|
Klasztor Valere wznosił się na wzgórzu nad Sion naprzeciw zamku Tourbillon. Aila dojechała tam galopem, ale furty zawarte były.
- Jest tam kto? - krzyknęła donośnie. - Dziewki szukam, co zaginęła. Rzeknijcie mi jeno czy tu była. Nic więcej nie chcę!
We wrotach otworzyło się po jakimś czasie okienko, w którym zobaczyła zarośniętą gębę.
- A gdzie tu dziewki, nie ma żadnych, no bo jak? - odpowiedział jej patrzący na nią mężczyzna o rozbieganym spojrzeniu.
- Urszula ma na imię - powiedziała Aila przyglądając mu się uważnie. - Sama z siostrą na świecie została. Głupi giermek ją nastraszył, tedy uciekła, lecz my szukamy, bo siostra wieszać się chce bez niej - na wszelki wypadek mówiła głośniej niż trzeba by było.
- Tu żadnych dziewek nie ma! - odpowiedział mężczyzna równie głośno, choć zdawać się mogło po tonie, iż mija się z prawdą. Zatrzasnął drzwiczki okienka w furcie bramy.
Aila już miała odjechać, lecz o losie matki Alexandra sobie przypomniała. Tedy rozejrzała się czy jakiego miejsca nie znajdzie, by zobaczyć co za murem zewnętrznym się znajduje. Objechała dookoła na ile się dało, bo z jednej strony skała była, że konno się nie dało, a i na własnych nogach niebezpiecznie. Mur całkiem wysoki ciągnął się opasując budynki. Nijak jej było zań zajrzeć. Szlachcianka zatem znów podjechała do furty w bramie. Usta otworzyła, lecz i zamknęła po chwili. Sama niewiele mogła zdziałać, tedy prędko w drogę powrotną ruszyła do karczmy. Z małżonkiem chciała wpierw porozmawiać nim swój szalony plan w życie wprowadzi.
Stajenny przejął jej konia, a gdy wzburzona szlachcianka weszła do głównej izby “Pochulanki”, zobaczyła swego męża i Jiriego siedzących przy piwie. Bękart wstał szybko ją widząc.
- Na mą duszę, Ailo. Gdzieś Ty była? - spytał idąc ku niej. Nie było słychać szlochu Aliny.
- A jak myślisz? - zapytała, podchodząc szybko i nawet się opończą nie zasłaniając. - Szukałam. Coście nowego odkryli?
- Nic. Posłałem Noela i Bernarda by rozpytywali. Do Wygódek nie wróciła, to jasne. Poza nimi jeno w tej wsi była co mijaliśmy w dolinie jak mówiła. Całe życie tam spędziła. Odgadnąć ciężko gdzie mogła pójść. - Alex zasępił się.
- Ja mam podejrzenia i... nie spodoba Ci się to - powiedziała, przysiadając się i półgłosem opowiadając Alexandrowi o swoich podejrzeniach.
- Hm… - Bękart zastanawiał się. - Ale czemu takie dziewczę jak ona by do klasztoru chciała iść? Toć ta dolina dla niej w Wygódkach ciasna była, taki żywioł. I nagle do klasztoru, do celi, w klauzulę?
- Nie wiem, ale coś ten mniszek kręcił. Chciałabym się tam rozejrzeć... tedy pomyślałam... - przełknęła ślinę, czując jak mąż zaraz zareaguje - że pojadę tam o zmroku, powiem że zabłądziłam i o nocleg poproszę. Jeśli mnie przyjmą... już to będzie podejrzane. Ja wtedy będę mogła się rozejrzeć a wy... w razie czego wyciągnąć mnie spróbujecie, jeśli się przed północą nie pojawię.
- Po trupie moim! - Alex aż wykrzyknął.
Zmrużyła oczy i skurczyła się pod wpływem jego tonu.
- Ale... sam wiesz, co oni tam... może jej tam nie ma, ale jeśli jest... to gorszy los od śmierci ją czeka...
- Ale jakbyśmy mieli…? Gdybyś tam… Pod okiem samego biskupa na ten klasztor…? Machiny oblężnicze szykować? - Alexander nie wyglądał na możliwego by zaakceptować plan małżonki. - Może jeno dziwki z miasta tam wpuszczają i ten mnich coś kręcił - bękart kombinował z nadzieją, że ją od planu odwiedzie.
Aila westchnęła.
- Co tedy proponujesz? Nic nie robić? - zapytała z rezygnacją.
- Może Bernard i Noel ją znajdą? - zaryzykował. - A jak nie… no pomysł i bym miał, ale… niegodny… - Zafrasował się.
- Wolisz mój? - powiedziała w ramach motywowania jego ślubna.
Westchnął.
- Ta karczma cośmy w niej byli, “Kozioł”. Jej właściciel bogaty, pewnie kontakty ma. Rzec mu, że chcemy do igraszek młodziuchną blond dziewicę, nieśmiałą, o błękitnych oczach. Za wiele srebra. On tam i tak wiele służek nagania gościom… Może za nas by poszukał. On miasto i ludzi zna, a my nie. No i gdzie indziej jak nie do klasztoru czy miasta by pójść mogła?
- Myślę, że do miasta nie poszła, bo myśmy tam byli, a Noel tak jej sprawę przedstawił, jakby to z powodu mojej łaski rozważał, by ją za żonę wziąć... Doprawdy... - Ugryzła się w język. - W każdym razie, myślę, że ja swój autorytet jeśli jakowyś miałam, to u dziewczyny straciłam i omijać mnie łukiem będzie chciała.
- Nie frasuj się. - Alex objął żonę. - Przecież dobrze chciałaś. Ot problem, że Noel prosty i szczery, a i głupi w podejściu do niewiast. Od trzech już w pysk dostał, ja też go obsobaczyłem. - Zastanawiał się przez chwilę. - Może i tak być, że do miasta nie. Bo i nie miała na myto bramne przecież… Klasztor też mi się mało widzi….Po zmroku zaś daleko gdzie iść, to gdzie by zaszła? Bo niedługo przed zmierzchem Noel swą głupotę czynił.
- Są tu jakieś szałasy dla pasterzy może w okolicy? - zastanowiła się na głos Aila.
- Pewnie głębiej w górach. Tu przy mieście… wątpię. Ale można sprawdzić, popytać…
Szlachcianka skinęła głową.
- A co robi Alina?
- Usnęła, Giselle przy niej siedzi. - Alexander westchnął. - Moja to wina. Powinienem jej choć rzec przedwczoraj, że ją zabierzemy, jeśli zechce.
- Nie możesz się o wszystko obwiniać, to oni do nas dołączyli i też powinni sami to... ogarniać. - Westchnęła - Gdzie jest chociażby mąż Aliny? Czy on w ogóle coś pomagał przy poszukiwaniach?
Zmarszczyła brwi. Nie zamierzała traktować Hansa ulgowo z powodu jego wyznania. Może nawet wręcz przeciwnie, by pokazać mu, że daleko jej do spełnienia jego marzeń.
- Bernard mówił, że koło świtu wyjechał, być może szukać dziewczyny. Nie opowiadał się nikomu z tym…
Karczmarz nieświadom tematu rozmowy podszedł do małżeństwa.
- Niech będzie pochwalony… Skoro Waszmości wyjeżdżają… rozliczyć by się trzeba - zagaił.
- Towarzyszka nasza zniknęła, druga śpi. Gdzie wyjeżdżamy? - warknęła na niego Aila - Pomoglibyście w poszukiwaniach jak człowiek uczciwy, a nie tylko o pieniądzu myślicie.
- Ehm… bo tak mi czeladź Wasza mówiła - Karczmarz stropił się. - Że dziś wam jechać, a Pan ureguluje przed wyjazdem. Ten co po niemiecku gada wóz szykuje, tom przyszedł. Służka zniknęła? A bywa, bywa… Tak to one niewdzięczne czasem uciekają, jak im gdzie lepiej pieniądz zaświeci. Miałem ja taką jedną, robotna nawet, ale ambitna. Przybył jeden rycerz z orszakiem i fru, tyleć ją widziałem, bo rano z zawiniątkiem swym smyrgnęła z izdebki co by u niego służyć. A źle tu jej było? Ciepło, sucho…
Szlachcianka spojrzała na męża, jakby jego reakcji wyczekując. Po chwili westchnęła z irytacją.
- Znacie tu jakie w pobliżu jakieś szałasy pasterskie lub opuszczone domy lub szopy, gdzie mogła się na noc schronić? - zapytała karczmarza.
- Domów opuszczonych to nie ma Pani. Ja o takowych przynajmniej nic nie wiem. No może poza starym nawiedzonym młynem niedaleczko, w górę Rodanu. Ale jak tam po nocy poszła to szukać jej już nie ma po co. - Karczmarz pokręcił głową. - Ot zapomnieć o biednej dziewce. Zresztą po co szukać jak niewdzięczna uciekła? Toć znajdziecie i potem nazad pryśnie.
- A szałasy? - Alexander rzekł groźniej.
- Może i jakie są, ale nie wiem gdzie i po co. W górach to i ludzie stawiają, jak idą gdzie ze stadem na długi popas na jakąś halę. Z miesiąc, albo i całe lato. Tu w dolinie? Nawet jak góral stado do Sion prowadzi i wieczorkiem przybędzie gdy targ zwierzęcy zamknięty, to pod gołym niebem prześpi zamiast szałas stawiać.
- Wskażcie nam tedy drogę do młyna - rzekła Aila, marszcząc brwi. Młyn mógł wszak przyciągnąć uwagę Urszuli, która miejscowych legend nie znała i schronienia na noc poszukiwała jedynie.
- Ale toć mówię… Jak tam polazła to jakby już jej nie było. Ot może kawałek skrwawionego przyodziewka znajdziecie.
- Gdzie. Młyn. - Bękart zmarszczył brwi.
- Wzdłuż rzeki trzeba, będzie z pół godziny drogi. Wodny młyn, zarośnięty jako i droga do niego.
Aila spojrzała na małżonka.
- Jedziemy? - liczyła, że jej nie odmówi, skoro zarzuci dzięki temu swój pomysł z przedostaniem się do klasztoru.
- Ano sprawdzić nie zawadzi… - Alex westchnął.
Karczmarz pokręcił na to głową.
- Tedy Wy możecie nie wrócić. To uregulować należność trzeba i niech służba alkierze zwolni.
Aila spojrzała na Alexandra. To była jego decyzja, on się z karczmarzem umawiał od początku.
- Zapłacę com winien i za tę noc co nadejdzie, oraz wieczerzę, obrok i opiekę nad końmi. - Bękart wstał. - Gdybyśmy i nie wrócili, to do rana nasi ludzie niech mają co im trzeba. Potem sami zdecydują co czynić.
Karczmarz był więc zadowolony, choć przed wyjściem państwa szlachetnych raz jeszcze ich o młynie ostrzegł.
- A co tam niby straszy? - zaciekawiła się Aila..
- Ano straszy, czasem ludzie tam przepadają. - Mężczyzna mówił niechętnie, ale coś się głębiej za tym kryło. - Krew parę razy znaleziono, bo jak młynarz pozabijał siekierą rodzinę i się powiesił, to chodzili tam jego odłożonej gotowizny szukać. - Skrzywił się. - Nikt nie znalazł, kilku nie wróciło. Jeden oszalał. Inni nie zbliżają się tam.
- I to tak za dnia czy tylko w nocy? - zapytała kasztelanka.
- Ja tam nie wiem kiedy szli ci, co nie wracali. Paru w dzień było. Mówili, że straszy. Ja bym tam nie szedł. Świecę za dziewkę zapalić, na msze dać i tyle.
Tego jednak nie skomentowali. Po prostu ruszyli ku wyjściu, gdzie parę minut temu, gdy się z karczmarzem Alex rozliczał, kazali sobie konie naszykować.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |