Całe krótkie zderzenie-zdarzenie - od krzyku do błysku który rozświetlił fioletem i zagotował całą cienistą istotę - trwało może pół minuty. Bardzo intensywne pół minuty..
Plus te kilkanaście sekund fascynującej obserwacji jak efemeryczny byt może jednocześnie nie być, gotować się i być rozdmuchiwany przez myślowe podmuchy po całym pokoju. No i magicznych śladów, które gdyby zbadał ktoś obeznany z Arkanami, zdradziłyby nieco za dużo o Seignie, a już na pewno więcej niż by chciał.
Razem: cała sprawa trwała poniżej minuty. I jak na złość ktoś zdążył się napatoczyć, waląc po drzwiach mieszkania.
- Mike? Wszystko w porządku? - zza drzwi zawołała jakaś mocno wystraszona kobieta. Młoda, sądząc po głosie. I po dźwięku obcasów. Zazgrzytał klucz w zamku.
- Coś się stało? -
Czas naglił. Z jednej strony to tu były ślady, nitka prowadząca do kłębka który rzucił kotu ktoś kto nie bał się nasłać na niego cieniste stwory. A z drugiej, Paradoks zagościł już w tym miejscu i splatanie kolejnych i kolejnych zaklęć by zatrzeć ślady spotkania z kobietą jedynie pogarszałyby naderwanie Rzeczywistości.