Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2017, 08:37   #21
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację


łośne, znajome głosy docierały do niej, jak przez mgłę, wyprowadzając ją powoli z krainy snu. Ciężko było jej otworzyć oczy, ale gdy już to zrobiła i spojrzała na zegarek stojący na szafce przy łóżku, aż podskoczyła - dochodziła pierwsza! Westchnęła ciężko i usiadła na brzegu skrzypiącego łóżka. Z dołu dochodziły wesołe głosy rozmawiających przyjaciół - Luke'a, Barta i Althei a biorąc pod uwagę, że było już lekko po południu, narzeczony najwyraźniej postanowił dać jej pospać. Wzięła szybki prysznic, ubrała się i zeszła na dół, witana wesoło przez gromadkę w salonie.


Trójka przyjaciół była właśnie w trakcie dekorowania wnętrza domu.
- I jak nam idzie, stara? - Althea wyszczerzyła się.
- Świetnie, prawie pomyślałam, że obudziłam się u kogoś innego w domu - odparła Rylee.
- Luke powiedział nam, że dzieją się tu jakieś dziwne rzeczy. Nie martw się, jesteśmy tu dla ciebie i z tobą. - Zapewniła rudowłosa.
- Dzięki, ale jakoś nie mam nastroju na świętowanie Halloween - powiedziała.
- No daj spokój, do wieczora wszystko będzie dobrze. - Wtrącił się Bart. - Wśród swoich najlepiej, szybko wróci ci nastrój, zobaczysz.
- Miejmy nadzieję. Jest coś do zrobienia?
- Założyła kosmyk włosów za ucho.
- Właściwie to można by się przejechać do sklepu po jakieś przekąski na wieczór. Wiesz, mrożonki i te sprawy - powiedziała Althea. - Załatwicie to z Luke'em, a my z Bartem udekorujemy resztę domu?

Rylee spojrzała na Luke'a, który pokiwał tylko głową.
- No dobra, to zrzutka na żarcie. - Carpenter wyciągnęła dłoń
- Myśleliśmy, że jesteś już tak majętna, że nam postawisz halloween'ową kolację. - Bart się zaśmiał.
- No chyba żartujesz - odrzekła Rylee z delikatnym uśmiechem. - No już, wyskakiwać z pieniążków.
Zrzucili się szybko na zakupy, po czym blondynka zarzuciła swój płazcz i buty, wychodząc z Harmonem na chłodne, październikowe powietrze. Dzień był wyjątkowo ponury - grafitowe chmury wisiały nisko, zwiastując nadchodzący deszcz. Gdy jechali Range Roverem narzeczonego przez krótki, leśny odcinek prowadzący od domu Rylee do miasteczka, kobieta miała wrażenie, że między drzewami czai się coś, co ją obserwuje, niezależnie od tego, gdzie się znajduje.


Po dziesięciu minutach dojechali do Safeway'a, gdzie uzupełnili zapasy na dzisiejszy wieczór. Luke zaopatrzył się w kilka zgrzewek dyniowego piwa, które było słabsze od zwykłego, dzięki czemu istniała szansa, że Bart się nie upije. Przechadzając się między regałami i rozmawiając, Rylee usłyszała nagle obok siebie wypowiadane szeptem słowa, znikające równie szybko, niczym podmuch delikatnego wiatru:
"To już dzisiaj, idę po ciebie..."
Odwróciła się, ale w ich alejce był tylko ojciec z dwójką dzieci, skupiony na tym, jakie płatki śniadaniowe wybrać dla swoich synów.
- Co jest, Rylee? Znowu coś się wydarzyło? - Zapytał poważnie Luke.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline