Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 09:46   #55
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Sidgar usiadł na przeciw swojego brata z gniewnym spojrzeniem. Zanim jednak odezwał się do niego zawołał dziewkę karczemną zamawiając po piwie dla obojga. Po kilku minutowym milczeniu kufle pojawiły się i młodszy brat się odezwał.
- Esmond… Czemu milczałeś?
Starszy z braci pociągnął kilka łyków piwa, dając sobie czas do namysłu nad odpowiedzią.
-Od kilku dni jesteśmy w drodze, nie mam sił by kłócić się z upartym kapłanem. Może rano, gdy opadną emocje i nieco odpoczniemy, uda się dojść do porozumienia
Sidgar prychnął uderzając kuflem o stół. Nie krzyknął jednak, nachylił się i cicho wycedził słowa.
- Ty, ty akurat powinieneś rozumieć. Wiedzieć, że kapłani nic nie wiedzą. Co jak nie znajdziecie innego kapłana na czas? Teraz tyle śniegu, że nikt z pobliskich wsi nie zdąży dojechać.
-Rzekłem już, porozmawiam z nim rano-odpowiedział Esmond marszcząc brwi- Po tym wszystkim nie ma sensu dolewać oliwy do ognia. Chyba że wymagasz ode mnie bym zaciągnął klechę siłą…
Młodszy brat skrzywił się i pokręcił głową. Upił łyk piwa.
- Nie wyglądasz dobrze.
Esmond westchnął. Najwyraźniej czuł się podobnie jak wyglądał.
- Ciebie też dobrze widzieć w zdrowiu, cholernie wyrosłeś odkąd ostatnio Cię widziałem - mruknął prostując się. Kątem oka zerknął na sąsiedni stolik- ale nie do końca podobają mi się twoi znajomi. Co tu robisz?
- Towarzyszę Alexandrowi. - odburknął co znaczyło, że wcześniejsza uwaga nie przypadła mu do gustu.
- My… hmm… powiedzmy, że on ma ten sam problem co ty. Tylko radzi sobie z nim zupełnie inaczej.
-Zwróciłem uwagę na jego oczy. Na czym polega ten sposób?
- On się tego nie boi Esmond. On to akceptuje. Pomaga im. Nie zapija swoich lęków… Ech, może to i nie temat na dzisiaj. Powiedz mi lepiej co u twojej żony? Samą ją zostawiłeś na zimę?
Esmond wbił spojrzenie w blat stołu, kłykcie pobielały gdy zacisnął dłoń na uchu kufla. Milczał chwilę, czując że wracają emocje.
- Nie żyją - odparł w końcu, powoli cedząc słowa. Zmusił się by wyjaśnić co zaszło. Był to winny bratu - napadli na wieś. Spalili domy i zabili kogo tylko się dało… jako jedyny uszedłem.
Sidgar odchylił się wbijając spojrzenie w Esmonda. Gniew na nowo powrócił do jego oczu.
- Kto? - zapytał nachylając się do brata.
- Opętani. Cała banda. Kilku z nich udało mi się dorwać w ostatnich latach, reszta rozpierzchła się po świecie.
Sidgar znów zamilkł na dłuższą chwilę.
- Czy to dlatego? Czy ona..?
- Tak. Choć nikt inny o tym nie wie. Wolałbym by tak zostało- dodał pochylając się.
- A więc to nie były tylko plotki… Jak to jest? Alexander mówił, że to ponoć… specyficznie wygląda.
- Nic przyjemnego, a swego czasu nazbyt częsty to był widok.
Sidgar zamyślił się na moment.
- Może… może chciałbyś dołączyć do nas? Jestem pewien, że Alexander byłby w stanie ci pomóc.
- Obiecałem tym ludziom pomoc, nie mogę się teraz wycofać- Esmond zawiesił na chwile, spoglądając na towarzyszy brata -odkąd zmierzacie?
- Teraz na wschód, wzdłuż lasu. Alexander dopiero na rozstajach powie dokąd dalej. Nigdy nie wiemy dokąd dokładnie idziemy… jest w tym coś ekscytującego.
- Czym zajmowaliście się do tej pory?
- Podążaliśmy za Alexandrem - odpowiedział po chwili zwłoki.
Tym razem to Esmond spojrzał krytycznie na rozmówcę .
- Mnie nie zwiedziesz bracie, zbyt długo w tym wszystkim siedzę. Co robiliście pod jego komenda?
- Słuchaj no, skoro ci nie mówię co dokładnie widać nie mam ochoty się z tobą tym dzielić. - Sidgar ściągnął gniewnie brwi.
- Wybacz bracie, ale nie wiem co mogę ci powiedzieć a co nie
Kątem oka Esmond zobaczył jak Gveir wszedł do karczmy, zamówił rosół i wyszedł na zewnątrz. Ristoff zaś dosiadł się do drugiego stolika.
Łowca odwrócił spojrzenie od drugiego stolika. Nie podobali mu się towarzysze brata, i miał ale przeczucia co do ich planów.
- Jedź z nami- zaproponował krótko.
Sidgar pokręcił głową.
- Nie zostawię Alexandra. Winnym mu to jestem. Za wiele mu zawdzięczam. Gdybyście nie odprowadzali magini, moglibyśmy jeszcze chwilę podróżować razem. Poznałbyś go, może byś się czegoś od niego nauczył. Tak, to nasze drogi rozejdą się jak wcześniej.
Esmond polecił głową.
- Nie będę Cię zmuszał. Oboje mamy swoje zadania
- Hmpf. A mógłbyś się wiele nauczyć. Być kimś więcej niż tym przerażonym, zapijaczonym człowiekiem. - prychnął i wstał aby odejść do swoich.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline