Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2017, 08:40   #12
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację



- Nie idę dalej – oświadczył Otokar, stając nagle jak wryty. Droga wiła się dalej i wyżej, w górę wzgórza, na którego szczycie godzinę temu mignął Annie szczyt wieży, wyszczerbiony jak stary ząb i złowrogi. - Coś złego wisi w powietrzu...
- Pewnie sława pana na włościach – wysilił się Etienne na żarcik, a Otokar podszedł do Anny. - Będę patrzeć co noc. Jeśli coś złego cię spotka i pomocy będziesz potrzebować, rozpal ogień na szczycie wieży.
Uścisnął jej dłoń i odszedł. Zdaniem Anny, sam z sobą się mocując... by nie uciekać szybciej, czy by jej nie zostawiać, i sprawy Adeli, ani chybi lupińskiej krewniaczki, w rękach dwójki wampierzy?

Pięli się dalej, aż nagle drzewa się skończył, rozlała się po prawej stronie starej drogi szeroka, łysa polana. Na jej przeciwległym końcu coś się kotłowało.
- Kot – rzekł Libor. - Pewnikiem poluje.
Jednak Anna, gdy wytęzyła wzrok, dwa koty dostrzegła, walczące czy też bawiące się ze sobą. Czarnego i białego. Zsiadła z siodła i ruszyła tam, spódnice podkasując, bo ten kot, biały kocur, ghul Jitkowy, jeśli to on, byłby dowodem obecności córki Oldrzycha.
Jednak gdy doszła do krawędzi polany, zwierząt już tam nie było, a wiatr zawiewał na śniegu pojedyncze ślady, jedno jednego stworzenia.

Las podchodził pod resztki niskiego muru, który niegdyś przynajmniej symbolicznie dostępu do wieży, teraz ronił kamień za kamieniem i nie byłby przeszkodą nawet dla stada owiec. Za nim widziała budynek – być może stajni – z dziurawym dachem, na którym rosło kilka młodych brzózek. Sama wieża kiedyś zapewne imponująca, dziś była jeno ponura, z przytulonym do jej boku drewnianym piętrowym budynkiem mieszkalnym, na podmurówce z wielich głazów wzniesionym.
Śnieg między wieżą a stajnią był brudny i zdeptany, ktoś tu chodził, ktoś krążył, konia objeżdżał. Ktoś coś lub kogoś zabił, bo widac było i ślady krwi.
- Nie czuć dymu ni nie widać - szepnął Libor. - Ognia nie palą w ziab taki?
 
Asenat jest offline