Axel spędził pierwsze chwile po śniadaniu na znalezieniu kupca na skradzioną w Bogenhafen łódź, której drużyna już nie chciała, uważając że to ogniwo łączące ich z sprawą Teugena. Kupiec się znalazł, a jakże. Ale cena jaką oferował była zdecydowanie poniżej wartości rynkowej łodzi. Niemłody już rybak wynalazł dwadzieścia kilka wad i usterek w szalupie, do tego słusznie zauważył, że Axelowi się spieszy i bardzo zależy na sprzedaży, a poza tym wcale nie wygląda na kogoś, kto mógłby być prawowitym właścicielem łódki. No ale w końcu, po długich targach zgodził się ją kupić za dwadzieścia złotych koron, co Axel przyjął z wyraźną ulgą.
Teraz, gdy nie byli już obciążeni balastem kradzionej łodzi, przystąpili do znalezienia transportu, który poniósł by ich w kierunku Delberz. A pierwszym poważnym przystankiem w tej podróży na północ był Altdorf. Szybko udało się im zaokrętować na sporą barkę o wdzięcznej nazwie Zimna Woda, dowodzonej przez Kapitana Datza. Umówili się z nim tak, że za podróż zapłacą po dziesięć szylingów, a w razie kłopotów będą służyć za ochronę i wówczas Datz nie weźmie pieniędzy. A więc teraz oczekiwali na kłopoty...
Szyper dał znak do odbicia od brzegu, marynarze sprawnie odrzucili cumy i barka, odpychana bosakami wolno odsunęła się od nabrzeża. Kapitan skierował ją w stronę śluzy, wiodącej do Kanału Weissbruckiego. I w tym momencie na nabrzeżu pojawiło się dwóch zataczających się łachmaniarzy. Lawirowali tanecznie między dokerami i przechodniami, niebezpiecznie zbliżając się do brzegu rzeki. Coś wykrzykując i śpiewając nieskładnie usiedli na nabrzeżu, dyndając nogami nad wodą. Jeden z nich grzebał sobie w nosie i uchu, a drugi machał w kierunku barki. Wnętrze jego dłoni nie miało naturalnego koloru - było zabarwione na fioletowo.