Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2017, 20:58   #221
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Sommerzeit, 2522 roku K.I.
Wielkie Hrabstwo Wissenlandu,
Góry Szare


Im niżej schodzili z góry, tym cieplej było. Krajobraz się zmieniał i pod urwiskiem ze skalną półką, gdzie kolejny raz przyszło im nocować, Chłopcy ze Stirlandu byli zmęczeni trudami górskich wspinaczek. Kolejna krótka, letnia noc w Górach Szarych zakończyła się pięknym wschodem słońca, którego świadkiem był ten, któremu przypadła ostatnia warta.



Sommerzeit, 2522 roku K.I.
Wielkie Hrabstwo Wissenlandu,
okolica Heisenbergu

Po obozowisku ich przyjaciół przy rozstaju drógi z rzeką, została wypalona w miejscu niegdysiejszego namiotu traw oraz zwęglone gałęzie w stercie popiołu paleniska. Aldric i Detlef ze Śmierdziulą, zatrzymywali się w przydrożnej Świątyni Morra, gdzie obydwaj pomagali kapłanowi - nowicjusz Pana Umarłych przy rytach pogrzebowych i kopaniu grobów, zaś Sigmaryta przy tym ostatnim. Wiece się ucieszyli z pojednania drużyny, jako że lata wspólnych przygód na dobre i na złe tworzyło więzi przyjaźni równie mocnych, co krwi.

- Uważać trzeba komu i jak o tym wszystkim powiemy. - zauważył Aldric zanurzając palce w kędzierzawej brodzie.

- Myślicie, że warto powiadomić Herr Markusa Volkarsona? - zapytał Detlef kompanów o kapłana Morra.

Powracający z gór dowiedzieli się od przyjaciół, że w Heisenbergu nie jest dobrze. Choć zamieszki ustały, to wcale bezpiecznie nie jest, a ludzie przestali skakać sobie do gardeł głównie dlatego, że nie mają siły. Wielu mieszczan zginęło w panice i bratobójczych walkach. Do miasteczka przybył oddział straży z garnizonu Meissen i ustaliwszy, że źródłem trucizny jest rzeka, planują górską ekspedycję poszukując miejscowych przewodników. Pełniący obowiązki komendanta straży wydał zarządzenie odnalezienia i podprowadzenia Striladczyków, którzy w Dziurze w Ścianie pierwsi przynieśli wieści o truciu miasta.


Na wszelki wypadek, Bert, Jost i Arno obeszli miasto łukiem, a widząc kolorowy namiot alchemika stojący w tym samym miejscu co niegdyś, dotarli do jego obozu zaraz po zapadnięciu zmroku.

Oprócz chudego uczonego z binoklem w oku i jego brodatego asystentam który aparycją przypominal cyrkowego siłacza, w namiocie spał nikt inny jak Gotte Miller.

- A to wy go znacie? - Jan Vahn ucieszył się. - Światowy to człek, wielce umilił nam opowieściami zeszłą noc. Z miasta uciekł, jako, że Strildczykiem lepiej nie być dzisiaj w Heisenbergu. Odsypia beczułkę wina, którą opróżnił z Brechtem.

Brecht Jugen siedział na kamieniu z uśmiechem od ucha do ucha okolonym bujną brodą.

- Dobry to kompan do picia. Gada ciekawie, pije bez dna w trzewiach, ino łeb do trunków nieco słabszy od mego. - asystent alchemika jak gdyby nigdy nic dmuchał na upieczoną nad ogniem kolbę kukurydzy.

A Gotte nic się nie zmienił przez tych kilka lat. Nadal nosił bujną tapirowaną czuprynę, tylko nos zdawał mu się nieco wydłużyć, ale to być może przez to, że Miller nieco schudł na imperialnych szlakach. Chrapał w najlepsze spowijając wnętrze namiotu zawiesiną kwaśnego aromatu. A ubierał się po swojemu, iż nawet najmodniejsze trendy odważnej mody krzyczały z przerażenia, albo zachwytu!

- No i jak tam polowanie na trolla? - dopytywał się alchemik Jan. - Nie widzę z wami dwóch przyjaciół. - dodał ostrożnie. - Czy wszystko z nimi dobrze?




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline