Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2017, 21:59   #35
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
EKSTE
CZĘŚĆ 14
EPILOG


- Wszyscy o tym zapomnieli. - zabrzmiał głos w mrocznej toni, gdzieś na brzegu rzeczywistości. Jedynym, którym tam się znajdował był Ekste. Wszyscy inni odeszli. Ur-Jarek i Bez-Imienia już dawno, a i bez pożegnania, a Hax - no cóż, w sumie też już minęło mnóstwo czasu od odejścia Haxa. Hax w odróżnieniu od Ur-Jarka i Bez-Imienia zrobił niewielką scenę przed zniknięciem - z jakimś krasnoludem z innego wymiaru udał się na poszukiwania przygód w zupełnie alternatywnych sferach egzystencji. Hax jak to Hax - był dość głośny i rozmowny i taki pozostawał do końca swego pobytu tutaj. A co właściwie "tutaj" zostało? Ekste spojrzał na Dzieło Stworzenia. Cztery Warstwy Rzeczywistości. Wiele bóstw nad tym pracowało, ale pracę większości z nich poszły na marne. Zapomniane albo wypaczone przez poczynania Ekstego, Haxa, Ur-Jarka i Bez-Imienia, a później to samo przytrafiło się znacznej części z pomysłów wyżej wymienionych - paradoksalnie Ekste zapominał i wypaczał również własne pomysły. To on był ostatnim i tak już to wszystko działało. Zastanowił się co poszło nie tak i przemówił do pustki:

- Wadą Władców Stworzenia jest zbyt mała zachęta do współpracy pomiędzy bóstwami. Te chcąc przekazać jak najwięcej swoich pomysłów ograniczają interakcję z innymi co z kolei przyspiesza się moment znudzenia całością. Pomysły zaczynają zgrzytać, a nie ma komu tego wszystkiego połączyć w jedną całość. Niby istnieją reguły, ale te są zbyt ramowe, aby stanowiły kompletną i konkretną pomoc. - pomimo, że jego głos był donośny to zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie zupełnie nikogo to nie obchodziło. Nikt tego nie usłyszy. Wzruszył ramionami i przybliżył się do pierwszej z warstw. Pierwszej od dołu, bo choć one były ułożone jedna na drugiej to równocześnie stanowiły zupełnie osobne światy. Westchnął, bo wiedział, że to już ostatnie odwiedziny. Próba wyjęcia tego aktu stworzenia z Zapomnienia zakończyła się porażką, zakończyła się tym samym: Zapomnieniem.

- Przynajmniej próbowałem. - powiedział do siebie Ekste, a tym razem jego słowa zostały usłyszane. Znajdował się na powierzchni Otchłani, a nieopodal znajdował się unoszący się w powietrzu odłamek skalny z jakimiś zabudowaniami znajdującymi się na jego powierzchni (a nawet zwisającymi poniżej). Wśród oszlamionych równin przemieszczali się Śluzożercy używając jakiejś pokręconej, prymitywnej i naturalnej wersji biotechnologii. To właśnie ich niewielkie plemię stanęło jak wryte widząc mówiącego do siebie Ekstego. Jeden z nich drżąc zrzucił z siebie biotechnologiczną zbroję i przybliżył się do Ekstego. Z zaciekawieniem zielone bóstwo spojrzało na brzydką istotę, efekt dziwnych pomysłów Bez-Imienia:
- Czy ty jesteś naszym stwórcą? - zapytała w końcu istota, a jej głos brzmiał niczym skrzyżowanie bulgotania gotującej się wody, grzechotania grzechotnika i mlaskania. Pomimo powyższego Ekste zrozumiał pytanie, które do niego skierowano. Jako bóstwo znał wszystkie języki istot świadomych, a nawet zwierząt i roślin, a i był w stanie czytać w myślach. Ekste zgodnie z prawdą odpowiedział, że nie, ale nie chciał wchodzić w szczegóły. Nie miał zamiaru zdradzać im, że ich bezpośrednim stwórcą było kompletnie zdebilałe bóstwo, które wówczas znajdowało się pod oddziaływaniem Bez-Imienia (czyli, w ocenie Ekste, właściwie Bez-Imienia był ich stwórcą, a przynajmniej bezpośrednim pomysłodawcą).
- Czego chcecie? - zapytał, a śluzożerca stał niczym sparaliżowany. Właściwie ten, odważny, tym samym upodobnił się do swoich kompanów. Stali w pewnej odległości niczym nieruchome rzeźby. W końcu nagi śluzożerca odpowiedział:
- Chciałbym, żebyśmy mogli budować tak jak ci żyjący tam. - i wskazał unoszący się kawał skały z zabudowaniami. Ekste mrugnął, a w jednym momencie wszystkim śluzożercom - którzy posturą przypominali konie - wyrosły znad głów dwie macki, a każda z nich była zakończona trzema chwytnymi palcami.
- Teraz macie dłonie jak tamci na górze. Od was zależy reszta. - powiedział Ekste. Nie bardzo wiedział właściwie czemu pomógł tym istotom. Wszystko to miało zostać Zapomniane, a jednak zgodnie z hasłem "widzisz, reaguj" zareagował. Śluzożerca zaczął klaskać swymi nowymi "dłońmi", a jego podziękom nie było końca. Ostatecznie Ekste pożegnał się. Co prawda chciał jeszcze śluzożerce zapytać jak bez rąk stworzyli swoją biotechnologię, ale zaniechał tego. Niektóre obrzydliwe sekrety lepiej pozostawić samym sobie.

Miał zamiar odwiedzić jeszcze Grzybkowskich żyjących w nielicznym towarzystwie Daurów, ale czas naglił. Wystarczyło mu widzieć z oddali, że zabudowania Grzybkowskich nie były opuszczone - a w niektórych enklawach, aż kipiało życiem. No, przynajmniej kipiało zupełnie inaczej niż w olbrzymich połaciach terenu zalanych "glutowatą masą" jak ją zgrabnie nazwał niegdyś Bez-Imienia.

Na kolejnej warstwie - Segranii - właściwie niewiele zmieniło się od ostatniej wizyty. Wciąż było to miejsce istniejące w dwóch, różnych wersjach współistniejących obok siebie w osobnych fazach rzeczywistości. Granowie stali się zarówno mistrzami, jak i niewolnikami podróży między fazami. Rzucało nimi. Niektórzy z nich manifestowali się w normalnej rzeczywistości, aby po chwili być odrzuconymi niczym za sprawą sprężyny w głęboką "oddal". Większość z nich trzymała się jednak swojej, już teraz domowej, fazy - niewidzialni i nienamacalni dla istot znajdujących się w normalnej rzeczywistości, a jednak widzących co się dzieje. Frimuchy natomiast - prawdopodobnie za sprawą mocy Septembra - stały się bardziej humanoidalne. Mimo, że wciąż posiadali ewidentne cechy insektów zdradzali równocześnie cechy ssaków. Mieli nosy i usta niczym ludzie, ale sporą część ich głów zajmowały ogromne, musze oczy. Nie mieli uszu, ale w niewielkiej przestrzeni pomiędzy oczami znajdowały się jakieś jakby antenki - to one odbierały wibracje powietrza. Pomimo ludzkich ust za nimi kryła się zupełnie nieludzka jama ustna pozwalająca co prawda mówić ludzkim językiem, ale z wielkim trudem. Zresztą w Segranii nie było żadnych ludzi. Tylko różne typy Frimuchów, z których jedni byli bardziej podobni do much, a inni do ludzi. Dominował jednak typ znajdujący się dokładnie pomiędzy wyżej wymienionymi, zupełnie różnymi istotami.

Ekste z nikim nie rozmawiał na tej warstwie. Frimuchy uciekały, gdy tylko był przez nich zauważony. Zbyt wiele doświadczeń mieli z opętywaniem przez Granów, aby nie obawiać się obcych. Jeden z Granów próbował nawiązać kontakt, ale zanim do tego doszło Ekste przeniósł się do kolejnej warstwy: Dżungli. Podróży towarzyszyło echo pytania Grana. Podstawowego, na które jedynie bóstwo mogło mu udzielić odpowiedzi: Dlaczego?

Być może inne bóstwo zatrzymałoby się i odpowiedziałoby na powyższe pytanie, ale nie Ekste. W szczególności, że Ekste nie bardzo lubił Granów. Nie to, że ich nienawidził - były bardzo ciekawym element tego aktu stworzenia, ale równocześnie nie inwestował w nie i uważał za dość obrzydliwe. Z drugiej strony śluzożerców też uważał za obrzydliwych, a jednak im pomógł. Grani jednak byli jednym z dwóch najpotężniejszych świadomych istot w tym akcie stworzenia - oczywiście nie licząc jednostkowych półbóstw. Grani mogli sobie poradzić sami. I być Zapomnianymi.

Myśli o Zapomnieniu lekko zasmuciły Ekstego. - Nie jest dobrze przegrywać. - powiedział do siebie rozglądając się po okolicy, w której się znalazł. Wydawało się, że równina na której stał nie miała końca. Gdzieś tam w oddali majaczyły olbrzymie filary stworzone z tkanki ewidentnie biologicznej. Przy ich majestatyczności nawet najwyższe drzewa wyglądały jak drzazgi. Ekste używając swego boskiego wzroku był w stanie dostrzec, że Filary Niebios - bo tak zwały się te konstrukcje - utrzymywały "sufit" - dolną część warstwy znajdującej się bezpośrednio nad Dżunglą. Jedynie konstrukcja nieoderwana od górnej części jednej warstwy jest w stanie dotknąć dolnej części wyższej warstwy. Wcześniej wspomniana latająca wyspa Grzybowskich mogłaby się unosić w nieskończoność i nigdy nie trafiłaby na dolną część Segranii. Co innego, gdyby latająca wyspa miała materialne połączenie z powierzchnią Otchłani... Tam na dole niczego takiego nie było, ale tu - w Dżunglii - druga z dwóch najpotężniejszych istot świadomych to osiągnęła. Mowa tutaj o Władcach Żywych Trupów, których Ekste osobiście stworzył dawno, dawno temu.

Dżungla była zamieszkała przez dużą ilość różnych społeczności. Dominowali ludzie, ale byli i elfy i gobliny i gnomy, a i inne, pomniejsze gatunki istot świadomych żyły w niewielkich grupkach. Było i parę Daurów, a i znaleźli się Władcy Żywych Trupów, którzy na swych barkach dosłownie nie dźwigali losów świata jak ich pobratymcy w formie Filarów Niebios.

Ekste rozejrzał się po równinie, na której znajdował się. Gdzieniegdzie były lasy, a i wspomniane Filary Niebios majaczyły w oddali, ale jednak głównie to była trawiasta łąka. Bóstwo nie bardzo pamiętało czemu akurat ta warstwa nazywała się "Dżungla", ale coś mu majaczyło, że na samym początku zajął dla Władców Żywych Trupów trzy warstwy, które mało finezyjnie nazwał "Dżunglą Nieumarłych" i kolejne trzy numery. I tak już została ta "Dżungla", choć aktualnie klimat na tej warstwie był różny. W Dżungli były i pustynie. - pomyślał Ekste i uśmiechnął się. Pomimo, że korciło go, aby zagadać do Władców Żywych Trupów - z których zresztą kilku wyczuło jego obecność - to zaniechał tego. Wcześniej nie chciał rozmawiać z Granami to z tego samego powodu mógł nie rozmawiać z Władcami Żywych Trupów: mogli sobie poradzić sami.

Ekste przeniósł się na czwartą warstwę. Wówczas znajdował się już w lekkim stanie melancholijnym. Przykro mu było, że wszystko to ulegnie Zapomnieniu, nie będzie więcej bóstw, nic więcej nie zostanie stworzone boskimi mocami. Ku jego zdziwieniu okazało się, że ludzie żyjący w Lodówkowie - bo tak zwała się ta warstwa - wykształcili społeczeństwa wysoko zaawansowane technologicznie. Im bliżej trudnego klimatu tym lepiej radzili sobie z magią i urządzeniami technicznymi, a z drugiej strony w klimacie arktycznym (który zajmował ponad połowę powierzchni tej warstwy) niemal wyłącznie "żyli" nieumarli i Mroźne (lub Lodowe) Giganty. W klimatach natomiast najcieplejszych paradoksalnie żyło się ludziom trudno, bo gdy Giganci chcieli mieć rozrywkę, a nieumarli pożywienie i rekrutów to kierowali się głównie w te rejony. Z tego powodu w tajdze uchowały się najpotężniejsze społeczności robiące wszystko co mogły, żeby ograniczyć swój kontakt z nieumarłymi i Gigantami.

Ekste aktualnie nie miał ochoty temu wszystkiemu przyglądać się z bliska. Może innym razem, a i w innym miejscu.

Chciał ze wszystkimi w jednym momencie pożegnać się, ale nie chciał im obwieszczać smutnej nowiny, że ostatnie bóstwo odchodzi od nich, a oni sami skazani są na Zapomnienie. Zamiast tego Ekste ostatecznie postanowił nigdzie nie odchodzić, a zostać Zapomnianym z tym aktem stworzenia. Na zakończenie pomyślał:

ŻEGNAJCIE!
 
Anonim jest offline