Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2017, 09:25   #4
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elsbet ucieszyła się słysząc nowiny. Mimo tamtego widziadła zapowiadała się przyjemny wieczór.
- To spinamy poślady i przygotowujemy się na występ? - Odłożyła plecak z rzeczami na jednym ze starych foteli.
- Moje pośladki są zawsze napięte - odparł Rick - Chcesz dotknąć?
- Muzycznie się o was nie boję, ale co z ciuchami - zastanowiła się tymczasem na głos Clara.

Elsbet uznała, że najlepiej będzie zignorować Ricka. Trenowała to od prawie roku i nie było co przerywać ćwiczeń.
- Jeśli to knajpa ze striptizerkami, równie dobrze możemy wystąpić goli. - Mi przysiadła na podramienniku fotela i upiła trochę soku. Powinna teraz uważać na gardło, skoro mają mieć występ. Prawda była taka, że nie miała ochoty na jakieś przebieranki. Najchętniej założyłaby sweter i spodnie by nie zwracać na siebie uwagi. - Co za różnica?
- Spora. - Odparła Carla - Adele nie jesteś, żeby bronić się tylko głosem. Skoro już wszyscy na ciebie się gapią, powinnaś im wynagrodzić to, że patrzą na ciebie a nie na smukłe, wygimnastykowane laski. - dodała złośliwie.

Thomas zaś westchnął.
- Smutne, ale trochę w tym prawdy jest. Większość zespołów ma jakąś swoją baję, jeśli chodzi o wygląd.
- Tylko, że wszystko ma swoje granice. - powiedział Andy - Są ciuchy, których nie założę... i pewnie nie tylko ja tak mam. - choć nie patrzył na rudą, ta poczuła, że mówi też o niej.
- Większość zespołów ma tylko wygląd. Mamy robić jakiś cyrk, bo na chwilę zdjęto ze sceny nagie laski? - Elsbet skupiła wzrok na Clarze. Miała do niej szacun za to całe ogarnianie zespołu i temu podobne, powstrzymała więc cisnącą się na język docinkę. Trzeba było to ustalić i zabrać się do roboty. - Toż chyba ludzie przyłażą tam by posłuchać muzyki.

Clara westchnęła.
- Nie, ludzie tam przychodzą dla dziewczynek. - powiedziała wprost - Wy jesteście dodatkiem. Dodatkiem, który może stać się główną atrakcją, jeśli nie spieprzy sprawy.
Elsbet czuła jak jej entuzjazm topi się niczym wosk. Prawdą było, że jej orientacja w terenie była bardziej niż słaba. Ludzie z zespołu wiedzieli jak wyglądają lokale w Edynburgu czy się zajmują i cała reszta tego badziewia. Ona natomiast bardzo szybko zdała sobie sprawę, że ma dużo więcej wiedzy do nadrobienia niż to. Po dwóch latach przestała się zbyt często gubić w komunikacji miejskiej co i tak uważała za sukces.
- Ze striptizerkami na pewno konkurować pod względem wyglądu nie możemy. Jeśli masz jakiś pomysł to rzucaj. - Odstawiła sok i niechętnie spojrzała na Clarę. - Tylko od razu mówię, że ja się tam, negliżować nie zamierzam.
- A może idźmy właśnie w tę stronę? - podsunął Steave - Że będziemy jakby z innej bajki tam.
- Czyli, że co, w strojach Teletubisiów? - zapytał Rick, krzywiąc się, po czym dodał - W sumie do figury Mi by pasowało.
- Nie, ale... wszyscy w golfach, na czarno, wiecie, obcisłe ciuchy w jednym typie. Widoczne tylko twarze.
- I fluorescencyjny make-up! - podchwycił Rick.

Mi pokręciła z niedowierzaniem głową. Teletubisie… to by pasowało do tego cyrku. Uznała jednak, że powinna coś dorzucić. Im szybciej skończą to bzdurne gadanie tym szybciej będzie mogła zająć się tym co lubi.
- Czarne ciuchu mi odpowiadają, choć chyba z uwagi na nazwę, powinniśmy się ubrać na czerwono. - Rozejrzała się po ludziach z zespołu. W sumie dziwne było to, że mimo tego iż nazwa powstała dawno zanim się pojawiła w tej grupie, zespół nazywał się Ginger. Toż nie było w nim ani jednego rudzielca. Tak jakby został założony specjalnie dla niej.

Androw westchnął zirytowany, jego chyba też męczyło to gadanie o ciuchach. Co innego jednak jeśli chodzi o Ricka i Clarę - ci wydawali się żywo tematem zainteresowani, to samo Steave, choć nie tak maniakalnie. Thomas zaś obserwował wszystko ze stoickim spokojem.
- Czerwone ciuchy? To brzmi nieźle - podchwycił klawiszowiec.
- Nie będziemy chyba specjalnie kasy wydawać żeby ubrać się na jeden koncert. - westchnął Androw.
- Nie... na jeden nie, ale może warto pomyśleć o przebraniach scenicznych? - zapytał Rick.
- Mamy na to za mało czasu - zaprotestował pierwszy raz Thomas, poprawiając okulary - dziwactwo w dobie laserowych operacji wzroku wykonywanych w pół godziny.
- Na razie musi wystarczyć coś prostego. Wciśnijmy się w jakieś proste ciuchy w jednym kolorze i tyle. Czarne, czerwone mi wszystko jedno. - Elsbet podeszła do mikrofonu. - Bierzmy się do roboty nim mi gardło wysiądzie.
- Dobra, ja coś jutro przygotuję. - powiedziała Clara i uśmiechnęła się tajemniczo. - Możecie zaczynać.

I tak zaczęli próbę. Było w trakcie trochę kłótni i zgrzytów, bowiem każdy czuł teraz spinę, by na koncercie wypaść jak najlepiej. Po wszystkim Steave i Androw nie odzywali się do siebie. Rick wkurzał wszystkich po równo, a obrażona Clara po konfrontacji z Małą Mi zwinęła się jakoś pod koniec, by “ktoś ogarnął tę szopę wizualnie”. Zbliżała się 22, próba dobiegła końca. Thomas zniknął szybko, bo żona non stop pod koniec wydzwaniała do niego, chcąc o czymś pilnie pogadać. Klucze mężczyzna zostawił Elsbet, toteż dziewczyna musiała teraz poczekać aż wszyscy wyjdą.
Mi oparła się o murek, na zewnątrz garażu, czekając aż wszyscy wyjdą. Przyglądając się ulicy, dopijała powoli sok. Minęło sporo czasu od kiedy ostatnio mieli koncert, ale jak będa się kłócić o każdą głupotę, może to nie do końca zadziałać. Do tego jeszcze ta cała przebieranka.
- Ruszajcie się! Chcę jeszcze zdążyć na jakiś tramwaj.
- Mogę cię podwieźć, mała - powiedział Steave, któremu czas schodził głównie na ubieranie się w strój motocyklisty - Tylko kasku nie mam, więc w razie czego będziemy musieli przed gliniarzami spieprzać.
- A ja jadę z Androw! - powiedział Rick z szerokim uśmiechem i przez chwile wyglądało jakby miał przytulić się do białowłosego, lecz jego spojrzenie usadziło od razu chłopaka w miejscu.
- Ciebie też mogę podwieźć - powiedział Androw do dziewczyny jak zwykle tonem pozbawionym entuzjazmu - Tylko wysadzimy tego gadułę. Mi się nie spieszy dzisiaj.
Elsbet przez chwilę obserwowała ich. Jakoś wizja tulenia się do czyichś pleców albo siedzenia w aucie z dwoma facetami nie poprawiała jej nastroju. W jakimś dziwnym odruchu opuściła wzrok. To tylko kumple z zespołu, co może się stać? Najwyżej będzie siedziała całą trasę cicho.
Wzięła głębszy oddech i spojrzała na Androw.
- Chętnie skorzystam z podwózki. - Spróbowała się uśmiechnąć, ale wiedziała, że grymas, który się pojawił na jej twarzy raczej tego nie przypominał.

Rick tego nie zauważył, śmieszkując jeszcze ze Steavem. Tylko białowłosy patrzył bez słowa i jakby bez zainteresowania na rudowłosą dziewczynę.
Gdy klawiszowiec odjechał na motorze, trójka pozostałych Gingersów ruszyła w kierunku auta Androw - starego jeepa. To auto musiało żłopać benzynę jak ciężarówka i to w dobie, gd 70% samochodów miała już silniki hybrydowe. Jakim cudem ten potwór przechodził rejestrację?
Ponieważ miejsce na pace od razu zajął Rick, Elsbet zostało jedynie siedzenie pasażera obok kierowcy. Starając się nie dać po sobie poznać jak bardzo nie odpowiada jej ta sytuacja zajęła miejsce obok Androw. Najważniejsze to sprawnie dotrzeć do domu. Poza tym to ich zespołowa królowa lodu, co niby mogłoby się stać? Ułożyła plecak na udach i skupiła wzrok na bocznej szybie.
- Mam płytę z naszym nagraniem sprzed tygodnia. Chcecie przesłuchać? - zapytał Androw nim odpalił silnik.
- Chętnie. - Wymówka na nieodzywanie się bardzo jej odpowiadała.
Nawet Rick był za. Droga więc minęła im w milczeniu, przerywanym jedynie czasem jakąś fachową uwagą typu: “więcej basu przy tym kawałku by sie przydało”, “spróbuj przeciągnąć głosem do końca linii klawiszy”. Tak dojechali pod budynek Royal Edinburgh Hospital.


- No to na razie. Dzięki za podwózkę, Andy! - pożegnał ich wesoło Rick, po czym zniknął drzwiach prowadzących na oddział onkologii.
Mi odprowadziła chłopaka wzrokiem.
- Czemu tutaj? - Spytała nawet nie patrząc na Androw.
- Jego matka ma raka mózgu. - odpowiedział białowłosy, nie patrząc na nią. Odpalił silnik i ruszył swoim potworem na czterech kółkach - Nie afiszuje się z tym, jest mu ciężko, ale radzi sobie. Ludzi mogą spotkać gorsze rzeczy niż utrata pamięci... czasem trudniej jest pamiętać właśnie.
- Nigdy nie mówiłam, że mam trudniej niż inni. - Mi chyba po raz pierwszy skupiła wzrok na kierowcy. - Moi rodzice podobno nie żyją, a ja nie tęsknię, bo ich nie pamiętam. To wygodne.
- To upośledzenie. - skomentował chłodno Androw, po czym dodał ciszej - Ja też wiele nie pamiętam... ale to przez prochy. Zacząłem już w liceum... od dwóch lat jednak jestem czysty.

Czy to dlatego oferował się że może z nią pogadać? Elsbet przyglądała mu się uważnie. To było jak w tym powiedzeniu “lekarzu lecz się sam"? Musiała mimo to przyznać, że kusiło. Czy ona też za dużo ćpała? Mimo wszystko na jej ciele nie było po tym śladu. Jak wyglądała amnezja Androw?
Jednak był problem. Zacisnęła dłonie na plecaku, odwracając wzrok. Jak niby mieli pogadać? U niej, u niego? Poczuła jak jej ciało przechodzą nieprzyjemne ciarki. Pub wydawał się złym miejscem na takie rzeczy, a i tak wizja ją odstraszała.

Tylko jak często spotyka się kogoś z amnezją? Przygryzła wargę wahając się. Wzięła głębszy oddech zaciskając pięści na plecaku. Toż to Andrów i tak ją wykpi. Nie ma co się cykać.
- Ja… fajnie by było, wiesz… usłyszeć jak to było u ciebie. - Skupiła wzrok na własnych dłoniach, czekając na wyrok.
Milczał chwilę, patrząc na ulicę i nawet nie zerkając w jej stronę.
- Mhm... - odezwał się wreszcie - To mało radosny temat, ale... Teraz jestem wolny... jak chcesz.
Elsbet miała wrażenie, że jej serce zaraz wyrwie się z klatki piersiowej. Czemu jej organizm jej to robił? To tylko Androw. To pewnie nie zajmie długo, jutro znów ma dyżur w bibliotece.
- Też mam czas. - Wydusiła z siebie nie patrząc na kierowcę. Teraz trzeba było zadać to trudne pytanie. - Gdzie chciałbyś pogadać?
- Zaraz będziemy u ciebie - rzucił jej szybkie spojrzenie - Ale gdzie wolisz... byle nie było tam innych ludzi. To mnie irytuje.
Zatem ona nie była “inna” czy nie irytowała go?
Dziewczyna szybko zaczęła oceniać stan swojego mieszkania. Chyba nie było tragicznie. Nie zapraszała do siebie ludzi, ale też sama w nim nie za często bywała. Tylko kolejna obca przestrzeń jak każda inna. Mogła zostawić pranie na wierzchu.
- Może być lekki bałagan… - Zmusiła się by na niego zerknąć. - Jak ci to nie przeszkadza, może być u mnie.
- W porządku. - odpowiedział tylko. Zaparkował pod budynkiem swojego potwora, po czym wysiadł. Nie bawił się w dżentelmena, nie otwierał kobiecie drzwi. Po prostu poczekał aż Elsbet wysiądzie i zamknął samochód.
- Prowadź. - powiedział jak zwykle wylewny, jeśli chodzi o komunikację.

Dziewczyna poprowadziła go do wejścia jednego z licznych, starych budynków Edynburga. Jak zwykle miała lekkie problemy z otwarciem przestarzałego zamka, jednego z tych przy których złodziejowi łatwiej byłoby wyważyć wejście, niż starać się je otworzyć. Jak zwykle nie paliła się część żarówek, ale upominanie starej Marie, że trzeba by coś z tym zrobić było bez sensu. Gdyby nie lokalizacja tego miejsca, już dawno by się stąd zwinęła… Kogo chciała oszukać. Naprawdę liczyła na to, że kiedyś wspomnienia wrócą i to mieszkanie może w tym pomóc.
 
Aiko jest offline