Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2017, 09:57   #29
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


- Coś mi tu nie gra - Alexander odezwał się gdy jechali nadrzecznym traktem. - Ten karczmarz sprawiał wrażenie, jakby chciał się nas czym prędzej pozbyć.
- Też ci się tak wydawało? - Aila poprawiła miecz u boku. - Wyglądało jakby chciał się nas pozbyć i zniknięcie Urszuli zbagatelizować jak najprędzej. Jakby co wiedział... może to jednak ci mnisi? Może on sam im ją podesłał? - Strapiła się.
Choć dzień był piękny, a wiosną aż pachniało w powietrzu Aila nie miała głowy do podziwiania budzącej się z zimowego snu natury.

[MEDIA]http://www.wallpapers13.com/wp-content/uploads/2015/12/Sunset-Mountain-Wilderness-France-spring-mountain-flowers-Yellow-Blue-Rainier-Purple-Lupines-pine-trees-blue-sky-clouds-HD-Wallpaper-1920x1080.jpg[/MEDIA]

- Nie każdy klasztor taki jak pod Wilczymi Dołami. Prawda to, że nierządem klasztory stoją. Nawet ci co świętymi dziś są, przyznawali, że szczególnie żeńskie klasztory niczym burdele, a zakonnice niczem dziwki. Niemało to dzieciaków po żeńskich klauzulach hasa, biskupi niektóre niczem prywatne zamtuzy traktują. - Alexander splunął. - Ale też żeby każden klasztor podejrzewać, że dziewki porywa by sobie mnisi swawolili? Ech… nie znajdziem nic w młynie, to i przyjrzeć się bacznie trzeba będzie i temu. Jeno jak? Nie wpuszczą nas tam.
Aila podjechała nieco bliżej, by dotknąć ramienia małżonka. Wiedziała, że dla niego to był szczególnie trudny temat.
- Ja wciąż z wampirzej niewidzialności chyba umiem korzystać, więc jeno by furtę otworzyli tak, abym weszła do środka... to sobie poradzę.
- A jak sobie nie poradzisz, to Cię nie wydostanę.
- Wydostaniesz. Oboje to wiemy. - Szlachcianka uśmiechnęła się lekko, choć wcale lekko jej na duchu nie było. - Chocbyś miał do posad spalić i wszystkich mnichów zabić. Znam już ja Cię trochę Alexandrze d’Eu.
- Co innego klasztorek na kilkunastu mnichów w górskiej dziczy, co innego forteca tuż pod nosem biskupa.
- Skromnyś. - Aila puściła mu oko.
- Nie Ailo, nie ma mowy, nie zaryzykujesz sobą…
- Może nie będzie trzeba, jak ją w młynie znajdziemy - kasztelanka sprytnie odłożyła sobie kwestie ostatecznej decyzji.
- Jak karczmarz prawdę mówił o tym młynie, to wolałbym, aby nie tam poszła. - Bękart pogrążył się w ponurych myślach.

Czy oberżysta zapomniał im to rzec, czy też po prostu nie pomyślał, że obcy nie wiedzą, że młyn jest po drugiej stronie Rodanu?
Ciężko to było im teraz ustalić.
Zarośnięty nadbrzeżnymi chaszczami, z dziurawym dachem, złamanym kołem młyńskim… prezentował się jak klasyczna opuszczona ruina. Rodan był tu węższy i zapewne przez to głęboki, ale gdzieniegdzie wystawały głazy sięgające dna i pieniące rzekę pokazując jak nurt jest wartki. Na przeprawę końmi zbyt było tu niebezpiecznie. Z drugiej strony ostatni most jaki widzieli był w okolicach Sion, skąd przyjechali.

[MEDIA]https://marucha.files.wordpress.com/2010/09/100_3481.jpg[/MEDIA]

- Noż ja chęd… - Alexander zmełł w ustach przekleństwo.
- Może tam dalej? Wierzyć mi się nie chce, że przy młynie przeprawy nie ma. - powiedziała Aila i miała rację... w pewnym sensie. Niedaleko znaleźli bowiem kładkę przez rzekę zrobioną z lin i drewnianych dech. Kładka była mocno nadgryziona zębami czasu, lecz wydawało się, że można z niej jeszcze skorzystać. Przynajmniej człowiek mógł.
- Koni tędy nie przeprowadzimy - rzekła szlachcianka na głos to, o czym oboje myśleć musieli w tej chwili.
- Nie wiem czy nas utrzyma … - Alex był sceptyczny. Ile miała ta linowo-drewniana kładka, którą wieśniacy z tej strony rzeki dawniej omijali mosty w drodze do młyna by nie płacić na nich myta? Wygląda jak z czasów gdy ten młyn jeszcze działał.
- Chcesz cofać się do Sion? - Żona spojrzała na niego wzrokiem, mówiącym, że nie mają wyboru.
- Jak na to patrzę, to choćby i do Genewy - mruknął zsiadając z konia. - Potopimy się i tyle z tego będzie.
- Och, daj pokój... jak zawrócimy to idę badać ten klasztor. - Aila spojrzała na niego groźnie.
- Potopimy się… - powtórzył zrezygnowany, ale na to co rzekła już więcej co powiedzieć nie miał. - Ja pierwszy, bo cięższy. Jak pode mną wytrzyma to przejdziesz - dodał spoglądając na żonę z nadzieją iż odpuści.
- Dobra, ale wpierw konie przywiążmy - powiedziała spolegliwie Aila.

Kiedy on przejął od niej uzdę rumaka, dziewczyna, wykorzystując szybkość, jaką dawała jej wampirza krew, ruszyła biegiem przez kładkę, nie zatrzymując się ani nie wahając.
- Ailo!!! - Alexander puścił konie i skoczył ku brzegowi. Widział jak sparciałe sznury tężeją pod jej ciężarem, ale przebiegła, choć pod jej biegiem kilka desek spadło w nurt.
Wściekły przywiązał konie do drzew nad rzeką i zbliżył się do linowej kładki. Kiedyś zapewne wieśniacy chodzili tym z ciężkimi worami mąki.
Dziś…
Wszedł i ostrożnie zaczął przesuwać się do przodu.
Nie dotarł nawet do trzeciej części gdy stare sznury puściły i kładka załamała się pod nim. Spadł w toń rzeki.
- Aleeeex! - usłyszał jeszcze wystraszony głos małżonki niż woda całkiem go pochłonęła.
Mimo że na dworze było ciepło, woda w rzece była lodowata, a jej ostry prąd utrudniał opanowanie ciała. Alexander kilka razy uderzył się boleśnie o ostre kamienie, nim udało mu się jednego z nich złapać. Wreszcie mógł złapać oddech.
- Aleeeex! - słyszał z góry nawoływanie żony, która musiała biegnąć wzdłuż brzegu, ale nie widziała go z powodu wysokich krawędzi koryta.
Przytulony do kamienia prychał wodą i starał się cokolwiek zobaczyć przez łzawiące oczy. Po obu stronach do brzegu było po jakieś dwadzieścia łokci. Niewiele, pod warunkiem, że kto umiał pływać.
- Nie martw się! - odkrzyknął. - Jakoś to… - na chwilę stracił oparcie i pogrążył się w wodzie.
Tymczasem Aila usłyszała z sobą, niedaleko młyna tentent kopyt. Przypadła do krawędzi koryta rzeki, by rozejrzeć się za mężem. Chciała wezwać pomocy, ale pamiętając opowieści karczmarza, wolała nie zwracać na siebie uwagi jeźdźca zanim nie będzie pewna, że jest im przyjazny. Pospiesznie rozejrzała się za jakimś młodym drzewkiem albo solidną gałęzią, którą mogła podsunąć Alexandrowi, by się jej złapał, ale nawet gdyby była taka, to był za daleko by podać mu cokolwiek do pomocy.

Bękart wynurzył się wciąż obejmując jeden z kamieni i łapczywie nabrał powietrza. Udało mu się jako tako ustabilizować, aby nie ześlizgnąć znów i nie dać porwać nurtowi. Inna rzecz, że pływakiem był mizernym, a od Aili dzieliło go sporo jak na jego brak umiejętności pływania.
Temperatura wody jednak przyspieszyła jego desperacką decyzję.
Nabrał powietrza i skoczył w kierunku brzegu, na którym miotała się szlachcianka i zaraz zniknął pod wodą. Nie mogąc nic zrobić z tej odległości, Aila miała dwa wyjścia - zacząć lamentować albo spróbować przeskoczyć rzekę dzięki wampirzej mocy, pobiec do siodła po linę. Druga opcja, o ile wydawała się bardziej kretywna, była wręcz niemożliwa do wykonania - dwa pewne skoki przez szerokie koryto pełne spienionej, wartko płynącej wody. No i jeszcze jeździec - mógłby ustrzelić ją z kuszy, jeśli takową miał przy sobie. Dylemat rozwiązał się sam w pewnym sensie. Jeździec był już blisko i wyraźnie zauważył dziewczynę. Zmierzał w jej stronę, a przy jego siodle zauważyła linę. Już miała wyszarpnąć z pochwy miecz, by przyszykować się do ewentualnego starcia, gdy rozpoznała mężczyznę na końskim grzbiecie - Hans!
- Co ty tu robisz?! - krzyknął rycerz - Wynoś się stąd!
W jego głosie słychać było coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie słyszała - prawdziwy strach. Hans bał się czegoś, uciekał przed tym. Kiedy znalazł się w pobliżu, chcąc wciągnąć szlachciankę na grzbiet konia, ta zobaczyła, że cały jego lewy bark jest zakrwawiony.
- Nie mogę. Alexander spadł! - odkrzyknęła.
- Gdzie?
- Do rzeki! Potrzebuję liny.
Wydawało się, że chwilę Hans walczył sam ze sobą, jakby chciał ich porzucić. Zatrzymał jednak konia i zaczął powoli z niego schodzić, aby jak najmniej urazić ranę. Zresztą blondwłosa niewiasta na niego nie czekała. Odwiązała linę od siodła i szybko wróciła nad brzeg.
- Aleeeeeex! - krzyknęła ze strachem, nie mogąc go nigdzie wypatrzeć.

Nurt rzeki zniósł go, tak że nie mogła go zobaczyć wypatrując tam gdzie, spodziewała się ujrzeć jak wypływa. Zresztą wynurzył się tylko na ulotną chwilę, desperacko wciągając powietrze. Walcząc dziko z nurtem, opił się wody po uszy, ale walczył by za wszelką cenę dostać się do brzegu. W końcu natrafił na coś rękoma i złapawszy podciągnął się.
Złamane koło młyńskie…
Uwiesił się na nim.

Słyszał jej krzyk i chciał odpowiedzieć.
- Tu jes… - zabrzmiało to ciszej niż zamierzał. Zwymiotował wodą.
Na szczęście Aila sama go po chwili dojrzała. Ruszyła więc z liną przewieszoną przez ramię na ratunek małżonkowi. A za nią podążał Hans, prowadząc zdrową ręką wierzchowca.
- Nie możemy tu zostać ani chwili dłużej... musimy uciekać... - mówił, oglądając się raz po raz nerwowo. Tymczasem jednak Aila skupiła się na tym, by trafić liną w zasięg rąk Alexandra.
- Nie trzeba - bękart rzekł znów urywając i znów zwracając solidny haust rzeki. - Przez młyn wyjdę… Tylko kapkę… odpocznę… - sapał.
Zimna woda w której był po pierś jednak wymusiła szybsze działanie, nim odsapnął i przestał pluć wodą. Wspiął się ciężko ku dziurze w ścianie młyna i wgramolił się do środka.

- Szybko, musimy mu pomóc - popędziła Hansa szlachcianka, biegnąć w stronę wejścia do młynu. Hans jednak stanął blady na twarzy.
- Nie... to pułapka... o to im chodziło... - wyrzekł, a w jego oczach pojawił się paniczny strach.
- Im? - zapytała Aila, nie zwalniając. Lecz nim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, usłyszeli to oboje, wycie wilka. Nawoływanie, które... za dnia było czymś dziwnym. W dodatku dochodziło z niedaleka.

Dojście do wejścia do starego młyna było zarośnięte i nie łatwe, toteż Aila straciła chwilę. Drzwi nie było, jeno futryna… W środku panowała względna jasność bo nie było sporej części dachu, a i ściany w wielu miejscach były dziurawe, więc łatwo dostrzegła Alexandra przez otwór wejściowy. Stał w bezruchu na środku przed resztkami mechanizmu i kamieniem młyńskim z pochyloną głową i w bezruchu. Coś było niepokojącego w tym obrazku, podobnie jak zachowaniu Hansa, który wycofał się, twierdząc, że zna niedaleko przeprawę i przyprowadzi ich konie na wypadek gdyby...
Nie dokończył, jednak Aila zrozumiała “gdyby musieli prędko uciekać”.
- Alex? - zapytała cicho.
Nie odpowiedział, tylko schylił się i podniósł coś ze szczątków młyńskiego mechanizmu.
Dopiero wtedy odwrócił się do żony stojącej przed wejściem. Minę miał grobową, gdy wyciągał przed siebie znalezisko…
Prosta suknia, taka jaką nosza zwykle wieśniaczki, tyle że porozdzierana i zakrwawiona prawie cała. Aila skojarzyła niektóre wzorki wyszywane niebieska nicią przy rękawach i dekolcie. Urszula miała taką.
- Alex... - nie była w stanie nic więcej powiedzieć na początku. Dopiero gdy posłyszała kolejne, znacznie bliższe wycie, rzekła z naciskiem: - Alex, musimy uciekać!
- Nie ma krwi… tylko na sukni - odpowiedział wciąż patrząc tępo na makabryczne znalezisko. - Gdzie uciekać, przed kim? - Spojrzał przytomniej na żonę.
- Wilki. Chyba... - dodała, bo właściwie Hans sam nie powiedział dokładnie. - To chyba one napadły męża Aliny. Mówił, że próbowały go tu zagonić. Poszedł po konie... prędko, Alex... jeśli to prawda, będziemy tu uwięzieni!
- Wilki? W dzień? Grupą z gór schodzące do zamieszkałej kotliny? - Zdziwił się i zbliżył do Aili z okrwawionym materiałem w dłoni. - Przecież to absurd.
- Mi to mówisz? Ale sam słyszałeś wycie...
Alex zmarszczył brwi.
- Jeżeli tak, to tu nam się przed wilkami bronić, drzwi wąskie. Uciekając konno nawet mogą dopaść, konia obalić i rozszarpać.
Szlachcianka spojrzała na szaty, które prawdopodobnie należały do Urszuli, jednak nie zaprotestowała. Ufała ocenie męża.
Dobyła miecza, a Alexander też wyciągnął broń, wyglądając przez otwór po drzwiach. Wciąż nie wierzył, aby wilki hasały po zaludnionej dolinie Rodanu tak blisko miasta, ale że na własne uszy słyszał to wycie...
Zaaferowanie małżonki udzieliło mu się. Mocniej ścisnął rękojeść w dłoni.

Nie trwało też długo, gdy w prześwitach dziur w ścianach zaczęły im migać cienie jakieś. Jeśli po prawdzie były to wilki... musiały być ogromne - wielkości Czarnego z Kocich Łbów.
Alex zbladł. Nic z tego nie rozumiał, ale nagle obrona młyna upadła. Przed zwykłymi wilkami można było bronić dostepu przez wejście, ale jeden taki mógłby skoczyć i obalić człeka, a tych wielkich basiorów było tu kilka.
- Ailo… Potrafisz pływać? - szepnął czując gulę w gardle.
- Ja... jako dziecko... pływałam... - odparła, cofając się odruchowo od wejścia do młyna, gdzie słyszeli teraz gardłowe powarkiwanie. Po chwili zobaczyli wsuwający się z wolna do pomieszczenia kształt pyska.

[MEDIA]https://media2.giphy.com/media/n80GjoYatI1MI/giphy.gif[/MEDIA]

- Skacz do rzeki… - bękart wyszeptał. - Tam z tyłu wyrwa w ścianie. - Przyjął postawę obronną gotów uderzyć w wilczy pysk.
- Chodź ze mną... - poprosiła Aila łamiącym się głosem. Posłusznie jednak zaczęła się cofać.
- Uton… - urwał bo coś przyszło mu na myśl. - Ailo… jeżeli masz w sobie jeszcze choć odrobinę ich vitae… użyj. Spal do ostatniej kropli.
- Głupiś! - nagle poczuł jak chwyta go za rękę i szarpie, zmuszając do biegu. Wilczur przy wejściu szczeknął wściekle i skoczył za nimi, to samo jeszcze dwa inne basiory. Gdy wskoczyli do wody, Alexander zaczął tonąć nie potrafiąc utrzymać się na powierzchni. Puścił miecz, który wnet opadł na dno, ale i tak niewiele mu to pomogło.

Aila umiejąc jako tako pływać pomagała Alexandrowi utrzymać się na powierzchni. Niżej młyna Rodan lekko uspokajał swój bieg, tedy choć zmordowani niemożebnie, wyszli w końcu po tej stronie rzeki po której zostawili konie. Kawałek do tego miejsca było, ale Hansa jeszcze nie widzieli, widno przeprawa o której mówił trochę dalej była niż oni spędzili w młynie i przez Rodan przepływali. Kilka wilków obserwowało ich z chaszczy rosnących przy młynie, ale wnet skryły się w gęstwinie nadrzecznych chaszczy.
- Myślałem, że juże po nas - bękart wydusił z siebie spoglądając na małżonkę. - Jużem myślał, że to wilkoczłeki…
- Wilko... - dziewczyna aż jęknęła ze strachu. - To dlatego o tej krwi mówiłeś... Ino jeśli one Ulkę... i tych wcześniejszych... to nie na wiele by nam się to zdało.
Rozejrzała się.
- Słyszysz? - zapytała męża.
Ten co i rusz w rzece łeb mając pod wodą potrząsnął głową by wody z uszu się pozbyć.
- Nie… - rzekł i znów głową pokręcił. - Co mam słyszeć?
Aila uciszyła go gestem dłoni, wyraźnie nasłuchując.
- Nasze konie... są tam, gdzie je zostawiłeś... Hans nie pojechał po nie. - dodała z wyraźnym zawodem w głosie.
- Może go dopadły? - zastanowił się na głos ruszając ku kępie drzew gdzie wierzchowce przywiązał.
Dziewczyna zatkała usta. Drżała na całym ciele, choć ciężko było stwierdzić czy z trwogi czy z zimna.
- Musimy... musimy wynosić się stąd - powiedziała, szczękając zębami.
- Musimy - bękart zgodził się i jakieś zacięcie na jego twarzy się zarysowało. - I Urszulę znaleźć.
Aila podniosła się ciężko z ziemi.
- Przecież widziałeś... myślisz, że ona żyć jeszcze może, skoro... - Przełknęła ślinę. - A co jak ją zeżarły?
- Dziwnym, że zeżarły krwi nie tocząc - mruknął. - We młynie nie brak starych krwawych śladów, może te wilki i rozszarpują intruzów z jakiego powodu? Nie wiem. Ale Suknia mokra była od krwi, od nocy by skrzepła, a poza nią, poza skrawionym materiałem, ni kropli posoki nigdzie nie było.
Kiedy mówił, małżonka pociagnęła go jednak, by do koni jak najszybciej doszli. Tam też mogli się chociaż w koce owinąć.

- Fakt, ale te wilki w ogóle dziwne były... No i że Hansa... i to z koniem... - Znów wyglądała na strapioną, bardziej niż w przypadku Urszuli.
- Za nami, do młyna poszły… Może im umknął jednak? - Alexander nawet nie zauważył, że zaczął pocieszać żonę względem przepadku innego rycerza.
- Może... wracajmy, bo jak na gorączkę legniemy oboje, to nikomu już nie pomożemy. - powiedziała, owijając się kocem na końskim grzbiecie niby opończą, że jeno twarz i dłoń w której lejce trzymała, spod materiału wystawały. Alex zgodził się kiwnięciem głowy. Odjechali.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline