Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2017, 08:27   #231
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
W międzyczasie, Night i Fenn wybrali się na poszukiwanie jakiegoś lombardu, by spieniężyć znalezione świecidełka w pewnej kasetce…

Nightfall nie miał problemów ze znajdowaniem miejsc i osób, więc nie obawiał się, że prędzej, czy później trafią na jakiś przybytek wymian wszelakich. Za to nienawidził się targować, a pajace zza lady, żyjący z kupczenia uwielbiali zaniżać wartość oferowanych im przedmiotów. Spojrzał na idącego z boku Fenna.
- Leena trochę się wkurwi, gdybyśmy zakończyli transakcję ostatnim sposobem, a nie mam cierpliwości do pierdolonych handlarzy. Przydałby nam się ktoś od takich spraw.

- Na mnie się nie patrz, nie wiem jak Ty ale ja nawet nie wiem ile to to jest warte. Zawsze można się zgodzić na pierwszą cenę. - Fenn wzruszył ramionami. Wciąż nie był wyspany, dlatego nawet nie miał siły się targować, po treningu złapał ledwo półtorej godzinki snu, podobno w tym czasie reszta dowiedziała się co za statki są w kosmoporcie i radzili której załodzę przykleić karteczkę “Strzelać tutaj”. Dobrze że to przespał.

- Porównałem z cenami aukcji biżuterii o podobnych zdobieniach, masie i próbie. Wychodzi od czterech do pięciu tysięcy - Nightfall nie zwalniając kroku, przyglądał się badawczo Fennowi. - Próbujesz to odpracować, wyłączyć myśli? Samo nasze lądowanie na planecie jest wyrokiem śmierci dla jej mieszkańców. Przez nas nie ma już bazy Craze'a, Mersey to ruina i dopóki żyjemy, wokół będą ginąć ludzie. Nic nie poradzisz, chyba, że strzelisz sobie w łeb, a wcześniej namówisz do tego pozostałych. To by rozwiązało kwestię ostatecznie.

- To co innego. Zawsze obecność ściganych była niebezpieczna dla postronnych, ale podłączenie komuś nadajnika do którego od razu nawalają to już umyślne działanie, to jak zrobienie sobie ludzkiej tarczy. Na to nigdy się nie pisałem, nawet po Ewah. - Suzh sięgnął po błyskotki z pudełka i przyjrzał im się - Cztery tysie za to? Nieźle. W kasetce był jeszcze tysiak, to łącznie daje pięć koła. Sprzedajesz to co ci rzuciłem?

- Tak, żywa gotówka jest mi bardziej potrzebna niż zamrożona w towarze. Tam coś jest - wskazał ręką unoszący się przy ścianie budynku hologram z napisem Pawn Shop. - Nie ma co łazić za długo, chce jeszcze poskładać Iss zanim wpadną goście, a jeśli nie odciągniemy ich uwagi wpadną na pewno. Są trzy kategorie ludzi, ci których życie jest ważne, ci którzy nic nie znaczą oraz ci których najchętniej osobiście bym zabił, a przed śmiercią kilka dni torturował.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/13/06/91/130691a05afecb1cd2c4adfdc0905206.jpg[/MEDIA]

- Taa. Znam kogoś kto się kwalifikuje do tej trzeciej kategorii. - Valarianin pokiwał głową przez chwilę - W takim razie, powiedzmy że masz zastrzelić niewinne dziecko, dzięki temu Ty będziesz bezpieczny, wolny, nikt cię nie będzie ścigał. Ciągniesz za spust? Bez zastanowienia? Bez wahania? - spojrzał się na starego kumpla, ciekawy jak bardzo ten się zmienił.

- Nie wiem w jaki sposób śmierć jednego dzieciaka miałaby powstrzymać Unię przed pościgiem. Rozumiem, że sytuacja z natury hipotetycznych i innych rozwiązań brak. Wbrew wrogiej propagandzie śmierć nie zawsze jest zła. Dziecko z traumatycznymi wspomnieniami, które musiało oglądać agonie swoich bliskich, by chwycić się swoimi małymi rączkami życia, mieć co jeść, prawdopodobnie zacznie w przyszłości żebrać, albo się prostytuować. Śmierć nie zawsze jest zła, nie wiem którą bym wybrał, może jego, może moją własną, a może zajebałbym gościa, który stawia mnie przed takim wyborem - spojrzał wymownie na Fenna. - A przynajmniej mu jebnął.

- Teraz to już fizjologujesz. - stanął przy drzwiach lombardu odwrócony do nich plecami a z ust ex-żołnierza wydobył się śmiech - Ale przynajmniej jest jakieś wahanie. No to wchodźmy do środka, tylko niestety tym razem grzeczni musimy być. - wszedł do środka i ruszył do przodu rozglądając się po pomieszczeniu.

- Zawsze chciałem iść na filologię i pisać poezję - Night przekroczył próg za Fennem. - Dzień dobry - rzucił w głąb lombardu. - Na wstępnych nie docenili awangardowego kolażu mowy wysokiej z językiem rynsztokowym wśród moich wersów i tak skończyła się kariera niespełnionego artysty.

- Jakoś w pisaniu na ścianach kibla Ci to nie przeszkadzało. - stwierdził Suzh zastanawiając się przy tym czy o wiersze mu wcześniej chodziło - Ja tam zawsze miałem zapewniony plan awaryjny na starość. Farma ojca. Ale życie jest przewrotne i chuja z tego wyszło. Dobry. - oparł się o bokiem o ladę i wyciągnął błyskotki na sprzedaż kładąc je na ladzie, kamień szlachetny sztuk jeden, zielony, para kolczyków i dwa pierścionki - Takie coś mamy. - uśmiechnął się do ekspedientki.

[MEDIA]https://cdnb.artstation.com/p/assets/images/images/003/978/047/large/jacek-radwan-cyborg.jpg[/MEDIA]

- Tak, i ten oto łańcuszek... - Night poszedł za przykładem kolegi. - W armii wreszcie znalazłem grono wiernych odbiorców, to i mogłem się realizować. Przyznaję, trochę sodówa uderzyła mi do głowy od nagłej sławy, a później to już ciężko było przestać. Pamiętasz fraszkę "O majorze zasłajgacie i Connely, jego szmacie"? Mówiąc nieskromnie, dobra była - pirat się wyszczerzył.

- Naszyjnik i ten pierścień liczymy jako osobne transakcje. - sprostował Fenn - Jakoś do mnie nie trafiała ta twoja sztuka, ja prosty człowiek jestem. - uśmiechnął się do towarzysza.

~*~*~

Bix tymczasem zadowolony z siebie wyszedł ze statku i zaczął kręcić się w okolicy. A szukał tego co zawsze - okazji do zadymy. A że bogu ducha winnym się nie należało, to rozglądał się za miejscowym elementem. Zgodnie z młotkową logiką koło każdego portu są męty, a wśród nich zawsze prowodyr. I wystarczyło go tylko sprowokować.
Długo nie musiał szukać, szybko wypatrzył ekipę nierobów z szefem, który bawił się z jakąś wydziaraną sunią.
- Kapitanie, cel namierzony, gotowy do rozkręcenia zadymy!

- Którego robota będziesz okładał? - Spytała przez komunikator Leena, obserwując lądowisko z ukrycia… i chyba zauważyła, iż Bix tak nie do końca zrozumiał cały plan - Tylko mi nie mów, że Ty się przymierzasz na tego palanta z cyber-łapami?? Bix, maszynę masz nawalać, Ty ledwo co stoisz na nogach! Dostaniesz klapsa od frajera i padniesz jak długi, a wtedy Ciebie trzeba będzie do szpitala zawozić!

- Nooo, kapitanie bo robot to te, no zniszczenie mienia, wiadomo czyja wina. A jak zwykła bijatyka to nie zawsze, a kapitan nie chciała bym na dołku lądował... - Bix najwyraźniej miał kontakty ze stróżami prawa w jednym kiełbasianym paluszku - Dobra, już szukam czegoś innego. Jebanego automatu z napojkami będzie kurna w sam raz. Przepraszam kapitanie
Brzmiał jakby spotulniał, jak zwykle wtedy jak Leena przywoływałą go do pionu.

[media]https://i.imgur.com/YltrNAm.jpg[/media]

- Patrz jak łazisz zasrańcu! - Ryknął Bix, odpychając złom, który sobie wypatrzył na małą zadymę.

- Pszszszepraszszszam pana - Wyburczał robot - Nic panu nie żżżżżrobiłem...

- I jeszcze mnie kłamcą nazywasz blaszaku? - Wrzasnął Młotek na całego.

No więc się zaczęło…
 
Cai jest offline