Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2017, 23:07   #223
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 36 - Odroczenie (35:35) (2/2)


Miejsce: zach obrzeża krateru Max; schron cywilny klubu HH; 3200 m do CH Green 5
Czas: dzień 1; g 35:35; 145 + 60 min do CH Green 5




Green 4



Green 4 jakoś nie musiał specjalnie mocno albo długo przekonywać pozostałą trójkę by otworzyć kolejne pliki. Wszyscy zdawali się ulec ciekawości podobnej do podglądacza obserwującego z kryjówki życie, problemy i sprawy innych. I ich tajemnice. Alle więc wzruszył ramionami, spojrzał na pozostałą dwójkę ale brodaty chemik i stary lekarz też nie wyrażali żadnego oporu. A nawet wyrazili niezobowiązujące zachęty pomrukami i machnięciem dłoni.

- Odpalaj. To lepsze niż jakaś durna opera mydlana. - młody policjant został zachęcony również przez Kozlova który jakoś nie krył się ze swoimi motywacjami. Policjant więc skinął głową i chwilę wahał się jeżdżąc kursorem po półprzezroczystym ekranie. W końcu odpalił któryś z chronologicznie pierwszych zapisów.


Cytat:
- Dzień 9 - wyświetlana Olsen wydawała się całkiem inną osobą. Młodszą, szczęśliwszą no i czystszą. Sceneria też była inna. Wyglądało jak wnętrze jakiejś kajuty albo pokoju w tanim hotelu. Ale było jasno oświetlone i czyste. Detal który wydawał się jasny i oczywisty teraz w tym powszechnym bałaganie jaki panował na wszechobecnym polu bitwy wydawał się aż kłuć w oczy i być strasznie nie na miejscu.

- Udało nam się wykonać połowę zdania. Została nam druga połowa. Ale jestem pozytywnie nastawiona, myślę, że powinniśmy szybko pokonać piętrzące się trudności. - dziewczyna o wytatuowanej twarzy i ciemnych włosach pokiwała głową ale doświadczone oko Horsta wychwyciło spojrzenie w bok. Poza oko kamery. Chyba nie mówiła wszystkiego albo wahała się czy to powiedzieć nawet do swojego dziennika.

- Co prawda wiedzą już raczej, że tu jesteśmy. Będzie nam trudniej. Ale jeśli się sprężyny powinno być dobrze. - Olsen z nagrania wciąż nie patrzyła w oko kamery a więc i nie na czwórkę mężczyzn jaka oglądała to nagranie. Kiwała głową ale Green 4 czuł, że to nadal nie to o czym nie mówiła.

- Los Godfryda jest straszny ale mówi nam jasno, że nie mamy co liczyć na zmiłowanie z rąk rządu. To co mu zrobili… - Olsen przerwała i zaczęła kręcić głową unosząc w górę dłonie jakby pokazywała jaką wielką rybę złapała. Na twarzy jednak błądziło jej zmieszanie i złość.

- Nie wiem czego użyli. Matt mówił, że chyba rzucili go psom na pożarcie. Ale miał ślady jak od jakiś szponów. Wielkich. Psy nie zostawiają takich szponów. Co oni tu trzymają? Jakieś tygrysy? - Olsen prychnęła ze złością i pokręciła głową patrząc tym razem prosto w kamerę a więc i swoich nieplanowanych widzów.

- Mam nadzieję, że nie przybyliśmy za późno. Jeśli to by było… -
przymknęła oczy i przysłoniła usta dłonią jakby bała się tego co o mało nie przeszło jej przez usta. Głowa zaczęła kręcić się mocniej jakby niezgoda i wola oporu w niej rosła. - Musimy przyspieszyć. Inaczej czekają nas straszne rzeczy. Straszniejsze niż ktokolwiek tutaj sobie wyobraża. - powiedziała z wyraźną obawą pospiesznie i szybkim, zdecydowanym ruchem wyłączyła kamerę.

- No patrz. Stuknięta a jednak miała rację. A wypiję za jej zdrowie. - roześmiał się sucho Kozlov wznosząc w górę butelkę z bursztynowym “lekarstwem” o sporej ilości promili.

- No nie mów, że w to wierzysz. Prekognicja nigdy nie została dowiedziona naukowo. Przecież jesteś lekarzem. - Roy pokręcił głową patrząc z wyrzutem na starego lekarza ale ten dostał akurat ataku kaszlu więc nie mógł odpowiedzieć.

- No ale sam widzisz. - Alle odpowiedział zamiast niego wskazując na przezroczysty ekran holo. Vasser spojrzał na niego i na ekran po czym pokręcił przecząco głową.

- Na to musi być jakieś wyjaśnienie. Już w przypadek prędzej uwierzę. - brodacz pokręcił znowu głową wskazując dłonią na ekran.

- Dobra, puszczaj następny. Może się założymy? Ja stawiam, że tam ta mała znowu nas czymś zastrzeli. - Kozlov wydawał się być zadowolony i rozbawiony gdy atak kaszlu mu minął.

- Nie zakładam się. Zakłady nie mają nic wspólnego z nauką. - Roy wydawał się kompletnie nie zainteresowany tym pomysłem starego lekarza ze skłonnością do butelki.

- A o co chcesz się założyć? - temat podchwycił jednak młody gliniarz wychylając się w tył na swoim krześle.

- A o co może się zakładać Rosjanin? O pół litra! - zawołał wesoło stary doktor. Roy pokręcił znowu głową a młody policjant jakby się nad tym zastanawiał.

- No ale ja też myślę, że tam będzie coś fajnego. -
powiedział w końcu po chwili zastanowienia najmłodszy chyba uczestnik dyskusji.

- Ehh. I tak to z wami się umawiać. Dobra to puszczaj i tyle. - gospodarz lokalu naburmuszył się i ramiona mu opadły. Machnął ponaglająco na policjanta i ten zaczął wyszukiwać kolejny film. Ten wybrał gdzieś ze środka listy.


Cytat:
- Dzień 36. - Olsen mówiła wyraźnie zdenerwowanym głosem. Jak bardzo jest zdenerwowana świadczyły trzęsące się palce którymi chwilę mocowała się z zapalniczką i papierosem by razem złożyć komplet zapalonego papierosa. Siedziała chyba w jakimś hotelu lub motelu albo innym mieszkaniu. Była owinięta niebieskim ręcznikiem a czerwony otulał jej głowę i włosy. Wyglądała jakby przed chwilą skończyła kąpiel albo prysznic. Gdzieś blisko kamery leżał pistolet.

- Okrążyli nas. - powiedziała wydmuchując pierwszy kłąb dymu. Przez chwilę trzęsąca się dłoń próbowała trafić w pojedynczy, mokry kosmyk ciemnych włosów aby go odgarnąć znad oka. Ale roztrzęsiona ręka miała problemy z tak prostym gestem. Wedle sztuki medycznej świadczyło to albo o kłopotach z układem nerwowym, skutkiem ubocznym przedawkowania jakichś mocnych środków albo skrajnie silnym stresem. Bo chyba było w tym pokoju zbyt ciepło i wyziębienie można było wykluczyć.

- Musieliśmy uciekać kanałami. Ale te też obstawili. Ale George znalazł przejście. Jakaś szczelina. A tam jaskinie. Weszliśmy tam. A tam… - pokręciła głową i zaciągnęła się mocniej. Albo spazm dreszczu przerwał jej mówienie. Milczała dłuższą chwilę opierając na wolnej dłoni twarz tak bardzo, że nie było widać w ogóle jej oczu. Ale przez to jeszcze dobitniej widać było trzęsącą się brodę która uspokajała się tylko wtedy gdy nie pomalowane usta zaciągały się papierosem.

- Czułam to. Od początku. Jak tylko zobaczyłam tą szczelinę. To tam jest. Czeka. Rośnie. Nie chciałam tam iść. Ale przecież nie mogłam im tego powiedzieć. A zostać równie dobrze mogliśmy strzelić sobie w łeb. Nie. Nie było innego wyjścia. Ale to wyjście było straszne. - Olsen wypruła się nagle kilka szybkich zdań i równie szybko zamilkła jak ucięta nożem. Milczenie znów się przedłużało. Autorka nagrania zaciągnęła się ze trzy razy. Nerwowe, głębokie zaciągnięcia jakie błyskawicznie wyżarły z połowę papierosa. Dłoń zasłaniająca oczy nieco zmieniła położenie by otrzeć ściekającą po policzku kroplę.

- Byliśmy blisko. Tak blisko. To było tuż nad nami. Czułam to. Widziałam. Weszło we mnie. Widziałam nas jak nas widzi. Nie było jeszcze pewne czym jesteśmy. Ale zdążyłam! Znalazłam sposób! I jakoś udało się. Przeszliśmy. To jest takie silne. Takie straszne. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Myślę o tym cały czas. Nie mogę przestać. Coraz trudniej mi się skupić na misji. Na naszej sprawie. Boję się, że zawiodę. Że jestem za słaba. Ale ponieśliśmy tyle ofiar… - dziewczyna z nagrania znów musiała przeżywać świeże dla siebie wydarzenia bo mówiła z nagłym przejęciem jakby działy się tuż obok. A zaraz oklapła i dopadła ją depresja. Dłoń z papierosem wyraźnie błądziła po leżącym pistolecie jakby zastanawiała się czy już go użyć czy jeszcze nie.

- Ale był tam ktoś jeszcze. Kobieta. Blondynka. W egzoszkielecie paramedyka. Była tak blisko! Ona jest z rządu. Ale nie mogłam jej tam zostawić. Nie miała nawet broni. A to coś już ją wyczuło. Czułam to. A ona już prawie tam weszła! Ostrzegłam ją. Ale wtedy to mnie wyczuło. Wysłało te potwory. Kelli i Mason zginęli. Tutti wyciągnęliśmy ale zmarła już na górze. Georga zabrały. O Boże… I ja wiem po co i co mu zrobią… To straszne nikt nie powinien tak ginąć… - kryzys jaki przyszedł był chyba nie do opanowania dla młodej kobiety bo rozpłakała się na dobre. Chwilę próbowała jeszcze z tym walczyć ale w końcu przestała i spazmy, tym razem płaczu zawładnęły jej ciałem. Po omacku wyłączyła kamerę i to był koniec tego nagrania.

Trzech mężczyzn siedziało chwilę w milczeniu przeżywając każdy po swojemu te krótkie nagranie. Niosły ze sobą tak silny ładunek emocji, że nie sposób było przejść im obok tego obojętnie.

- Widzicie? Jakbyśmy się założyli to bym wygrał. - powiedział w końcu stary lekarz i to trochę rozluźniło atmosferę. Pozostali dwaj mężczyźni pokiwali i pokręcili głowami, mruknęli coś nizebyt konkretnie ale dyskusja jakoś się nie kleiła. Zwłaszcza jak się widziało ilość podobnych zapisów.

- Jedziemy dalej? - zapytał niepewnie Alle zerkając pytająco na pozostałych. Ci spojrzeli po sobie trochę z zakłopotaniem ale w końcu znów wykazał się brakiem taktu gospodarz lokalu.

- No leć. Już zaczęliśmy to skończmy. - zachęcił go stary doktor z siwą, szorstką szczeciną na twarzy. Po chwili wahania chemik też pokiwał głową. Alle więc znów uruchomił jakiś zapis, tym razem jeden ze świeższych.


Cytat:
Pojawił się obraz. Wnętrze jakiegoś samochodu. Chyba furgonetka. Kamera w pierwszej chwili miotała się chaotycznie po jej wnętrzu nim skoncentrowała się wreszcie na swojej właścicielce. Ta chyba leżała na boku na podłodze pojazdu i trzymała kamerę w ręku przez co nadal się trzęsła dając mniej wyraźny obraz niż wcześniej odpalone nagrania.

- Pożera mnie! Tonę! Jest takie potężne! - zawyła zrozpaczona kobieta leżąca na podłodze samochodu. Musiała się poruszyć bo obraz zruszył się również. - Ale boi się! Są anioły! Boi się aniołów! Anioły są potężne! Pamięta to! To pamięta wszystko! Jak gwiazdy w galaktyce! I pamięta anioły! Anioły z włóczniami i płonącymi oczami! - kobieta krzyczała w podnieceniu chwytając się rozpaczliwie tych słów jak ostatniej nadziei. Musiała zresztą krzyczeć bo coraz wyraźniej dobiegały odgłosy walki. Wreszcie jakiś strzał musiał trafić w samochód w jakim leżała Olsen bo zasypało ją i widoczną podłogę rozbite szkło. - Musimy wezwać te anioły! Inaczej to pożre wszystko i wszystkich! Tak jak zawsze pożerało wszystko! Będzie rosnąć i się rozmnażać póki będzie miało czym się pożywić! Nic tego nie powstrzyma! - kobieta krzyczała z rozpaczliwą desperacją.

- Czcigodna! Zaraz tu będą! Musimy… - gdzieś blisko musiał podejść czy podbiec jakiś mężczyzna. Też krzyczał i choć nie było go widać w głosie słychać było ponaglenie. Urwał i nagle pojawił się w kadrze. Kędzierzawy facet około trzydziestki martwo wpatrujący się w podłogę. I z szybko powiększającą się czerwoną kałużę wypływającą z tej kędzierzawej głowy. Bezpośrednie trafienie w głowę. Śmierć na miejscu. Obraz znów się zatrząsł jakby kamera razem z właścicielką poruszyła się gwałtownie.

- Mikael! Mikael! - Olsen chyba poruszała świeżo zabitym towarzyszym w rozpaczliwym, odruchowym i bardzo bezsensownym geście.

- Lewa czysta. Kontakt! Niebieski van! - gdzieś niedaleko padła rozkazująca komenda bardzo pasująca do jakichś mundurowych, zwłaszcza policyjnych antyterrorów.

- Policja! Ręce do góry! Poddaj się! - krzyknął zdecydowanie głos zmuszający swoją siłą do posłuszeństwa. Zapewne też wymową wycelowanych luf również.

- O nie… Oni nic nie rozumieją… Są ślepi! - jęknęła Olsen chyba opierając się o ścianę furgonetki. Obraz zakołysał się i zniknął. Wyglądało, że Olsen chyba włożyła spinkę z powrotem we włosy. Ale świadomie czy nie fonia działała nadal.

- Cofnijcie się! Cofnijcie bo się zastrzelę! A chcecie mnie żywą! - w głosie Olsen dało się słyszeć nagłą siłę i zdecydowanie. Słychać było kroki jakby szła po metalowej podłodze pojazdu ale szybko przestała.

- Nie zastrzelisz. Nikogo już więcej nie zastrzelisz. Pik! - ten sam głos odpowiedział nadal nie tracąc pewności siebie. Ledwo powiedział ostatnie słowo gdy padł strzał. Tylko jeden. Dał się słyszeć z bardzo bliska jęk boleści Olsen i zachwiane kroki gdy chyba straciła równowagę. Zaraz potem trzasnął kolejny strzał typowy dla elektrycznego obezwładniacza. Teraz słyszalny łomot był pewnie odgłosem upadającego na podłogę ciała terrorystki. - Brać ją! - krzyknął ten sam facet i z bliska było słychać pospieszny tupot nadbiegajacych kroków i zgrzyt zaciskanych się kajdanek.

- Musiała nie wyłączyć nagrywania. Cholera cały czas się nagrywało. Całkiem długie. - Alle wydawał się zdziwiony tym odkryciem i z zainteresowaniem spojrzał na ostatni zapis. Ale szło to znacznie dłużej niż mieli czas i chęci oglądać.

- A zobacz jak się kończy. - poradził mu Roy który też chyba nie chciał obecnie oglądać w czasie rzeczywistym reszty słuchowiska jakie się nagrało. Alle pokiwał głową i odtworzył gdzieś pod koniec nagrania.


Cytat:
- Jezu są chyba wszędzie! - w ambulatorium rozległ się chyba ku zaskoczeniu wszystkich głos młodego policjanta obsługującego holo. Ten był chyba zdziwiony najbardziej ze wszystkich słuchaczy. Spojrzał na nich nerwowo czerwieniejąc od razu na twarzy.

- Mówiłam wam! Nie słuchaliście! Tylko anioły o płonących oczach mogą to powstrzymać! -
krzyknęła zrozpaczona Olsen a jej głos brzmiał najgłośniej i najwyraźniej bo w kocu była najbliżej spinki.

- Zamknij się cholerna świrusko! Jesteś pojebana jak reszta tych twoich pojebów! Co zrobiliście naszym chłopakom!? - krzyknął jakiś nowy głos. Trochę dalej niż sama Olsen.

- Nie mów tak do czcigodnej! To święta kobieta! I to nie my! To wy naszych rzucaliście tym potworom! - odkrzyknął zdenerwowanym głosem jeszcze ktoś inny. Na zewnątrz dobiegały jakieś niesprecyzowane odgłosy ale brzmiało jak jakiś harmider. Poza krzykami ludzi wewnątrz samochodu wiele z nich zagłuszał pracujący z pełną mocą silnik i włączona syrena policyjna.

- Sam się zamknij! Bo ci knebel założę! Wam obojgu! Banda psychicznych pojebów! - wrzasnął równie zdenerwowany ten drugi głos. Chyba się odwrócił bo zabrzmiał trochę wyraźniej niż wcześniej.

- O kurwa! To nasi! To chyba Karl! - krzyknął nagle przerażony głos Alle a silnik jakby zwolnił obroty.

- Jedź! Nie zatrzymuj się! Już po nich! I po nas jak się teraz zatrzymamy! - krzyknął wkurzony drugi głos ponaglając młodego policjanta do szybszej jazdy. Silnik jednak nadal jakby słabł więc samochód pewnie zwalniał.

- Nie możemy ich tu zostawić! - zaprotestował rozpaczliwie młody gliniarz.

- Możemy! - odkrzyknął sfrustrowany drugi głos i silnik nagle ryknął zwiększając obroty. - Widzisz jakie to proste?! Są już za nami! Teraz jedź! Jedź bo nas tu wszystkich zeżrą jak będziesz się tu mazał! I jak kurwa chcesz tu zapakować jeszcze trzy osoby co? - fuknął rozzłoszczony drugi głos. Przez chwilę słychać było tylko jęki, okrzyki grozy, odgłosy rozpędzonego wozu i wycie pracującej syreny.

- O kurwa! Są na drodze! Jak nas wyprzedziły!? - krzyknął nagle Alle przestraszonym głosem.

- Do klubu! Morvinowicz ma schron pod klubem! - rozkazał ten drugi głos. Samochód pisnał hamulcami i nadwyrężonymi mechanizmami biorąc ostry zakręt. Zaraz potem zahamował ostatecznie. Trzasnęły drzwi i strzały. Słychać było krzyki obcych.

- Bierz ją! I wezmę tego drugiego! - krzyknął nowy głos gdy huknął kolejny strzał. Alle musiał wykonać polecenie bo trzasnęły drzwi i słychać było, że razem z Olsen wychodzą z maszyny.

- Co robisz?! Miałeś go zabrać! Nie zostawiajcie go tam! Przecież one go… Ty jesteś inny niż on, nie zostawiaj go tam, nie zostawiaj tak drugiego człow… - głos Olsen zabrzmiał przerażeniem jakby zdała sobie sprawę z jakiegoś strasznego faktu. Najpierw krzyczała a zaraz potem zwróciła się prosząco chyba do młodszego gliniarza. Szamotanina na chwilę ucichła jakby oboje się zatrzymali. Słychać było wyraźniej bezwładną panikę uciekającej dużej liczby ludzi przetykana czasem wystrzałem i skrzek xenos, czasem dźwięk agonii, ludzi albo obcych. Terrorystka urwała gdy rozległo się krótki odgłos uderzenia i zduszony jęk trafionej kobiety.

- Zamknij się! Do schronu czy chcecie robić za karmę! - krzyknął ten drugi głos. Uderzenie musiało coś urwać albo mechanizm wyczerpał swoje możliwości nagrywania bo tutaj nagranie się skończyło.

Cała trójka mężczyzn wpatrywała się w osłupieniu na obecnie jarzący się łagodną poświatę holo ekran. Stary doktor i brodaty chemik wpatrywali się w młodego policjanta. Ten nie czuł się chyba na siłach spojrzeć na kogokolwiek. Siedział z czerwoną twarzą pocąc się obficie i nerwowo skubiąc krawędź szafki na jakiej wcześniej postawił holo.

- Co ty do cholery robisz? - na scenę wkroczył właściciel drugiego głosu. Spojrzał karcąco na młodszego kolegę stając nad nim. Ten odpowiedział mu milczącym zmieszaniem. - To nie jest do publicznego oglądania kolego. - powiedział odłączając wyłączając spinkę i biorąc ją w pulchną dłoń. - Lepiej by było jakby tego nikt nie oglądał. Prawda? - zapytał Jorgensen głaszcząc spinkę kciukiem przyglądając się jej. Ale gdy zadał pytanie popatrzył na reakcję zebranych mężczyzn. Trójka z nich popatrzyła na niego i na siebie zaniepokojeni i zmieszani.

- Ty ją przeszukiwałeś prawda? - zapytał starszy gliniarz patrząc na młodszego. Ten w końcu skinął głową oblizując nerwowo wargi. - I zdałeś raport z przeszukania prawda? - głowa młodego policjanta znów pokiwała. - Jest tam coś o jakichś nagraniach? - głowa po chwili wahania zaprzeczyła. - No właśnie. Więc nie ma żadnych nagrań. I wszyscy to wiedzą. I wszystkim to pasuje. Chcesz sobie kolego zaszargać papiery, że jesteś gamoń i skutej terrorystce dajesz przemycić niebezpieczne przedmioty? No jak to by ci w cv wyglądało? - zapytał z troską bardziej doświadczonego kolegi swojego młodszego. Alle znów przejechał językiem po wargach i w końcu nie wytrzymał presji i spuścił głowę na dół.

- A ty Kozlov. Przecież ty non stop jesteś napruty. No nawet teraz. Kto tam ci uwierzy w cokolwiek? Z twoją reputacją? Że oglądałeś w norze mafioza film o przygodach terrorystki? - zapytał ironicznie Jorgensen. Kozlov wydawał się niezbyt przejęty. Roześmiał się cicho i znów łyknął swoich leczniczych promili.

- Oj, żebyś się nie zdziwił. - uśmiechnął się do swoich myśli i z zadowoleniem łyknął znowu z butelki.

- Ale chce ci się? - zapytał pulchniejszy z gliniarzy a stary, zaniedbany lekarz o zaskakująco dobrym wyposażeniu ambulatorium wzruszył ramionami i machnął ręką. Gliniarz więc spojrzał na brodacza.

- Ja… Ja myślę, że to jest dowód. Także naukowy. Tam jest wiele cennych informacji. - zaczął mówić Roy ale zaczynał się jąkać i nerwowo zerkać na boki gdy w miarę jak mówił starszy gliniarz zaczął zbliżać się do niego krok za krokiem.

- A ja myślę, że chyba mamy ładnie rozpisane w raporcie dobrze rokującego na przyszłość funkcjonariusza Policji co zatrzymana miała przy sobie. Nie jest zbyt mądre kłócić się z oficjalnymi raportami funkcjonariuszy Policji podczas gdy mają nadzwyczajne uprawnienia ze względu na stan wojenny. Bardzo niemądre. A wyglądasz mi na bystrego faceta Roy. Po co ci kłopoty z nadzwyczajnymi uprawnieniami? - policjant przybrał smutny wyraz twarzy przemieszany z troską jaką powinien przejawiać porządny policjant gdy jakiś obywatel choćby przyjdzie zapytać go o drogę. Roy utkwił jednak spojrzenie w jego dłoni jaka spoczęła na rękojeści składanej pałki.

- Ale… Ale te nagrania… Ta kobieta… Ona… - Roy oderwał wzrok od pałki i sprobował jednak przekonać gliniarza do swoich racji.

- To ścigana przez prawo na terenie całej Federacji terrorystka! Mogę tam pójść i rozwalić jej łeb! I nikt mi nic nie zrobi! Takie mam teraz kurwa prawo! Tak samo jakbym rozwalił tego tu! Medal mi dadzą i nikt złego słowa mi nie powie! I do cholery zrobię to jeśli nie będziecie rozsądnymi facetami! Bardzo mnie to oczywiście zasmuci ale no nie będę miał innego wyjścia. Alle nie piśnie słówka a Kozlovowi wszystko zwisa. To jak bystrzaku? Chcesz mieć ich na sumieniu przez swój durną moralność? Nie zeżrą cię wyrzuty sumienia? - Jorgensen huknął najpierw na naukowca przerywając mu dialog całkiem skutecznie. Do tego położył dłoń na kaburze z pistoletem wskazując głową na Green 4 i drzwi do izolatki gdy mówił o zabójstwie. Właściwie były spore szanse, że w obecnej sytuacji i chaosie walki nikt by naprawdę nie przejmował się jeśli wśród tylu ofiar doszła jakaś terrorystka i Parch. Parcha w końcu mógł zabić każdy i w każdym momencie. Roy nie wytrzymał tej presji i w końcu gdy przygnieciony jeszcze został z drugiej strony wyrzutami sumienia zwiesił głowę patrząc gdzieś w bok i dłużej nie protestował.

- A ty co tu jeszcze robisz? Nie masz czegoś pilnego do załatwienia całkiem gdzie indziej? - Jorgensen jakby przypomniał sobie o czwartym widzu przedstawienia i zwrócił się na koniec do skazańca w Obroży w zielonych barwach.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; 3 km drogi do zjazdu na lotnisko; 3190 m do CH Black 3
Czas: dzień 1; g 35:35; 145 + 60 min do CH Black 3



Black 0






Bomba była spora. Na tyle spora, że nawet gdy leżała w leju po innej eksplozji jej fragment wystawał poza jego krawędź. Rozmiary sugerowały, że służy do niszczenia dużych celów więc musiała mieć o wiele większą moc zniszczenia niż bardziej standardowe bomby, rakietu i pociski jakie usiały lejami okolicę.

Sierżant widząc, że przynajmniej jeden z dwóch Parchów zaczął operację poszukiwawczo - ratunkową popatrzyła na tego który został na powierzchni pytająco - zdziwionym wzrokiem. Potem pokręciła głową i klęknęła przy panelu kontrolnym dziwnego urządzenia na krótkim stojaku. Z tunelu zwiadowca zameldował, że to światełko na dnie kanału to nie tyle latarka ile oświetlenie taktyczne ciężkiej broni, podobnej do tej jaką w ich grupie miał Black 7.

- Pilnuj mi pleców. Muszę wymienić baterię więc przez chwilę impulsator nie będzie działał. - rudowłosa sierżant powiedziała do Black 0. Wyjęła coś z przybornika przy sobie i zaczęła przygotowywać się do wymiany. Wzięła głębszy oddech, przetrzymała go chwilę w płucach i wypuściła po chwili. Zaraz potem jej dłonie wprawnie zaczęły majstrować przy urządzeniu. Padre nie odczuł żadnej zmiany ale zauważył ją wśród otaczającej drogę dżungli. Skrzeki xenos wzmogły się. I zaraz z dżungli wypadły na pobocze pierwsze stwory. Jeśli sierżant się nie myliła to żaden nie mógł dotrzeć do krawędzi leja gdzie namierzyły by je czujniki bomby powodując wybuch i uśmiercając wszystkich.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; kanały pod drogą; 3190 m do CH Black 3
Czas: dzień 1; g 35:35; 145 + 60 min do CH Black 3



Black 4



Zachęcony przez kolegę, Black 4 wskoczył do tunelu. Mętna ciecz sięgnęła mu do pasa a sam kanał był dość klaustrofobiczny. Na szerokość mogły minąć się dwie osoby ale raczej nie były w stanie iść równolegle obok siebie. Pod ziemią wydawał się panować inny świat. Nie było słonecznego światła, nie było zielonego nieba z ogromną tarczą macierzystej planety, nie było tropikalnego gorąca wyciskającego w tym piekarniku siódem poty. Za to było ciemność, chłód i smród. Na dnie kanału gdy podszedł do leżącego światełka okazało się, że to latarka taktyczna przymocowana do ckm.

Dalej były kawałek prostego kanału zakończony drzwiami. Gdy przebrnął przez breję pod te drzwi zza nich usłyszał przytłumione strzały z broni lekkiej, chyba z pistoletu. Oraz oczywiście skrzeki stworzeń. Musiał porządnie szarpnąć drzwiami by przemóc opór wody i niezbyt sprawny mechanizm drzwi. Po drugiej stronie było większe, prostokątne pomieszczenie o może kilkunastu metrach długości lub podobne. Po drugiej stronie przykuwała uwagę kobieta w pancerzu, strzelająca do atakujących ją xenos.





Kobieta była po drugiej stronie więc ją i Black 4 dzieliła długość tych kilkunastu metrów pomieszczenia zawalonego xenosami. Blondynka miała zbyt wiele celów dla jednej lufy by samodzielnie przebić się do wyjścia. Strzelała często i gęsto tak w głąb korytarza jakiego Owain widział tylko wlot jak i w pomieszczenie jakie ich oddzielało. Xenos w nim wbiegały z jego lewej strony i raczej musiały zauważyć i jego całkiem szybko. Ale każdy xenos który skierował by się ku niemu nie mógł skierować się ku strzelającej blondynce. No i każdy xenos jaki skierowałby się na nią nie skierowałby się ku niemu. Przynajmniej póki nie wykońcyłyby tej wojskowej saper. Tylko tych z głębi korytarza za nią nie mógł ani dojrzeć ani sięgnąć ogniem z lufy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline