Wychowałem się na tłumaczeniu Pani Marii Skibniewskiej i na nim będę bazował. Nie czytałem innych tłumaczeń, choć słyszałem co nieco o Panu Łozińskim.
Zatem nazwiska bierzemy od Pani Marii. Co do innych nazw jestem bardziej liberalny. Myślę że możemy uznać, że ktoś tam może na krasnoludy wołać krzaty (o ile się przy nich odważy
), a na Buckland Jeleniska.
Uznajmy że u Skibniewskiej mamy do czynienia z najbardziej powszechną wymową, a u Łozińskiego ze slangiem.
A co do rekrutki to zamierzam wystartować w drugim tygodniu listopada.