Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2017, 22:00   #15
Satrius
 
Satrius's Avatar
 
Reputacja: 1 Satrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputację
- Witaj, cóż to była za osobliwa muzyka? - Skaza zapytał, ściągając kaptur z głowy ukazując rogi na głowie. Liczył na to, że zjawa dwa razy zastanowi się nim ich zaatakuje. - Zgubiliśmy drogę wędrowcze, próbujemy dojść do zamczyska o jakieś pół dnia drogi stąd.

- Prawdą jest co rzekł mój towarzysz, nie jesteśmy z tych okolic. Czy mieszkasz na zamku? Tam podążamy - spytał zimno Rodrik. Nie ufał tej dziwnej istocie, nie zdziwiłby się gdyby była ona jakimś potworem albo demonem. Gotów był do wyciągnięcia broni w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia.

Farlon, schowany za jednym z drzew, nie wtrącał się do dyskusji, ale był gotów, w razie konieczności, wkroczyć do akcji.

Ten las był zły. Bardzo zły. Angela pochodziła z Cormyru, więc o lasach wiedziała sporo. Na przykład to, że w lesie jest fauna. Fauna bywa miła, ale bywa też zębato-pazurzasta. Podobnie ma się sprawa z mieszkańcami lasu. Bywają oni druidycznie-elfowaci, ale mogą oni równie często być mieczno-łuczaści. Ten las był jednak po prostu opustoszały, co w gruncie rzeczy było zdecydowanie gorsze. Gdy natkniesz się na sowoniedźwiedzia, to przynajmniej wiedziałeś, co chce cię zjeść, ale tu było znacznie gorzej. I pojawił się ON. W dzieciństwie bała się klownów, jak każde normalne dziecko jakie znała. Jej koleżanka z dzieciństwa, Hisska nie bała się, ale została kapłanką Cyrika, więc się nie kwalifikuje jako normalne dziecko. Gdy dorosła, odkryła, że istnieją rzeczy o wiele straszniejsze niż ludzie z pomalowanymi twarzami. TEN jednak był straszny i to jak cholera. Co zrobić?

- Oh muzyka? Przepiękna nieprawdaż? - Głos wydawał się męski jednak dość infantylny, postać zbliżyła się o kilka kroków. - Musicie być bardzo zmęczeni, niedaleko znajduje się obóz mojego cyrku, dawno nie mieliśmy gości, chodźcie ze mną!

- Zaiste piękna, musicie gdzieś niedaleko obozować skoro tak było ją słychać. Cyrk? - bardziej zapytał niż stwierdził Skaza, a następnie ciągnął dalej. - Duża jest wasza grupa cyrkowa? - Skaza zadał pytanie nieznajomemu, cały czas zachodząc w głowę kim lub czym może być ta istota. Nigdy w życiu nie miał do czynienia z osobą o tak dziwacznie pomalowanej twarzy - wychowywał się raczej z dala od miast. - Czy pójdziemy z tobą to nie wiadomo, nie chcielibyśmy przeszkadzać a i tak czas nas nagli, musimy czym prędzej dojść do zamku.
Fakt, że to był potwór, w najmniejszym stopniu Angeli nie dziwił. Po krótkiej chwili namysłu rzekła.
- To jest potwór, doppelganger zwany sobowtórniakiem! Albo coś gorszego, fasma! - uszykowała się do ataku na wypadek, gdy potwór zrobił coś groźnego.

Rzucone przez Angelę nazwy niezbyt przypadły Farlonowi do gustu, szczególnie ta druga. Problem na tym polegał, że przed naprawdę groźnym potworem nie zdołaliby uciec. No ale potwór to potwór i jeśli już mieli zginąć, to lepiej by było zrobić to w walce. Przygotował się do rzucenia zaklęcia, lecz stale jeszcze nie ujawniał swej obecności.

- Dziękujemy za zaproszenie, ale szliśmy do zamku i mamy zamiar dalej tam się kierować - oświadczył twardo Rodrik, starając się jednocześnie zająć taką pozycję, by Farlon i Angela znaleźli się za nim i Skazą i mogli rzucać zaklęcia zza pleców zbrojnych.

Skaza przyjął bojową postawę choć nie miał zamiaru wdawać się w niepotrzebną walkę. Nie miał nigdy do czynienia z doppelgangerem, ani fasmą.

- Nie podoba mi się ten stwór. - Skaza powiedział przyciszonym głosem do towarzyszy. - Nie chciałbym z nim walczyć bo nawet nie wiemy co to jest. Może lepiej będzie oddalić się od niego, a jeśli zaatakuje to spróbujemy się obronić, co wy na to?

- A pozwoli nam na to? - zapytała sceptycznie czarodziejka.

- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz - powiedział Farlon, rezygnując wreszcie z oczekiwania na decyzję potwora. - Gdyby był taki silny, to by nas zaatakował. A iść do obozu nie warto.

- Zejdź nam z drogi byśmy mogli pójść dalej, a nikomu nic się nie stanie. - powiedział Skaza, po czym wyszczerzył zęby, a następnie ruszył w kierunku zjawy mając długi miecz w gotowości.


Monotonia i nuda, te dwie rzeczy najbardziej charakteryzowały życie w tej zapomnianej krainie. Każdy dzień podobny był do poprzedniego, brak towarzystwa, bliźniacze krajobrazy i jeszcze ten przeklęty zamek. Fasma nie pamiętała już kiedy tutaj trafiła, szczerze powiedziawszy wcześniejsze miejsce jej życia również popadło w zapomnienie. Najpewniej zmarłaby śmiercią głodową gdyby nie odnalazła terenów podmokłych obfitujących w różnorakie gatunki grzybów (dla ludzie śmiertelnie trujących) i nielicznych ciał ptaków, które gnębiła jakaś choroba. Dla Fasm, które lubują się w manipulacji i intrygach taki los był naprawdę koszmarny. Wszechobecna szarość sprawiała, że istota zezwierzęciła się, a wcześniejszy dość spory intelekt zastąpiony został przez czarno biały instynkt. Dlatego też kiedy tego poranka dzięki swoim nadnaturalnym zmysłom Fasma wyczuła zbliżające się żywe istoty, po jej plazmatycznym ciele przepłynęła fala ekstazy (jeżeli możemy te uczucie określać w ludzkiej nomenklaturze). Najtrafniej określić to metaforą ciemnego tunelu i światła, tyle że nie był to mały punkcik, który z czasem się zwiększał. To była eksplozja. Cztery żywe istoty i ich barwne umysły wyrwały Fasmę z dotychczasowego letargu, dzięki swoim telepatycznym zdolność czuła ich energię i odczucia. Szarość zniknęła, intelekt ożył. Niekrótką chwilę zajęło istocie przypomnienie sobie dawnych zdolności i wspólnego języka, multum scenariuszy pojawiło się w jej umyśle. Wraz ze zbliżaniem się drużyny telepatyczna więź zwiększała się a sama Fasma zdecydowała jak chce się zabawić, przywołała cyrkową muzykę w ich umysłach i przybrała postać karykaturalnego cyrkowca. Kiedy wreszcie przecięły się ich ścieżki podekscytowanie sięgnęło zenitu, Fasma nie była sama, była bliska zdobycia kilku cennych zabawek. Chciała się bawić, chciała żeby z nią zostali. Drużyna odmówiła podroży do wyimaginowanego obozu, co zamieniło dotychczasową ekscytację w furię.

- Cóż. - Zaczęła z widocznym zdenerwowaniem. - W takim razie zaciągnę tam wasze trupy!

Gniew, który ogarnął istotę przypominał ogień trawiący papirus. Odpowiednio do tego uczucia zachowało się również ciało Fasmy. Cyrkowy strój stanął w płomieniach, pomalowana twarz topiła się. Wkrótce cała postać przypominała płonący konar i humanoidalnych kształtach. Fasma ruszyła do ataku.

 

Ostatnio edytowane przez Satrius : 28-10-2017 o 10:09.
Satrius jest offline