że się nie ruszysz? Czy wolisz rzemień?
Dłoń dziewczyny przesunęła się z jego karku wzdłuż ramienia, aż zjechała niżej na jego biodro.
- A jeśli… się poruszę? - zapytała z zadziornym uśmiechem.
- Gdy zabronię? To jakbyś wtedy przyrzeczenie złamała. Kara za to być winna - rzekł urywanym głosem wciąż napięty.
Aila udała, że się zastanawia, ocierając o rycerza swoim ciałem, grając pod jego palcami kształtem pośladków… Przeciągała i zwodziła go, nie odpowiadając.
Zerknął w bok, ku wyjściu z zaułka przy wozowni na rynek, pustawo było. Obie dłonie na jej pośladkach położył i ścisnął znów spoglądając na nią w oczekiwaniu, aż odpowie.
- Niech będzie… że kara, jeśli się poruszę. - Oblizała powoli wargi, patrząc nań wyzywająco.
- Co każę uczynisz, czego zabronię nie zrobisz. Inaczej kara - szepnął - tak moja piękna?
Przełknęła ślinę, ale nie przestawała się uśmiechać.
- Tak… mój panie mężu - powiedziała cicho.
- Idź zatem do izby i czekaj na mnie pani żono. Ja zaraz przyjdę. - Puścił ją. - Powiedz by wiele świec nam dali.

Aila wyraźnie zastanawiała się co wymyślił, a nie potrafiąc odgadnąć jego zamiarów odczuwała frustrację i ciekawość. Pewnie normalnie wypytywała go “a po co”, “a na co”, lecz słowo się rzekło - miała być w pełni posłuszna teraz woli Alexandra. Skłoniła tedy głowę z przesadną podległością i ruszyła do karczmy na powrót. Tam zajęła miejsce w ich alkowie, a gdy dziewka służąca podeszła kłaniając się w pas, zamówiła u niej tuzin świec na już i kazała się nie spieszyć. Skołowaciała nieco dziewczyna wiedziała, że ci najbogatsi klienci mają swoje dziwactwa, toteż bez zbędnych komentarzy, ruszyła na zaplecze, by zamówienie zrealizować i w kilka minut później wróciła, aby rzec, że gotowym już izba o która prosili.
- A świece?
- Zapalone. Jasno jak w dzień w Waszej izbie Pani.
Aila spojrzała na nią ponuro. Po chwili jednak stwierdziła, że może to i lepiej, ruszyła tedy do pokoju, który wynajęli.

[MEDIA]http://lightandwiregallery.com/wp-content/uploads/2017/07/medieval-bedroom-good-room-arrangement-for-Bedroom-decorating-ideas-for-your-house-1.jpg[/MEDIA]

Tam Aila świece zaczęła gasić i do torby upychać ostrożnie, by nie połamać.
Zostawiła zapaloną w izbie tylko jedną. Czekała.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline