Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 15:00   #12
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Po długiej chwili Ona uspokoiła się o tyle o ile.
Palącym problemem stał się teraz zapchany nos i zapuchnięte oczy. Śmieszne jak przyziemne trudności przysłaniają te bardziej skomplikowane.

Chlipiąc, otarła nos wierzchem dłoni i odsunęła się od Zaara nie patrząc na niego. Podreptała do łazienki by obmyć twarz zimną wodą i doprowadzić się do porządku. Znowu.
Miała kompletną pustkę w głowie, wzrok zdawał się tępy.

W końcu wychynęła z toalety i wróciła do salonu.

Spojrzała na Zapalniczkę i Zaara:
- Wy też… - głos się jej urwał - … też tak potraficie? Mój mąż też?
Jej wzrok jakoś samoistnie omijał Czarnego.

- Twój mąż jest zwykłym człowiekiem. On o nas nie wie - odpowiedział Zaar kompletnie omijając część pierwszą zadanego pytania. Zamiast tego pochylał się nad blatem ławy pełnym rzeczy z jej plecaka. - Te rękawiczki pozwalają wyświetlić na opuszkach i wewnętrznej stronie dłoni linie papilarne. To jest wytrych do otwierania zamków cyfrowych. Takich do których trzeba przyłożyć palec, albo całą dłoń. Programuje się je z telefonu, tableta, albo z komputera.
Dał dziewczynie chwilę na przetrawienie informacji.

Ona czy tam Żenia wściekła się dla odmiany.
- Zaar! - wrzasnęła z bezsilności i aż zacisnęła pięści - Nie możesz najpierw na mnie zwalać tony gówna, żeby potem odpowiadać na to co Ci akurat wygodniejsze!

- Przepraszam - odpowiedział podnosząc się i opierając wygodnie na kanapie.
- Usiądź proszę - wskazał miejsce obok wyciągniętej Anieli. Brunetka pokręciła przecząco. Nie chciała siadać. Nie wiedziała czy będzie w stanie usiedzieć w jednym miejscu na dłużej.
- My obydwoje też tak potrafimy. Choć nie jesteśmy tak czarni jak Czarny - próbował marnym żartem rozładować napięcie.

- Tomek też? - po jej pytaniu rozległ się lekki chrupot gdy brunetka wyłamała sobie palce w stawach. To był odruch, zupełnie nieświadomy gest. - Jest was więcej? Ci od Pentexu to też wil… Ga… tacy jak wy? Mówiłeś, że jesteśmy spokrewnieni. Mój ojciec był taki jak wy. Jak… to znaczy… ja też jestem jak Wy? - Ona wypluwała z siebie pytania jak mini- karabin maszynowy. - PAN eksperymentuje na ludziach czy na was...nas? Ilu jest takich jak wy? Tylko w Polsce? - drobne włoski na karku stanęły, gdy Ona zdała sobie sprawę, że Garou może być dużo, dużo więcej.

- Tak. Tomek też jest garou. Sami między sobą tak siebie nazywamy. Jest nas więcej. Na całym świecie kilkanaście tysięcy. Głównie ameryka północna. Sporo jest nas też w Rosji. W zasadzie jesteśmy wszędzie tam, gdzie w naturalnym środowisku występują wilki.
Mężczyzna skupiał się nad doborem słów. Nie chciał też omijać żadnego z zadanych pytań.
- W Polsce jest nas niewiele. W Wielkopolsce tylko nasza wataha. Tak określamy najmniejsze grupy w naszym społeczeństwie. Wataha zawsze ma swojego alfę. Przywódcę. Jak u wilków. Nim jest u nas Tomek.
W tym czasie czarny wilk znów zaczął się zmieniać, rosnąć.
- Potrafimy przyjmować formę wilka, chodź wszyscy z nas rodzili się jako ludzie. Dlatego przyjmujemy też formy pomiędzy wilkiem a człowiekiem. Między innymi ta potworna forma, którą pokazał ci Czarny chwilę temu. Ty zaś miałaś ojca garou. Bardzo rzadko dziecko garou samo jest garou. Częściej jest krewniakiem. Niesiesz dalej nasz gen. Twoje dzieci mogą być wilkołakami. A że jest nas coraz mniej, to krewniacy są dla nas bardzo cenni. Jako krewniaczka przypadłaś w udziałowi naszemu Alfie.

W tym momencie czarny już sięgał po swoją koszulę.
- To już nie jest aktualne.

Zaar spojrzał na niego zdziwiony. Zdawało się, że i on mógł być zaskoczony. Czarny powoli zapinał koszulę i powiedział wtrącajac się do monologu właściciela mieszkania.

- Ona jest Garou.

Zapalniczka wypluła z ust kawę, którą właśnie zaczęła pić. Po czym powiedziała:
- Że jak kurwa?
Zaar pobladł i tylko z niedowierzaniem powiedział do Czarnego:
- Jesteś pewny?
- Tak - odpowiedział lakonicznie Czarny, po czym dodał zapinając ostatni guzik koszuli:
- I Kojot też jest pewny.

Ona patrzyła to na jedno to na drugie to na trzecie nierozumiejącym spojrzeniem.
- Kto to jest Kojot? Przypadłam w udziale? - powtórzyła kilkukrotnie z naciskiem.

- Jak mogłeś tego nie zauważyć!? - Niemal wykrzyczał Zaar w twarz Czarnemu. Ten jednak tylko wzruszył ramionami. Żenia miała przeświadczenie, że coś podobnego zaszło na balkonie.
- To nie jest ważne w tym momencie. Myślę, że przy przemianie straciła pamięć. Chcę ją zabrać do Kojota i przeprowadzić inicjację.
- Teraz? Przecież ona nic nie wie - mężczyźni zdawali się przestać ją zauważać. Za to Aniela wstała z kanapy i podeszła do skołowanej dziewczyny.
- Chodź - delikatnie łapiąc ją za przedramię pociągnęła w stronę pokoju z kamerą. Ona nie oponowała. Nie miała siły na nic. No może na kolejnego pawia. Czuła zbierający się kwaśny smak w ustach. Jest wilkoła… gar… ojciec… ci tutaj… wydarzenia poranka…

- To sen? To jakiś koszmar? - mamrotała pod nosem, gdy umysł bronił się z całych sił - To nie dzieje się naprawdę… obudzę się zaraz…

- To dzieje się za szybko. Wiem. - Dziewczyna zdawała się nie żywić urazy za wcześniejsze wydarzenia.
- Chłopcy mają swoje zabawy. Skaczą sobie do oczu. Niestety. Jest nas coraz mniej. Słyszałam, że Zaar powiedział coś o ekoterroryźmie - dziewczyna przysunęła sobie stolik barowy i podsunęła drugi Żenii.
- Ekoterroryzm to ogólne uproszczenie. Pentex jest emanacją pewnych sił, które nienawidzą wilkołaków i chcą doprowadzić do upadku ludzkości. My musimy się temu przeciwstawić. Bronimy ludzkości. Wiem, że to popieprzone. Sporej części nie ma jak zrozumieć od razu. Widzisz, to że jesteśmy tacy jacy jesteśmy wynika z naszej więzi ze światem duchów. Myślę, że łatwo uwierzyć w to, że jakieś duchy istnieją. Zwłaszcza jak się przed chwilą widziało potwora w salonie. W każdym razie duchy są w tym całym biznesie dość ważne. Zobacz.
Aniela podała jej GPSa, którego wcześniej miała na motocyklu.
- Dzięki temu cię znalazłam. Czarny jest czymś jakby szamanem. On odprawia swoje czary mary nad różnymi rzeczami i ułatwia nam tę walkę z Pentexem. Czy to sen? Hmm, nie. Snem było to o czym myślałaś jako o normalnym życiu. Teraz się budzisz.

Zapalniczka mówiła dość chaotycznie. Brakowało jej obycia jakie miał Zaar. Brakowało jej tego uspokajającego tonu głosu. No i w przeciwieństwie do Zaara Zapalniczka nie lubiła owijać w bawełnę.
- Burak chciał cię bzyknąć i zapłodnić. Po to są głównie krewniaczki. Niosą gen, dają szansę na wilkołacze potomstwo. A tu dupa. Okazało się, że nasz Szaman się pomylił. Że jesteś pełnoprawną Garou. Więc nie może cię zapłodnić. Bo to byłoby jakby bzyknąć siostrę. Nie mam pojęcia, czemu Czarny się walnął. Ale zasłużył na dostanie w mordę. Szamani nie powinni się mylić w takich rzeczach. To grozi złamaniem li… - przerwała nagle - pewnych zasad. Zasad, które nigdy nie powinny być łamane.

- Aha. No tak - Ona kiwała głową jak automat - Bzyknąć i zapłodnić. Ale ja mam męża. - zdziwiła się uprzejmie wpatrując się w GPS - Krewniacy to takie krowy rozpłodowe? Jak tak to czemu się zgodził na ten cały PAN? Macie tu jakiś alkohol? - nagle poczuła, że zdecydowanie musi się napić. - A ten Kojot to co? Jakiś kolejny Garou? I przepraszam. - Ona zeskoczyła ze stołka i ruszyła do kuchni. Zaczęła gwałtownie przeglądać szafki w poszukiwaniu jakiegokolwiek alkoholu. Kolejne szafki odsłaniały garnki, talerze, szklanki. Zajrzała też do lodówki, gdzie były cztery piwa. Nie, piwo nie było tym na co miała ochotę. Sprawdziła jeszcze szafkę niżej, pod blatem. Ale też bezowocnie. Wtedy do kuchni weszła Aniela. W dłoni trzymała butelkę Johnego Walkera.
- Zaar trzyma je w salonie. Podaj też szklankę dla mnie.

Ona nalała sporą porcję dla Anieli. Podała jej szklankę.
Sama nie bawiła się w nalewanie w kolejne naczynie. Przystawiła butelkę do ust i na wdechu pociągnęła kilka głębokich łyków. Rozkaszlała się pryskając alkoholem wokół. Oczy załzawiły na nowo. Z zacięciem przystawiła Wędrowniczka ponownie do ust i golnęła kolejną porcję, krzywiąc się i zaciskając powieki.

Dysząc ciężko jak po biegu, zgięła się w pół z butelką już przy kolanie.

- I co ja mam teraz do kurwy nędzy zrobić?! - gniew w niej się kotłował do spółki z alkoholem. Ten szalony rollercoaster nie tylko przybierał na szybkości ale na coraz bardziej szaleńczych zakrętasach - Ja pierdolę!

Aniela usiadła na blacie kuchennym i beztrosko zwiesiła nogi na szafce.
- Młoda, na moje to masz kompletnie przesrane.
Napiła się ze szklanki i skrzywiła nieco.
- Jak ja widzę, co tu zaszło. Miałaś jakiś swój cel. Cholera wie. Znaleźć ojca? Załatwić kogoś? Nie wiem. Nigdy o tym nie gadałaś. Znalazłaś Zaara. Przyszłaś. Skumplowałaś się z nami. I ok. Polubiłam cię. Fajnie mieć jakąś laskę, a nie męczyć się z tymi tam - podbródkiem wskazała wyjście z kuchni - bo oni umieją się tylko na piąchy dogadać. Nie wiem skąd tak naprawdę cię przywiało. Ale pomagałaś nam. A my pomagaliśmy tobie. Cholera wie na co natrafiłaś w akademi nakuk. Nie wiem, czy pracowałaś tam jako obiekt badawczy, czy chodziłaś sprzątać. W każdym razie coś znalazłaś. Wtedy się zmieniłaś. Stałaś się skryta. Zaar załatwiał ci fałszywe dokumenty. Nawet w zeszłym tygodniu była imprezka pożegnalna. Burak to olał, bo mu się jego klacz rozpłodowa zmywała. On naprawdę ma nawalone na tym punkcie. Cała jego rodzina miała.
Pociągnęła kolejny łyk.
- Z jakiegoś powodu Czarny się pomylił. Nie poznał, że jesteś jedną z nas. Może za dużo pije? Każdy z nas ma swoje wady - patrzyła na dno szklanki w jakimś zamyśleniu.
- W Łodzi coś poszło nie tak. Zniknęłaś. Straciłaś pamięć. Przeszłaś przemianę. Przemiany nie da się cofnąć. Ale pamięć warto byłoby odzyskać. Bez sensu przez te zaskoczenia przechodzić drugi raz.

Ona za cel postawiła sobie obecnie upicie się.
Biorąc pod uwagę, że jedyny posiłek tego dnia zwróciła kilka godzin wcześniej, szło jej dość skutecznie.
- Może to Burak ma coś wspólnego z tym całym - szepnęła i zrobiła kółko obok skroni czując przyjemny stan lekkiego otępienia rozlewający się po ciele wraz z alkoholem. - Jak wam pomagałam? - Ona lekko czknęła. - i kto ten Kojot, hm?

- Burak? Wątpię. Wiesz, on nie jest specjalnie rozgarnięty. Zaar mógłby nam przewodzić. I w zasadzie to robi. Ale Tomek jest alfą. Lubi sobie warknąć. Podkreślić co to nie on. Ale nie wpadłby jak wyprać ci mózg.
Aniela przechyliła się i otworzyła zamrażalnik. Wrzuciła do szklanki dwie kostki lodu. Sięgnęła po butelkę z trunkiem, zanim Żenia opróżniła całość. Wlała sobie obfitą porcję.
- Jesteś złodziejką. Dobrze radzisz sobie z zamkami. Kieszonkowiec z ciebie nieco gorszy, ale umiesz się wyłgać. Przynajmniej raz ci się udało.
Napiła się ze szklanki. Tym razem nie skwasiła się tak jak za pierwszym razem.
- A Kojot? Cóż, jak się obcuje z duchami, to warto mieć ducha opiekuńczego.

Podciągnęła rękaw kurtki odsłaniając przedramię. Oczom Żenii ukazał się tatuaż.

Głowa kojota.

- Kojot opiekuje się nami. A my opiekujemy się nim.
- Za Kojota! - osiągająca skrupulatnie swój cel brunetka wzniosła flaszkę i potrząsnęła nią w toaście według niej sarkastycznym - Szkoda, że jak taki opiekuńczy to zabrał mi wspomnienia. - parsknęła, podciągając opadające krótkie spodenki Zaara. Nieważne, że to niekoniecznie Kojot był odpowiedzialny. Żenia czy tam Ona zamajtała butelką przyglądając się końcówce alkoholu. - Ale to by wyjaśniało jakim cudem spierdoliłam policjantom. - zmrużyła jedno oko i dmuchnęła w grzywkę, po czym z uporem pijaka na twarzy ruszyła ku salonowi pociągając ostro z butelki.


Ledwie przekroczyła próg salonu i już poczuła jak nagle sufit zmienia kąt. Robił to bardzo szybko. Zaskakująco w tym samym czasie podłoga ruszyła wprost na nią, żeby ją zaatakować. Wyciągnęła przed siebie dłoń, by odeprzeć szarżę szalonego parkietu. Po chwili zapadła w ciemność.
 
corax jest offline