Najwyższa z zakapturzonych postaci (i jak auwazył Jan, najbardziej gniewna) wydała z siebie pomruk i rzekła:
- Wyszczekany jak cały ten plugawy pomiot.
- Ale ma dobry argument - odezwał się męski głos nieznajomego wampira. Wysoki lupin, oraz jego towarzysz, który wcześniej chciał rzygać, gwałtownie odwrócili swoje głowy w jego stronę i wymownie warknęli.
- Wystarczy - wtrącił się trzeci. ostatni zmiennokształtny. Tym razem kobieta. Mężczyźni niechętnie, jednak odstąpili od wampira, nieznajoma zaś kontynuowała:
- To prawda i wiedz, że gdy zdrajca zginie, odwrócimy wzrok od tego miejsca, tak długo, jak wasz pomiot będzie trzymał się blisko kamiennych ścian. Jeśli nie macie zbędnych pytań, wiedźmi trupojad - lupinka machnęła dłonią w stronę kulącego się ze strachu przy drzwiach Krewczeskiego - wywiezie was za mury.