Wolfgang trzymając oburącz drąg podszedł do wejścia do spichlerza. Ostrożnie wszedł do środka i zaczął szukać ostatniego jak mu się wydawało porywacza.
Po kilku chwilach znalazł go ukrytego w sianie na górze.
- Wyłaź i spadaj. Pani Elvyra mówi, że nic się nie stało więc jesteś wolny.- Oznajmił podnoszącemu się człowiekowi. Ten trząsł się jak galareta, ale upewniwszy się że może odejść w jednym kawałku ruszył pędem ku wyjściu nie oglądając się za siebie.
***
Techler poczęstował się ofiarowanym naparem.
- Dobre to Pani.- Usmiechnął się i był szczerze zadowolony, że wreszcie coś o innym, ciekawszym smaku ma w ustach niż alkohol czy woda.
- Przechodząc do rzeczy, które by mnie interesowały to zapewne mikstury na wszelkie rany. Na szlaku sporo się może wydarzyć a szybka pomoc mikstury może uratować przed zgonem kogoś z nasz.- Mówił i zastanawiał się nad innymi rzeczami, które by mu były pomocne. Oczywiście mag pomyślał także o bandażu czy ziołach na podstawowe dolegliwości jak przeziębienie czy odciski na stopach.
- Czy może kości jeża posiadasz droga Pani?- Zapytał o jeden ze składników dość często używanego czaru.
- Oczy sowy i może jastrzębia by się znalazły lub możesz polecić kogoś kto będzie takowe posiadał?- Techler dość długą litanie rzeczy mu potrzebnych wymieniał. Odtrutki też się znalazły wśród nich. Niby posiadał odpowiednie czary, ale nie zawsze można było czarować.
***
Młody mag był zadowolony z zakupów, chociaż musiał jeszcze kilka sakiewek zakupić na targu by mieć przy pasie dogodny dostęp do składników i nie musiał marnować czasu na poszukiwanie ich.
Gdy już wracali po zakupach tych dodatkowych natknęli się na dwóch pseudo węglarzy.
- Znowu się zaczyna.- Syknął Wolfgang i sięgnął po trochę puchu.
- Uśpię dziada i udajmy, że zemdlał i go stąd zabierzemy by dowiedzieć się co chcą.- Zaproponował kompanom gdy przyglądali się pajacującym ludziom.