To, że w Weissbrucku działają kultyści nie napawało optymizmem. Co gorsza herezja szerzyła się wśród pospólstwa niczym ogień po strzesze podczas najazdu Norsów na Salzenmund.
Bernhardt sposępniał pod wpływem tej refleksji. - Nie wiem jak oni to robią. Gdzie my, gdzie ja, tam oni. Sucze syny. Klątwa nad nami wisi. Przesądny nie jestem do przesady, ale zaczynam wierzyć w mroczne siły nad cesarstwem. Gdzie są łowcy czarownic, gdy ich potrzeba? - łyknął solidny łyk gorzałki i podał Lotharowi do przepicia. - Sprzedajemy łódź i dyla do Delberz. Piechotą wolałbym. Cywilizacja, kultura, zabawy wszeteczne. Zapomnimy się i odpoczniemy. Choć tak po prawdzie, myślę, że prędzej czy później powinniśmy zająć się sprawą tej Etelki Hercog czy jak jej tam dali przy narodzinach... Nie daje mi ona spokoju |