WÄ…tek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2017, 01:02   #221
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Ponad szmer silnika przebił się syk stimpacków i medpaków. Padre zmienił magazynek i także podratował swe nadwyrężone zdrowie.
- Dzięki ci Panie za Twą pomoc i ocalenia nas niegodnych.
A mały zakład rzeźniczy na kołach gnał niczym wiatr…

Maszyna gnała co sił w kołach z oszałamiającą dla komputera pokładowego prędkością dochodzącą momentami nawet do 30 km/h. Jeśli trafił się kawałek ocalałej drogi. Ale rzadko się trafiał bo zwykle trafiali na leje, zawalone drzewa, truchła większych obcych, fragmenty gruzu, stalowe belki a ciał dziesiątków mniejszych xenos jakimi upstrzona była okolica nie było co liczyć. Więc komputer pokładowy stawiając na bezpieczeństwo pasażerów w tak trudnych warunkach i meldując im o licznych awariach, informując o wezwaniu serwisu i pomocy drogowej które jednak nie odpowiadały inaczej niż przyjęciem zgłoszenia i prośbą o cierpliwe czekanie jechał więc raczej zwykle ostrożnie niż szybko.

Mimo to pokancerowana po bombardowaniu, eksplozji granatu, ostrzale, zażartej walce wewnątrz i na wewnątrz kabiny, kłach i pazurach obcych osobówka toczyła się dalej póki nie wyrzęziła ostatniego tchnienia. Zdążyli dojechać do mostu, minąć go, zostawić za sobą, zbliżali się do zakrętu na wschód jaki względnie był ostatnią choć nie krótką prostą i właśnie gdzieś wtedy samochód umarł. Licznik na Obroży pokazywał 3430 m do Checkpoint w linii prostej. Drogą było pewnie trochę dłużej i dalej ale na przełaj przez połamaną bombami dżunglę pewnie i tak by zeszło dłużej.

- Może tam jest jakaś fura? - zapytał Owain wskazując na zachowaną tablicę witającą w jakimś osiedlu. Nawet z tego miejsca widzieli zjazd do niego a wedle map Obroży osiedle zaczynało się z kilkaset metrów dalej choć z drogi na której byli widać było tylko zjazd drogi w dżungli duszącej drogę. Mogli poszukać następnej bryki albo zasuwać z buta te ostatnie kilka kilometrów.

Padre przełożył z plecaka magazynki w brakujące sloty ładownicy. Owain zmienił magazynek na świeży
- Niema co ryzykować szukania bryki. Kilkaset metrów to może być jedna trzecia trasy. - Powiedział Padre. Wyjął z plecaka apteczkę i dał Owainowi, Ten przytoczył do szelek by była pod ręką. Sobie też przytroczył do szelek.
- Po drodze będziemy mieli niezłe tempo, w pół godziny powinniśmy być na miejscu. Jak nic nie wyskoczy z lasu - odparł Owain.
- W drogę. - Zarzucił plecak na ramię i ruszyli. Padre na szpicy, Owain pilnował tyłu.


Podziurawiona wybuchami droga była mimo wszystko łatwiejsza do przejścia niż pojazdem kierowanym przez komputer. Choć pieszo cały ekwipunek trzeba było dźwigać na sobie a obydwa Parchy byli nim nieźle objuczeni. Zdecydowanie bardziej niż zalecały regulaminy na piesze patrole. Owain co chwila ocierał pot z czoła bo lejący się żar z nieba absolutnie nie ułatwiał podróży. Prędkość była raczej ślimacza. W ciągu minuty pokonali może z pół setki metrów, może trochę więcej. Droga wiodła przez dżunglę ale sama w sobie była otwartym terenem. Świetna do obserwacji z tej dżunglii za to słabo się z niej obserwowało to co w dżungli.

I byli pod obserwacją. Dżungla i ta przy drodze i ta w głębi rozbrzmiewała licznymi dźwiękami. Gdzieś trzasnęła gałąź jakby spadła z wysokości czy coś jej w tym pomogło. Gdzieś wciąż dymił się pomniejszy pożar. Co chwila widać było ciała xenos. Czasem te większe, jedno minęli wielki jak jakiegoś nosorożca czy niedźwiedzia z ziemskiej fauny a drobnych ciał o wielu parach odnóży było bez liku. Bombardowanie musiało je położyć pokotem. Ale jednak co mówiły uszy ludzi w Obrożach nadal sporo dla nich zostało. Stwory przemykały tuż za linią drzew. Skrzeczały. Co chwila widać było jakiś ruch między drzewami, między gałęziami. Ale na razie unikały otwartej przestrzeni i otwartego ataku. Jasne jednak było, że towarzyszą i obserwują tylko dwóch dwunogów na środku drogi.

Black 4 i Black 0 nie zaszli zbyt daleko nim coś się zmieniło. Właściwie zaraz za pierwszym stopniem dłuższego zakrętu w jaki zaczęli wchodzić. A przed nimi oprócz skrzeczących dookoła xenos ukazała się zawalidroga. Na zawalidrogę składała się wojskowa ciężarówka ustawiona w ich stronę tyłem. Była nieco przekrzywiona stojąc częściowo w jakimś leju. Xenos w dżungli zasyczały ostrzegawczo. Przybywało ich. Na otwartym terenie drogi nawet te najmniejsze miały okazję zdobyć przytłaczającą przewagę nad dwójką ludzi. Mogły już teraz zaatakować w każdej chwili choć jeszcze trzymały się za kurtyną zgniłozielonego półmroku parnej i potrzaskanej bombardowaniem dżungli. Z leja jaki ozdabiał drogę wychyliła się jakaś sylwetka.

http://cdn.escapistmagazine.com/medi...891/891923.jpg

- Hej! Pomóżcie mi! - krzyknęła do nich dziewczyna z oznaczeniami sierżanta FA. Trzymała w dłoniach szturmówkę i wydawała się spięta. Była jakieś dwadzieścia czy trzydzieści kroków od dwójki Parchów. Podobna odległość dzieliła ich od skrajów dżungli i czających się w niej xenos.

- Sama jesteÅ›?
- zapytał Zciwicki powoli biorąc granat - Bo może być nas za mało. Bryka rozumiem, że nie jest na chodzie?
Owain odruchowo przeczesywał wzrokiem drugą stronę kryjąc plecy Padre. Także brał granat.

- Pośpieszcie się! - krzyknęła ponaglająco dziewczyna z Armii. Gdy podeszli bliżej widzieli ją lepiej. A także to co kryło się na dnie leja. Jakiś pocisk czy bomba. Ogromna. Ale chyba niewybuch. Widać było jak coś w niej się obraca jak radar i błyska diodami. Na samym dnie była dziura na tyle duża by człowiek mógł z pewnym zapasem się przez nią przecisnąć. Widocznie siła uderzenia była tak duża, że przebiła się do czegoś głębiej. - Tam jest moja koleżanka! Wyciągnijcie ją! Bez niej nie rozbroi się tego cholerstwa! - wskazała najpierw na dziurę na dnie leja a potem na bombę. - Ja muszę pilnować aparatury bez tego nas zaleją! I tak nie wiem ile jeszcze zadziała! - kobieta ponagliła obydwu Parchów ponownie wskazując na otwarty laptop lub podobne urządzenie i stojące przy nim dziwne ustrojstwo na małym stojaku. Trzaski i skrzeki xenos z obrzeży dżungli nasilały się.

- Głęboko tam?
- zapytał Owain. - Co to za gówno? - wskazał głową bombę.
- Ile do wybuchu? - zapytał Padre podchodząc.

- Ma czujnik ruchu. Jak wyczuje ruch obcych w pobliżu to wybuchnie. Pośpieszcie się! - sierżant zaczynała frustrować się coraz bardziej widząc zwłokę zamiast działania. - Bez niej nie rozbroi się tej bomby! - ponagliła ich ponownie wskazując na dziurę na dnie leja.

- Jaki to ma zasięg? - zapytał Padre - Weź no zajrzyj do dziury.
Czwórka przykląkł na krawędzi i zajrzał.
- Hej laska, żyjesz? Możesz się ruszać?
- A jak rozbroi bombÄ™ to jaki macie plan? Bo na piechotÄ™ nie uciekniemy.

- Większy niż ktokolwiek zdoła przebiec. Jak bomba będzie rozbrojona to stąd odjedziemy. Zamierzacie stać i gadać czy zrobicie coś wreszcie by uratować jedyną osobę która może rozbroić to cholerstwo? - ciemnowłosa sierżant wykazywała coraz większa irytację na zwłokę w działaniu. W każdej chwili mógł nastąpić atak xenos, a bez sapera nie było co marzyć o saperskiej robocie. Black 4 dał znać, że widzi jakiś kanał. A kawałek dalej coś co wygląda na opuszczoną na jego dnie latarkę. Ale na jego wołanie nikt nie odpowiedział.
- Masz odczyty jej stanu? - zapytał laski Padre, a Owain tymczasem oświetlił dziurę latarką taktyczną. - Masz pewność, że żyje?

- Jeszcze żyje. Zrobicie coś wreszcie by ją uratować czy będziecie tu czekać aż xenoxom się znudzi czekanie w lesie i tu wpadną, bomba wykryje wrogi ruch i wtedy wszystko tutaj szlag trafi? - zapytała sierżant jawnie okazując niezadowolenie ze zwłoki w działaniu jaką wykazywała się para Parchów. Owain zaś w świetle latarki na końcu broni dostrzegł tyle, że tunel gdzieś do połowy wypełniony jest wodą. Światło odbijało się od powierzchni wody więc słabo widać było co jest pod spodem.

- Gdzie z tą bombą jechaliście? Bo przydałaby się podwózka.- Powiedział Padre - I nie przejmuj się wybuchem. Jeśli Bóg ma taki plan dla nas powinniśmy przyjąć go z pokorą.

- Jechałyśmy na lotnisko. Jak to przetrwamy możemy was zabrać ze sobą. A teraz wskakuj do tej cholernej dziury póki jest jeszcze po kogo wskakiwać. Bez niej wszystkich nas tu rozwali z twoim Bogiem czy bez. - syknęła rozzłoszczona sierżant wskazując na dno leja z widoczną dziurą.

- Nie wycieraj sobie gęby Bogiem - konwersacyjny do tej pory ton Padre stwardniał - Bo możesz go spotkać szybciej niż ci się wydaje.
- Wyciągnij laskę - powiedział do Czwórki.
- Dlaczego ja?
- Może z wdzięczności da ci dupy.
- Ruszycie się do kurwy nędzy?
- Pilnuj lasu panienko.

Owain z teatralnym westchnieniem wlazł do dziury.
 
Mike jest offline