Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2017, 22:35   #25
Mimi
 
Mimi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputacjęMimi ma wspaniałą reputację
Ślepy Pies, Olgierd i Irys późnym popołudniem wybrali się do wójta, aby własnoręcznie podpisać przygotowane wraz z Edanem dokumenty. Dzięki niepowszedniej głupocie Salzmana i nieprzeciętnej charyzmie chłopaka, za wykonanie zadania każdy z drużyny miał otrzymać tysiąc orenów. Na początku wizyty wójt kłaniał się i uśmiechał przymilnie, z każdym składanym podpisem jednakowoż, mina mu rzedła. Pocieszał się jednak w duchu, że tym sposobem, choć kosztownym, zachowa swój stołek w Vildheim, a co ważniejsze – głowę.
Wkrótce jego humor miał ulec znacznej poprawie.


Hamdir, po opuszczeniu pokoju Perełki, wybrał się do domu Smolnika, aby zabrać swoje mienie. Zatrzymany jednak został przez Sifa, co trochę opóźniło jego pakowanie.
Okazało się, że jeden z jego znajomych o podejrzanej profesji widziany był kilka dni temu w Vildheim wraz z załogą swojego statku, "Złotej Nimfy". Hamdir został więc wezwany do wójta, gdzie przepytano go dokładnie o wszystkie szczegóły.

Moira, jak zapowiedziała, udała się do „Przystani” i rozpoczęła przygotowania do nadchodzącej podróży. Była bardzo zadowolona z siebie, w końcu udało jej się przechylić szalę zwycięstwa w grze z Fredrikiem na swoją stronę. Przynajmniej tak jej się zdawało.

Przedziwnym zbiegiem okoliczności dla Hamdira i Moiry, hrabia Volkbert z Roggeven właśnie przybył do Vildheim.
Jak się wkrótce miało okazać, wizyta hrabi nie miała nic wspólnego z brodatym wyspiarzem.
Volkbert zjawił się tu z powodu czarodziejki.


Olgierd

Z dołu karczmy dochodził cichy gwar miejscowych, którzy po długim dniu pracy dysputowali o sprawach ważnych i mniej ważnych nad kuflem piwa. Sif zapukał do pokoju na poddaszu.
Zza drzwi zionął intensywny zapach ziół. Młodzieniec dotknął drzwi i przymknął oczy, marszcząc brwi. Odsunął szybko dłoń, drzwi się uchyliły.
- Oh, witaj Sif. Coś się stało, dowiedzieliście się czegoś z wójtem? – odezwała się cicho Irys.
- Wyruszacie do Redanii. W nocy dokuje tu statek wracający ze Skellige. Wszystko w porządku? – Sif zerknął do wnętrza małego pokoiku. Łóżko obwieszone było ziołami, a na nim leżał półprzytomny Olgierd odziany w same spodnie.
- Tak, Olgierd za dużo wypił na pusty żołądek. Zdarza się najsilniejszym – Irys uśmiechnęła się przepraszająco.
-Dziękuję za informację, Sif. Przygotujemy się do podróży.

Zamknęła drzwi i przysiadła na brzegu łóżka. Czułym gestem przetarła mokre czoło mężczyzny lnianym skrawkiem materiału.
Olgierd zacharczał, zacisnął zęby i spojrzał na nią dzikim wzrokiem. Wbił palce w jej udo. Irys skrzywiła się, nie odsunęła jednak jego ręki. Pogłaskała ją uspokajająco i zacisnęła na niej swoją drobną dłoń.
Nagle plecy mężczyzny wygięły się w łuk, wszystkie mięśnie na jego ciele napięły się, aż do bólu. Rozległ się gardłowy ryk. Dziewczyna przytknęła do jego nosa gałganek nawilżony ziołową esencją. Olgierd opadł na łóżko, łapiąc się za głowę.
- Irys... - mówił z trudem. Jego głos był ochrypły, a źrenice nieludzko powiększone – Powinienem wyjść...
Nie wyszedł jednak. Z głową w ramionach Irys zasnął w końcu, otumaniony silną dawką soku z piłorytki.


Noc
Port Vildheim


Noc była dziwna. Prawie w całości widoczna tarcza księżyca oświetlała dachy budynków zimnym, bladym światłem. Brak wiatru wygładził taflę morza; przypominało wielkie, spokojne jezioro.
Panowała głęboka cisza, jednak tej dziwnej nocy Vildheim nie mogło zasnąć.
Magiczny ogień płonący w latarni oświetlał puste morskie wody. W porcie uwijali się marynarze, kupcy i różnej maści podróżnicy szykowali się do wejścia na pokład redańskiego okrętu, którego światła właśnie pojawiły się na horyzoncie.


Sif pognał po Olgierda i Ślepego, wójt stał przed domem i nerwowo wypatrywał Fredrika i Filianore. Na próżno.
- Jak diaboł ogonem nakrył... – potarł w zamyśleniu brodę i ruszył w stronę Muszelek. Choć nie grzeszył mądrością, wiedział, że teraz już nic nie leży w jego mocy. Wyprzytkał się z całego sekretnego zapasu orenów, który trzymał na czarną godzinę. Musiał wyżalić się Kokardce...

Wczłapywał się po schodach, kiedy nagle stał się ofiarą wybiegającej z zamtuza Perełki. Dziewczyna wpadła na niego w pełnym pędzie i oboje stoczyli się na kamienną uliczkę. Zignorowała wściekłe prychnięcia wójta i wyzwiska rzucane w jej stronę; pozbierała się z ziemi i na łeb na szyję pognała do domu Smolnika, rybaka, z którym pracował i mieszkał Hamdir.

- Hamdir! Musimy ruszać! – Perełka waliła w drzwi jakby się paliło.
Działo się jednak coś znacznie gorszego niż pożar. Ludzie jej ojca byli w wiosce.

Ludzie lorda Ottmira, ojca Perełki, czyhający na nią i Hamdira przybyli do Vildheim przed zmierzchem. Z trojga ludzi dziewczynie udało się zauważyć jednego. I to właśnie z tego powodu biła pięścią w drzwi domu Smolnika.
Nagle krzyknęła i spojrzała się w dół. Z jej klatki piersiowej wystawał bełt.

Drzwi otworzyła Stokrotka, żona Smolnika. Wydarła się w niebogłosy, widząc przed sobą osuwającą się na ziemię dziewczynę. Spojrzała w górę i zauważyła napinającego kuszę mężczyznę. Podszedł bliżej. Światło padające z wnętrza domu oświetlało jego szpetną twarz. Z uśmiechem celował w Stokrotkę.
- Dobry wieczór. Zastałem Hamdira?

 

Ostatnio edytowane przez Mimi : 24-10-2017 o 22:45.
Mimi jest offline