Kobieta wykrzywiła pogardliwie usta.
- Takie upadłe duchy jak wy, nie miałyby żadnych szans z wojownikiem jakim jest Bolesław. Ale kiedy jego ciało będzie leżeć bez ducha, podziurawione waszymi kłami, cuchnące waszym plugastwem, wszyscy młodzi uwierzą. - lupinka machnęła na swoich towarzyszy ucinając jakąkolwiek możliwość by ci się wtrącili. - Ale mądrzy rozumieją, że nigdy nie pozbędziesz się wszystkich żmiji. Toteż zadbam, by wasze martwe dupska wróciły za mury w stanie nienaruszonym... lub jak najmniej naruszonym.
Bolesław będzie otruty, osłabiony. Nie może zginąć z naszych rąk, nasi wieszcze dowiedzieli by się o tym. Co nie oznacza... że nie możemy wam "trochę" pomóc.
- Nie chcecie tego szczura hm? nie moja rzecz wasze gierki, zabierajcie ze sobą akolitę tej wiedźmy - kobieta wskazała na kainitę - my pojedziemy z trupojadem... - słychać było jak Krewczeski głośno przełyka ślinę.
- Wiedźma jest tam, gdzie wojewoda akurat chce