Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2017, 11:50   #30
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Nie mogła i nie chciała uwierzyć w to, co usłyszała. Czyżby jej ukochana babka, która zajmowała się nią od dziecka, postanowiła "sprzedać" ją jakiemuś demonowi, czy czymkolwiek ten odrażający pokurcz był? Tylko po to, żeby zrealizować swój cel? Miłość? Przecież Janice miała ją, ona kochała babkę jak nikogo na świecie! Zrobiłaby dla niej wszystko! Serce dziewczyny przepełniło się pustką, żalem i rozczarowaniem. To musiała być prawda, skoro ta maszkara się tutaj pojawiła.

Przypomniała sobie nagle słowa Cerys Hastings. Czyżby Janice zabrała właśnie jej tego mężczyznę o którym mówił stwór?
- Czy to był Ben Hastings? - Zapytała Rylee, cofając się w stronę biurka.
- Dobry strzał, Rylee, rezolutna z ciebie dziewczynka - rzucił sarkastycznie Dyniogłowy. - To był Ben Hastings, w rzeczy samej. Niestety, jak to w przypadku związków, które są czymś wymuszane, w tym przypadku magią, ich relacja nie przetrwała próby czasu. Inna rzecz, że twoja babka zapomniała zaznaczyć w umowie, że Ben ma ją kochać aż do dnia, kiedy odejdzie z tego śmiesznego, ziemskiego padołu. Umowa to jednak umowa i choć twoja kochana babka próbowała negocjować, nie było już odwrotu.
- Kim... czym ty jesteś... - Rylee natrafiła pośladkami na blat biurka. Nie miała już gdzie się cofnąć.
- Och, mam wiele imion, moja droga. Tak, jak przybieram wiele postaci. Dziś jestem tym biednym Jackiem Latarenką, tak uwielbianym przez dzieciaki w Halloween. A przynajmniej kimś w tym stylu. - Zaśmiał się pusto i złowieszczo. - Inni znają mnie jako Hakaela, Tego, Który Pożera Dusze, lub Siódmego po Szatanie. - Dyniogłowy wysunął nagle dlugi, rozdwojony na końcówkach czarny język i oblizał górne zębiska.

Rylee zrobiło się niedobrze i zwymiotowała w kąt pokoju. Nic w rzeczywistości już nie było racjonalne, choć cała opowieść wydawała się być jak najbardziej do rzeczy. Została sprzedana jak przedmiot jakiemuś demonowi z piekieł. Babka nigdy jej nie kochała, te wszystkie okazywane uczucia to była jedynie fasada. Oszukała ją. Okłamała... Mimo to blondynka nie zamierzała się poddać. Szybko powróciła do inkantacji zaklęcia z księgi zostawionej przez Janice. W końcu dobrnęła do końca i zupełnie nic się nie wydarzyło.

Dlaczego to nie działało? Dlaczego to nie działało?! Dlaczego to nie działało?!!

- Proszę cię, chcesz użyć na mnie zaklęcia na odesłanie pomniejszego demona? - Hakael prychnął, zbliżając się do Rylee. - Na mnie potrzeba czegoś więcej, niż jakieś śmieszne uroki spisywane przez wieki przez jakieś śmieszne idiotki uważające się za prawdziwe czarownice.
- Czy... czy to ty zabiłeś Penny?
- Zapytała przez łzy Carpenter.
- Oczywiście. Ona też była moją zapłatą w innej sprawie - odrzekł demon. - Oczy i język wziąłem sobie jako trofea. Mam słabość do takich rzeczy. No ale dość już gadania, czas przejść do meritum sprawy. - Hakael uniósł nóż.
- Poczekaj, poczekaj! - Rylee uniosła ręce. - Może... może możemy się jakoś dogadać? Może mogę ci zaproponować coś w zamian? Sprzedać coś, w zamian za swoje życie?
Dyniogłowy zastanowił się chwilę.
- Niestety, nie masz nic, co by mnie interesowało. Poza twoją duszą oczywiście, którą sprzedała mi Janice - mruknął i ruszył w jej stronę.

Rylee krzyknęła. Nie miała szans, by walczyć z tym czymś, więc podjęła jedyną decyzję, jaka przychodziła jej do głowy. Odwróciła się na pięcie i rzuciła w stronę okna. Zamierzała wyskoczyć przez nie, mając nadzieję, że w miarę miękko wyląduje przed domem. Potem spróbuje uciec do lasu, ile sił w nogach. Żałowała, że nie miała przy sobie kluczyków do samochodu albo przynajmniej komórki, żeby zadzwonić do szeryfa Dwyera. Z drugiej strony, co by mu powiedziała? Że goni ją demon z piekła? To było niedorzeczne. Teraz liczyło się jedynie, by nie dać się zabić,mniej istotne sprawy załatwi się później.

 
Tabasa jest offline