Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2017, 07:07   #15
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Myśli Annowe przed zaśnięciem pełne były Nataly z klanu Tremere.

Zdawała się Annie obiektywnie brzydsza od niej samej, ale promieniała jakimś ciepłem i wdziękiem, które się u wampierzy zdarzały rzadko. I zupełnie nie współgrały z klanem Tremere. Krzesimir nada jej twarz Annie bez trudu, lecz co potem?

Jaka była, jak się do Patrycjusza zwracała i w jakim języku? To jeno wychwyciła, że dla niego musiał być rodzimym, bo słowa płynęły potoczyście, nie rozbijały się o mur niezrozumienia. Miała tylko imię, klan i parę gestów ukradzionych ze wspomnień Ventrue.

Na szczęście, jeśli plan się powiedzie, nie będą trwonić czasu na pogwarkach.

I sny Annowe pełne były Nataly.

W tych snach Nataly miała sine wargi, i sinowargiego chłopca tuliła do siebie czule i troskliwie. On chłeptał pomrukując jak niemowlę z jej pogryzionej piersi. Na twarzy Tremere malowały się sprzeczne emocje satysfakcji i obrzydzenia, a także chęci odepchnięcia dziecka i przytulenia go jeszcze mocniej. Annie zajęło trochę czasu zrozumienie, dlaczego tak łatwo interpretuje emocje, choć się do sztuki swojej nie ucieka.

To nie była Nataly. To była ona, Anna, z twarzą Nataly, i swój obraz oglądała w lustrze. Opuściła wzrok na sinowargie dziecko przyssane do swojej piersi...

... miała na piersi ślady zębów. A na sobie cudzą, pachnącą kurzem suknię.

Leżała w maleńkiej klitce, chyba należącej do służącej, na pozapadanym łóżku, słoma w sienniku musiała wyschnąć na pył. Drzwi nie były zamknięte, rygiel stał oparty o ścianę obok, ale nieprawdopodobieństwem zdawało jej się, że Libor czy Jitka przemknęli się tuż po zmroku ze stajni, by wgryżć się w jej skórę, kiedy leżała nieprzytomna. Etienne może i by to zrobił, albo miły gospodarz, po którym po prawdzie spodziewać należało się wszystkiego, jak to zwyczajnie po kimś nie do końca w pełni władz umysłowych... ale był ktoś, kto zrobiłby to na pewno.

Z dołu słyszała nalegania Jitki i niemrawe odpowiedzi Patrycjusza. Potem głośniejsze nalegania Jitki i ciszę zamiast responsu. Potem mrukliwe marudzenie Libora, prychanie koni. Wreszcie wszystko ucichło, a w tej ciszy szybkie kroki na schodach zabrzmiały jak tarabany. Po chwili Etienne uchylił drzwi i przypadł do jej kolan.

- Pojechali. Ventrue do kąpieli się sposobi, na samym dole, jest kuchnia ukryta za schodami. Gangrelka balię tam wstawiła. Znalazłem klucz i drzwi do ukrytego pokoju, ale nie otwierają się, choć klucz pasuje. Musiałem odwiesić mu na szyję – przerwał, by pocałować ją w koniuszki palców. - Suknię znalazłem ukrytą pod siennikiem w jego alkowie, chyba chciał ją mieć blisko, jak śpi... Na drugim piętrze jest biblioteka. A przynajmniej była kiedyś. Wyżej wejście na górę, ale nie właziłem. Schody się zarwały, a nie znalazłem drabiny... Jest coś jeszcze. Przeszedłem się po okolicy. Znalazłem grób. Płytki, ale dość długi.
- Myślisz, że ją tam pochował? - zapytała Anna gładząc ghula po brązowych lokach. - Trzeba nam wersje obmyślić. Mogę być duchem lub też można odgrywać me cudowne zmartwychwstanie. Wtedy trzeba zwłoki odkopać i je w pył obrócę. Gdyby go naszło w ziemi kopać by się upewnić czy to możliwe, że Nataly wstała z grobu.
Anna dłoń przysunęła do twarzy i badała nieznany kształt nosa, ust, podbródka. Nie mogła się pozbyć wrażenia obcości. Anna złodziejka ukradła twarz innej kobiecie, coś zyskała ale jakby i coś straciła. Nieco z siebie samej.
- Jeśli w tym grobie ukochaną pochował… to miał ich z tuzin - ocenił sucho Francuz. - Co go nie stawia w najlepszym świetle. Toteż będę stał pod drzwiami i podsłuchiwał, wybacz.
- Aż tyle tam trupów? A co jeśli to ci co zaginęli w tej okolicy? Córka bednarza, ksiądz z Wiednia, krewniaczka lupińska? - biały paluszek postukał w dolną wargę. - Odkopiemy ich i obaczymy na oczy.
- Iż po prostu podróżnych morduje? - Ghul uniósł brew godną świętego na kościelnym obrazie. - A, to inna sprawa. To wszystko w porządku. Zaradnosc, to się chwali… siedzi na dole. Jak tylko jego gangrelska Herodiada usadzila zadek w siodle, porzucił udawanie, że do kąpieli zmierza, i korzenie w fotel wpuścił. Cokolwiek śmierdzi. Ale profity warte są poświęceń.
- Jesteś okrutny - Anna wygładziła suknię. - Może mi się uda go do tej kąpieli wpierw zapędzić. Myślisz, że rozmawiali po czesku? Jako duch mogę chyba śmiało doń przemawiać nie ruszając ustami?
- Unikalbym rozmów w ogóle, zbyt łatwo się potknac. I… hm, pokazywania pleców w kąpieli też bym unikał - uciekł wzrokiem do zaslonietego storami okna.
- Co tam jest? - Anna ujęła jego podbródek i zmusiła by na nią spojrzał. - Coś jest ale… nijak nie widzę. Nawet w lustrze. Mów.
Wił się w jej uścisku i mataczyć próbował, wreszcie odetchnął i w sobie się zebrał.
- Zetrzeć to próbowałem. Już kilka razy… jak spałaś. Nawet gdy mi się uda, wraca następnej nocy. Plamka sinej skóry. Jak u trupa. Wraca, cokolwiek bym nie zrobił. I… zdaje mi się, że rośnie.
Anna pokręciła głową niedowierzając.
- Chcesz mi powiedzieć, że gniję? - Niemal się zaśmiała a znów nie był to zdrowy śmiech. - Ile mam czasu?
- Skąd mam wiedzieć? Towarzyszem wojaka byłem, nie okultysty… acz myślę, że to nie musi się nawet rozrastać w równym tempie… Nie wiem. Ale zaradzimy coś. U Tremerów z Pragi. U Włodka. U Diabła samego. Ale wpierw…. Musisz zdobyć nam pieniądze.
Pokiwała głową i ruszyła do drzwi ale w progu zapytała jeszcze o coś, co jej nie dawało spokoju.
- Jeśli zbrzydnę… zostawisz mnie?
- Moja jesteś, ja twój - odparł po zbyt długiej chwili. - Nie zbrzydniesz mi nigdy.
Anna się uśmiechnęła. Nawet jeśli kłamał na tą chwilę była rada odpowiedziom.
 
Asenat jest offline