Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2017, 14:24   #31
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Mijała właśnie kolejna nadgodzina, którą Inspektor spędzała nad papierami swojej sprawy. Jej myśli akurat odpłynęły na chwilę do prywatnej sprawy, którą było znalezienie nowego mieszkania w tej okolicy. Corday zastanawiała się czy jednak nie odpuścić, czy może apartament hotelowy nie wystarczy jej. Jeszcze do niedawna była przeciwniczką takiego pomysłu, bo przecież łatwo dostać się do takiego pokoju, byle sprzątaczka może dostać kartę i zaczyna się grzebanie w rzeczach osobistych. Ale niedawna jej przygoda pokazała wyraźnie, że mieszkania nawet w najdroższych apartamentowcach mają chujową ochronę i gdy taki Charles Morgan będzie chciał się do niego dostać to się na pewno dostanie.
Nagle rozległ się dzwonek telefonu Iryi, przerywając jej rozmyślania. Na wyświetlaczu pojawiło się nazwisko Collinsa.

Blondynka sięgnęła po urządzenie przyglądając mu się w zdziwieniu. Nie rozumiała czego mógł chcieć od niej.
" Może się upił i mu głupie pomysły do głowy przychodzą?" pomyślała. Nastawiła się sceptycznie do tej rozmowy i przyjęła połączenie.
- Inspektor Corday - odezwała się na powitanie.
- Panno Corday! Te skurwiele zrobiły atak odwetowy! Moja ochrona dostaje niezły wpierdol. Napastników jest podobno kilkunastu. Dałem znać swoim ludziom i jadę na miejsce. Liczę, że może pani to potraktować jako oficjalne zgłoszenie przestępstwa i zaraz się tutaj ktoś pojawi?! - Collins był bardzo przejęty, ale w jego głosie zaskoczenie walczyło o pierwsze miejsce ze złością. Najwidoczniej nie mieściło się w jego głowie, że coś może pójść po jego myśli.

"Musiał ostro po dupie dostać żeby zrozumieć " - to była pierwsza myśl jaka pojawiła się w głowie Iryi gdy usłyszała zgłoszenie Freelancera. Wzięła jednak na poważnie jego słowa.
- Proszę zachować szczególną ostrożność, już wysyłamy radiowozy - odparła z pełną powagą w głosie. Natychmiast wstała zza swojego biurka i prawie biegiem udała się do gabinetu Komendanta.
Sinclair lubił przesiadywać po godzinach. Od rozwodu nic nie ciągnęło go do mieszkania. Corday zastała go w ulubionej pozycji czyli z nogami na biurku, aktami na kolanach, z papierosem i szklanką w dłoniach. Na odgłos gwałtownie otwieranych drzwi bez słowa odwrócił głowę i zmarszczył brwi.
- Znowu strzelanina w lokalu Collinsa. Właśnie się dzieje - powiedziała od progu. - Tym razem mamy oficjalne zgłoszenie od samego właściciela. Kilkunastu napastników, jego ludzie nie dają rady tym razem - dodała i stanęła przed jego biurkiem. - Wysyłam “Małpy” i jadę z nimi - to mówiąc od razu wysłała z telefonu wiadomość by zerwać na nogi odpowiednich ludzi.

Komendant jednym haustem opróżnił szklankę i odstawił ją z głośnym stuknięciem jednocześnie gasząc papierosa w popielniczce.
- Sama nie pojedziesz - rzucił tonem sugerującym brak możliwości jakiejkolwiek dyskusji. Podszedł do wieszaka i ubrał płaszcz. - “Małpy” to tępe ćwoki. Możesz mieć problemy, żeby ich ogarnąć - dodał sprawdzając czy wszystkie komory jego rewolweru są pełne. - Trzeba specjalnego szkolenia żeby umieć mówić do nich tak żeby zrozumieli. - Wypowiadając to jego twarz była poważna, ale oczy były wesołe. Z szuflady wyciągnął kilka szybkoładowaczy i wsunął je do kieszeni płaszcza. - Widzimy się garażu przy moim samochodzie za 5 minut.

***

Samochód komendanta na pierwszy rzut oka Corday nazwałaby rzęchem. Wnętrze jednak emanowało charakterem bardzo spójnym z tym należącym do właściciela. Skórzane sportowe fotele nie były tak wygodne jak u niej w samochodzie, ale za to równie przyjemne w dotyku. Zanim ruszyli Sinclair z namaszczeniem ubrał swoje skórzane rękawiczki samochodowe bez palców, a gdy ruszyli to z piskiem opon i siłą wciaskającą w siedzenie. Silnik musiał przejść specjalny tuning, bo odgłos jaki wydawał w czasie dynamicznej jazdy przez miasto, nie miał nic wspólnego z pomrukiem do jakiego była przyzwyczajona Irya. Na miejsce dotarli szybciej niż gdyby Inspektor sama prowadziła. Komendant zaparkował za rzędem trójkołowych motocykli należących do “Małp”. Blondynka wysiadając z ulgą postawiła stopę na jezdni.

Sytuacja była mocno zaawansowana. Etap negocjacji, jeśli w ogóle jakiś był, został już zakończony. Napastnicy znajdowali się w środku i sprawnie zmieniali pozycje sporadycznie wymieniając ogień z grupą uderzeniową. Dwóch z “Małp”, którzy próbowali dostać się do środka budynku zdążyło już oberwać. Jeden z był niegroźnie ranny w ramię, a drugi dostał śmiertelny postrzał w szyję. Na szczęście ktoś zdążył zaaplikować mu Stasis więc jeśli w ciągu 24 godzin trafi do szpitala to się wyliże. Zdolnych do walki pozostało dziewięciu. Corday z “Małpami” miała do tej pory niewiele wspólnego, ale wszystko co słyszała złego na ich temat się potwierdziło. Bardziej przypominali żołnierzy najgorszego sortu niż służby porządkowe. Wyposażenie również było analogiczne: długa broń i najprymitywniejszy pancerz typu wojskowego. Mieli za to wysokie morale i skuteczność.


Cywile jednak w większości przypadków woleliby prosić o pomoc Inkwizytora niż “Małpę”. Jeden z nich miał kaszkietówkę w czerwonym kolorze, co sugerowało dowódcę. Tylko to odróżniało go od pozostałych.

Sinclair nisko na nogach wysiadł samochodu pochylony przemieścił się w kierunku dowódcy.
Pod osłoną trójkołowca wymienił z nim kilka zdań po czym gestem przywołał do siebie Corday.
- Wygląda na to, że ludzie Collinsa, którzy byli wewnątrz są albo pojmani albo martwi. Napastnicy na wezwanie do poddania się odpowiedzieli ogniem. Tylne wyjście też jest obstawione. Mamy impas.
Komendant wystawił głowę znad pojazdu i zerknął w kierunku budynku.
- A, Collins już jest - skinął głową w kierunku czarnego sedana zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. - Przyjechało więcej jego “chłopaków”, ale ich odwołał jak przyjechały “Małpy” i zostało tylko dwóch, tych co przesłuchiwałaś. - Dowódca, na potoczne określenie Sinclaira, obdarował go ostrym spojrzeniem, ale się nie odezwał.
Uwadze Corday nie umknął pogardliwy sposób w jaki Komendant wypowiedział słowo określające ludzi Collinsa. Wydawało się, że w jego ocenie byli podlejsi niż “Małpy”.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 02-11-2017 o 14:50.
Raga jest offline