Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 22:29   #236
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Noga już była w porządku. Kość się ładnie zrosła. Tkanki zasklepiły. Doc’a trochę martwiło to, że utrzymywał Rose zbyt długo w śpiączce farmakologicznej. To mogło być groźne. W końcu jednak zaczął powoli zmniejszać dawkę leku i czekał aż Rose zacznie się.. wychodzić z fazy snu.
- Nie tak mocno!! - Krzyknęła nagle dziewczyna, zrywając się do pozycji siedzącej. Momentalnie złapała się za głowę, po czym zaczęła jęczeć pod nosem.
- A więc reakcje u ciebie w porządku. Jak się czujesz? Nie mdli cię?- zapytał z uśmiechem Dave podając Rose skręta, którego zwinął przed chwilą.
- Ja... - Wymamrotała ruda, po czym jej się paskudnie odbiło, i puściła pawia na podłogę, na wpół wisząc z kapsuły medycznej. Dłuższą chwilę trwało jej prężenie się niczym kot, zakończone sporym pluciem. W końcu się uspokoiła, choć zwinęła w kłębek, cicho zawodząc pod nosem.
- Oj oj.. nie narzekaj.Chcesz się czegoś napić?- doktorek odstąpił od dziewczyny, by wziąć flaszkę ze swoich “medycznych” zapasów.
- Rum.. całkiem niezły.- rzekł wracając z nią, by mogła przepłukać gardło.
- Chcesz żebym znowu…? - Szepnęła Rose.
- Żebyś znowu… co?- zapytał zdziwiony Doc.
- Geeez… no żebym znowu rzygnęła? - Powiedziała ruda.
- Przepłucz chociaż usta. Coś cię boli?- zapytał mężczyzna wzruszając ramionami.
- Nie chcę teraz pić - Tym razem Rose już syknęła poważnym tonem - Boli mnie głowa, brzuch i noga - dodała.
- Naprawdę? - Bullit badawczo nachylił się ku nodze aktorki i zaczął wodzić po niej dłońmi.- Wydaje się w porządku. Skany wcześniejsze też potwierdzają, że wszystko zrosło się dobrze. Może to bóle fantomowe?
- Bóle co? - Dziewczyna leżała, jak leżała, nie ruszając się ani o centymetr - Ale blizny nie będzie co?
- Przy obecnej technologii, to nie… blizn nie ma.- Doc usiadł z butelką rumu i łyknął. W końcu.. nie mogła się zmarnować.-Więc… już ci lepiej?
- No tak trochę.. - Odpowiedziała - Tylko mi teraz zimno... - Odrobinę się powierciła w miejscu.
- Jesteś goła pod respiratorem… ale mam tu gdzieś twoje ciuchy.- Doc wstał i ruszył po ubrania Rose.-Spróbuj usiąść.
- Jak to goła?? - Rose uniosła głowę, spoglądając na mężczyznę - Ty świntuchu... - Uśmiechnęła się pod nosem.
- Mogę cię rozgrzać jeśli chcesz.- odparł ze śmiechem Bullit i spojrzał na ślady jej wymiocin na podłodze.-Ale raczej powinnaś się oszczędzać przez parę godzin i unikać wysiłku.
- Dobrze panie doktorze, nie będę się wysilała... - Powiedziała Rose, po czym okręciła się na plecy, rozchylając jednocześnie nieco nogi. Własnymi dłońmi objęła swoje piersi, przesłaniając je w ten sposób, po czym zamknęła oczy.
- Niegrzeczna dziewczynka.- zaśmiał się Doc i dodał smutnym tonem.-Poza tym… jest sprawa… ten film… ten mój plan. Chyba nici z niego będą. Sorki… ale sama rozumiesz. Sytuacja się zamotała.
- Nie rozumiem? - Spojrzała na niego, jednocześnie zamykając uda.
- Cała akcja została odwołana. Nie będzie zapłaty, nie będzie filmu.- westchnął smętnie doktorek.- Uciekliśmy z tamtej planety, po drodze dostając bęcki. Zaszyjemy się gdzieś.. i wrócimy do… pirackiej roboty, może? Tak czy siak… pozostaje twoja sprawa. Postaram się odstawić ciebie całą i zdrową na najbliższą bezpieczną i cywilizowaną planetę. Tam już pewnie sama sobie poradzisz.
- Piraci?! - Rose wrzasnęła, zrywając się z miejsca, po czym… przydzwoniła głową w na wpół otwartą klapę kapsuły. Zwinęła się z bólu, znów lądując na miejscu, po czym okręciła się w miejscu, mocno wypinając nagi tyłek.
- Piraci tak na pół etatu… ale ostatnio to się zmieniło.- mruknął Doc zerkając na jej nagie cztery litery łakomym spojrzeniem.-Ale tym się nie martw. Jesteś członkiem załogi, a nie branką więc możesz odejść przy pierwszej okazji.
Tyle że żadna okazja nie rysowała się na horyzoncie obecnie.
- Ał, ał, ał... - Rose teraz trzymała się za czoło, kilka razy przebierając nogami. W końcu opadła na brzuszek, po czym głośno westchnęła.
- Co to jest “branka”? - Spytała.
- No ty… chyba powinnaś wiedzieć. Generalnie to porwana kobieta… niewolnica. W filmach zwykle taka branka służy do łóżkowych uciech załogi.- wyjaśnił Bullit “fachowo”.- W filmach twojej branży się pojawia taka rola. Ale jak wspomniałem, nie masz co kłopotać tym swojej ślicznej główki.
- To dobrze, tak? - Spytał rudzielec, tym razem podkładając obie dłonie pod policzek. Leżała tak sobie naga, na brzuszku, z zamkniętymi oczkami, i w końcu zaczęła znowu przebierać figlarnie nogami - Powiedziałeś, że możesz mnie ogrzać...
- A poza tym? Co planujesz teraz w związku z sytuacją?- Doc zbliżył się do Rose i ta poczuła zimne kropelki rumu na swej pupie, a potem całkiem ciepły język zbierający je z jej skóry.- Poznam cię z Leeną, jakoś się dogadacie.

Rose zachłysnęła się powietrzem, po czym jej ciało naprężyło się, stając jeszcze bardziej jędrne, kształtne… apetyczne?
- Ja się jej trochę boję - Szepnęła dziewczyna.
- Nie ma czego.- mruczał Doc wodząc językiem po pośladkach Rose i pomiędzy nimi.-Tak czy siak kajutę już masz. Ciało… zdrowe. Wszystko… jesst … w jakże najlepszym...porządku.
Do języka dołączyła dłoń Dave masująca stanowczo owe jędrne pośladki aktorki.

Rose zaczęła głęboko oddychać, jednocześnie nieco rozchylając nóżki, by ułatwić mężczyźnie dostęp do zakamarków swego ciałka.
- Czyli… och… zostanę… mmmm… z wami? Ooooo…. - Dziewczyna zaczęła z lekka drżeć na całym ciele.
Leżała na brzuchu, więc Docowi trudno było sięgnąć ustami, ale palce wsunęły się pomiędzy uda aktorki i delikatnie zajęły pieszczotą jej groty rozkoszy. Powoli, acz z wyczuciem budował żar w jej ciele ruchami swych palców.
- Przez jakiś czas...gościem. A potem… to zależy od ciebie.- stwierdził z uśmiechem Dave delikatnie kąsając pupę Rose.
- Ty to robisz specjalnie, co nie? - Mruknęła rudowłosa, po czym… perfidnie i bezpruderyjnie rozchyliła palcami dłoni swoje pośladki, otwierając dostęp do swych największych zakamarków. Jednocześnie wypięła samą pupcię nieco w górę.
Trochę tak rzeczywiście robił… podświadomie opierał się oczywistej pokusie. Ale z naturą nie wygrasz. Spodnie i gatki opadły, a Doc niezgrabnie wpakował się do kapsuły. Klęcząc przed apetycznymi krągłościami aktoreczki, chwycił za nie i połączył się z kochanką powolnym ruchem bioder. Kolejne jednak już takie powolne nie były, ani delikatne, gdy Rose zaczęła być przypierana do kapsuły na której leżała.
- Ooooch…. mmmm… o tak! - Pojękiwała Rose - Też… lubisz… tak… mocno? - Nawet w pewnym momencie zachichotała.
- Lubię… wiele rzeczy… a ty…- Doc napierał biodrami na dziewczynę, by załatwić sobie i jej przyjemność. Głównie sobie, bo w końcu Rose… aktorką z pewnością była pierwszorzędną. I grała teraz swoją ulubioną rolę. Więc figle były intensywne, gwałtowne i dość krótkie.
- O tak! Tak! Właśnie tak! Nie przerywaaaaaaaaaaaaaaaj!! - Rudowłosa jęczała na całego osiągając szybko stan ekstazy. Przez całe jej ciało przeszła fala wyczuwalnych dreszczy, aż załamały się w końcu pod nią nóżki, i znów opadła na brzuszek, ciężko dysząc.
- Więęęc….- odezwał się po dłuższej chwili Doc siadając obok leżącej dziewczyny i masując ją po pupie. -Póki co nie możemy cię wypuścić. Następna planeta… jakakolwiek będzie, raczej nie będzie odpowiednia by cię tam zostawi. Ale gdy trafimy na jakąś miłą planetkę i bezpieczną, będziesz mogła opuścić Feniksa. Do tego czasu… możesz poprawiać morale załogi gotowaniem i na inne sposoby jakie masz ochotę.
- Ale kaska i tak będzie... - Rose kilka razy figlarnie pomachała nóżkami, bardziej niż pytanie, oznajmiając stwierdzenie? - To mnie zrobiliście w czarną dziurę… powinnam być zła?
- Możesz mi dać klapsy jeśli polepszy ci to humor.- stwierdził Bullit i podrapał się po karku.-Mamy trochę broni na sprzedaż. Spytam Leeny czy nie odpaliła by ci części z niej w ramach rekompensaty, no i żarcie i przelot masz za darmo. I inne atrakcje jakie trafią się po drodze. Jak choćby niedawne jacuzzi.
- A chciałbyś? Znaczy się… te klapsy? - Rose spojrzała na niego z nieco perfidnym uśmieszkiem - Bo taki sprzęcik, do takich zabaw, też mam...
- Domyślam się. Może później… dam wam się wyżyć na mnie wraz z Vis.- rzekł z uśmiechem Doc uznając że im więcej takich figli będzie w trójkę, tym lżej mu będzie na sercu wobec Darakanki.
- A do tych atrakcji, to też strzelanie do mnie? Bo takie rzeczy mnie nie bawią… powinnam was zaskarżyć o porwanie. Co najmniej! - Rudowłosa pacnęła mężczyznę dłonią po biodrze.
- Nie martw się. Będziesz bezpiecznie dbała o nasze morale na tyłach. Zadbamy o twój jędrny kuperek.- stwierdził z uśmiechem Bullit.
- Powiedzmy, że wierzę - Powiedziała dziewczyna, rozglądając się wokół - To co, sprzątamy, czy jak?
- Ja sprzątam. Ty dostaniesz szpitalny kitelek i możesz ruszyć się do swego pokoiku. Nikt twoich rzeczy nie ruszał, więc będziesz mogła ubrać w coś bardziej ci pasującego. I witamy na pokładzie. Potem pogadam o twoim statusie z Leeną.- stwierdził z uśmiechem Doc.
- Dobra, to chwilowe “na razie” - Rose wygramoliła się z kapsuły, sięgnęła po kitelek, po czym w końcu opuściła ambulatorium, posyłając Docowi ostatni uśmiech, udając się do swojej kajuty…


Zaś Dave zajął się porządkowaniem gabinetu, a potem postanowił odpocząć od pacjentek i ruszył do siebie.Gdy Doc w końcu trafił do swojej kajuty, zastał w niej czekającą już na niego Vis i to w wyjątkowo marnym nastroju. Dziewczyna siedziała na łóżku, oparta plecami o ścianę i wpatrywała się ze smętną miną w ścianę przeciwną.
- Będę miała kłopoty - oznajmiła wchodzącemu, nie patrząc na niego, zamiast tego chwyciła końcówkę ogona i zaczęła się nią bawić jakby nie wiedziała co powinna z rękami począć.
- Przesadzasz. To ja będę miał kłopoty.- westchnął Doc siadając koło nie i głaszcząc ją po głowie.-Co się stało?
- Nie naprawię Archona - jęknęła, spoglądając na niego z łezkami skrzącymi się w kącikach oczu. - Całkiem spieprzyłam sprawę. Nie ma szans żeby był zrobiony w czasie, który chce kapitan. No i popsułam części więc bez nowych też nie ruszy. Nie wiem co się dzieje, nic mi nie wychodzi - jęczała dalej, pociągając nosem niczym mała dziewczynka co to się wywaliła i otarła kolano.
- Archon był dziełem życia innego mechanika. - przypomniał dziewczynie Bullit.- Nie da się go łatwo naprawić. Ale z czasem… kto wie.
- Powinnam spokojnie dać sobie radę - zaprzeczyła, kręcąc głową z gniewem.- Po prostu coś się popsuło i tyle. U mnie… Głodna jestem - zakończyła mruknięciem wydobywającym się spod nosa bowiem zwiesiła głowę, jakby to że była głodna też było czymś co najmniej katastrofalnym, a już na pewno niewłaściwym lub złym.
-W kuchni jest żarcie, a pod łóżkiem czekoladki.- przypomniał Dave nadal głaszcząc Darakankę po głowie.- Za dużo od siebie wymagasz i działasz pod dużą presją. A to zawsze szkodzi pomysłowości.
Vis nie odpowiedziała, zamiast tego odwróciła twarz w stronę jego ręki i wysunęła język by polizać skórę.
- Nie mam ochoty na czekoladki - odparła, wpatrzona w rękę jakby nie mogła od niej oderwać wzroku.
- A na co?- zapytał Doc czując zwinny języczek Darakanki na swej skórze. Wiedział co prawda jaka jest odpowiedź. I przez to już pojawiła się nieśmiała reakcja jego ciała.
- Krew - odpowiedziała, unosząc dłonie by przytrzymać upatrzoną część doktorkowego ciała na wypadek gdyby ta postanowiła zwiać z jej zasięgu. Nadal badała przy tym skórę językiem, starając się określić najlepsze miejsce z którego mogła by wytoczyć wspomniany płyn.
- Krew? Skąd taki… pomysł?- tym go lekko zaskoczyła. I bardzo zaniepokoiła.
- No bo jestem głodna - powtórzyła jakby to wyjaśniało wszystko, co w jej przypadku równało się prawdzie. - To jakiś problem? - oderwała wreszcie spojrzenie i przeniosła je na twarz doktorka.
- Picie krwi jest niezdrowe. Zwłaszcza dla tego z którego jest ona spijana. To… duży problem.- stwierdził Bullit w zamyśleniu nie bardzo wiedząc co myśleć o tej sytuacji.
- Hmm… - mruknęła, puszczając rękę i wycofując się nieco. - Noo to… Mamy może jakieś zapasy krwi? Może wystarczy - zasugerowała, chociaż niechętnie i bez większego przekonania.
- No dobra.. wbij swe ząbki. - mruknął w końcu Doc zdając sobie sprawę, że w sumie to może z jego winy, nabrała takich apetytów.
Odpowiedział mu radosny uśmiech, który odsłonił ostre niczym igły, kły.
- Dzięki - pisnęła wesoło, po czym z powrotem złapała za rękę i już bez zwlekania, czy też dania doktorkowi szansy na zmianę zdania, wbiła w nią ów nowy nabytek w uzębieniu. Zrobiła to jednak delikatnie, chociaż bez wątpienia czynność ta nie była pozbawiona bólu.
- No cóż… muszę od ciebie dbać.- stwierdził Bullit jakoś tak smętnie. Za to wynagrodził to sobie chwytając Drakankę, to za pupę to za podstawę ogona, pieszcząc ją intensywnymi ruchami dłoni, by odciągnąć uwagę od bólu i utraty krwi.
Chłepcąca krew Vis zamruczała, wypinając części swojego ciała, które zainteresowały doktorka, ale karmienia przy tym nie przerywała dopóki nie poczuła, że wystarczy. Chwilę to trwało bo kły dużych otworów nie zrobiły i o każdy łyk trzeba się było postarać. Gdy jednak skończyła, oblizała usta, a następnie zlizała krew z ręki doktorka. Niestety, zagoić ran nie była w stanie.
- Już mi lepiej - poinformowała wpierw beztrosko, zaraz jednak spoważniała. - Nie umiem ich zaleczyć - wyjaśniła przepraszająco.
- W to nie wątpię. Poszukaj dużej starej torby pod łóżkiem.- mruknął Bullit dając mocnego klapsa w pośladek dziewczyny i przyglądając się ranie.
Od razu zabrała się za spełnienie jego życzenia, bo i ta wyciekająca wciąż krew działała na nią w nieco niepokojący sposób więc wolała nie zwlekać i od razu zająć się powstrzymaniej jej i ogólnym zakryciem rany. Wciskając głowę pod łóżko zaczęła przesuwać znajdujące się tam szpargały, przy okazji natrafiając na jakieś woreczki o nieznanej jej zawartości za to dziwnym zapachu. W końcu jednak znalazła, pomiędzy innymi rzeczami, wspomnianą przez doktorka torbę i z radosnym okrzykiem wyciągnęła ją i położyła na łóżku.
- Boli? - zapytała, ponownie przechodząc nagłą zmianę nastroju, przy okazji zapominając o koronkowych stringach, które także pod łóżkiem znalazła, a które zdecydowanie do niej nie należały.
- Tak. Ale nie z takimi ranami sobie radziłem.- Doc szybko otworzył torbę wyciągając z niej dziwne przedmioty kojarzące się Vis z… praktykami “szamańskimi” lub czymś podobnym. Bullit bowiem trzymał w niej narzędzia które używał w praktykach lekarskich na Axionie. W miejscu gdzie łatwiej było o kulkę w łeb niż o baterię. Szybko i sprawnie założył sobie opatrunek uciskowy z bandaży na dłoń obiecując sobie potem bardziej fachowe i nowoczesne podleczenie. Póki co, to musiało wystarczyć.
Darakanka obserwowała jego działania na przemian czując się radosna i smutna, to znowu zaniepokojona i rozkosznie rozleniwiona.
- Nie… Nie gniewasz się o to? - zdobyła się w końcu na pytanie, spuszczając głowę bo w końcu wygrało zawstydzenie że tak go do muru przyparła i w sumie nie dała szansy wycofania się. No, prawie nie dała.
- Nie. Nie. To chyba oznacza, że jesteś dorosłą kobietą czy coś w tym stylu?- wymruczał Doc wyraźnie zamyślony i przyglądając się obandażowanej ręce.- Często tak masz?
- To był pierwszy raz - przyznała, wznawiając zabawę ogonem. - To… Jeżeli masz rację to by znaczyło że za wcześnie zwiałam z domu ale… No, niewiele wiem o tych sprawach… Znaczy tych związanych z kastą, z której pochodzę bo jakoś nigdy… - Przygryzła język, bo jak zwykle zaczęła pleść co jej ślina naniosła i trzeba było zastosować ostrzejszy środek powstrzymujący. - Wiem jednak że to się będzie powtarzać - poinformowała bo tyle akurat zapamiętała, chociaż informacje te dopiero wygrzebywała z odmętów pamięci, pogrzebanych pod tonami innych, bardziej interesujących wspomnień.
- A właściwie to … jaka ty kasta jesteś?- zapytał Doc chwytając ogon Vis u podstawy i pieszcząc go leniwie powolnym ruchem dłoni.
- Less - odparła, mrużąc oczy z zadowolenia wywołanego dotykiem dłoni Doc’a. - Moja gałąź rodziny zajmuje się głównie spokojnymi zawodami, nie wykraczającymi poza bezpieczne mury miasta, chociaż inne gałęzie nie są już takie pokojowe. Less to głównie drapieżnicy - wyjaśniła. - Nie wiem zbyt wiele na ich temat. Nigdy mnie to nie interesowało. Roboty były znacznie ciekawsze i mniej osądzające. Mój ojciec jest górnikiem wydobywającym diamenty, a matka uczy. Marni z nich drapieżcy - dokończyła, rzucając kolejne garście informacji o rodzinie, którą opuściła z lekkim sercem i za którą nigdy nie tęskniła.
- No nie wiem… kiełki masz ostre.- mruczał Doc wędrując spojrzeniem po kształtnym ciele Darakanki. Kto by pomyślał, że taka kuszące niewiniątko jest krwiopijcą. Stary Edgar co prawda bredził, że wszystkie baby są pijawkami. Ale kto by tam wierzył bimbrownikowi i pijaczynie.
- Kolejna rzecz, która mnie od nich odróżnia - wzruszyła ramionami, dotykając palcem ponownie wysuniętych kłów. - Będę się musiała chyba do nich przyzwyczaić. Będą ci przeszkadzać? - zapytała, wbijając w doktorka wzrok.
-Zobaczymy… - Doc pchnął Vis do tyłu, sprawiając że wylądowała plecami na łóżku, po czym nachylił się z wyraźnym zamiarem pocałowania jej ust.
Vis jak najbardziej taki sposób sprawdzenia pasował. Roześmiała się przy zmianie pozycji, po czym wyciągnęła ręce by otulić nimi szyję doktorka.
- Tylko się nie skalecz - ostrzegła, oblizując wargi na samą myśl o kroplach krwi, które mogłaby zlizać z ust doktorka.
- Hej… bez takich.- wymruczał Bullit muskając wargi Darakanki swoimi, językiem zaś sięgając ku jej języczkowi i wodząc delikatnie i ostrożnie po jej kiełkach.
- Bez… jakich? - zapytała, zanim oplotła swój język wokół jego i przyciągnęła ich twarze bliżej, domagając się pogłębienia pocałunku i tym samym, przynajmniej na chwilę, uniemożliwiając doktorkowi odpowiedź na pytanie.
Bullit już zresztą zapomniał o czym mówili rozkoszując się pocałunkiem i wodząc po kombinezonie Vis swymi dłońmi, jakby chciał go rozerwać pazurami na piersiach i jej prawym boku. Co oczywiście było niemożliwe, bo doktorek pazurów nie miał.
Na pomoc przyszedł mu ogon dziewczyny, który wsunął się między ich ciała i zabrał za rozsuwanie suwaka, który więził ciało Vis w owym kombinezonie. Dłonie Darakanki pomocne w tej czynności być nie mogły, bowiem zajmowały się masowaniem tyłu głowy doktorka i jego pleców, starając się przy tym pozbawić go górnej części ubioru.
Doc szarpnął jej kombinezonem odsłaniając krągłe piersi i teraz to Vis poczuła jak zębami kąsa je… delikatnie, oraz pieści ustami jej szczyty.
- Bez straszenia.- wymruczał pomiędzy pieszczotami.
- Straszenia? - sapnęła, ponad wszelką miarę zdziwiona Vis, chociaż zbieranie myśli szło jej już z pewnym trudem. - Jakiego… straszenia? - dopytywała, a doktorkowi coraz bardziej zaczynało grozić to, że się wkrótce pozbędzie koszuli i to w brutalny sposób bowiem dłonie dziewczyny zdecydowanie cierpliwością się nie wykazywały w kwestii jej zdejmowania.
Docowi też temat umykał, gdy pomagał Vis pozbywać się swojego ubrania. Przylegając ciałem do dziewczyny i całując jej szyję i obojczyki z trudem wymruczał.
- No… ząbkami… straszenia.
- O… - coś miała dodać do tej litery ale jej chwilowo umknęło, więc skupiła się na tym, na czym była w stanie, a było to muskanie wargami płatka ucha doktorka, i przesuwanie paznokciami po skórze jego pleców, zmierzając w kierunku pasa, który to kierunek nader interesujący się jej wydawał.
- Ostrzeżenie - wydukała w końcu, gdy kolejne litery wskoczyły na swoje miejsce. - Dobrze… smakujesz. Nie chciała... bym… chciała przesadzić - dukała jakoś dalej, jednocześnie wciskając dłoń między ich splecione ze sobą ciała by dobrać się do paska spodni doktorka.
- Więc… musimy…. pilnować, by na coś innego miała większy apetyt niż na krew.- Doc cmoknął czule dziewczynę w usta. Wyślizgnął się z jej objęć wstając i stojąc… przyglądał się Vis, jednocześnie rozbierając z reszty ubrań, poczynając od spodni i bielizny pod nią.
- To nie powinno stanowić problemu - wyznała, wijąc się na łóżku by zsunąć z siebie kombinezon, który wyjątkowo jej w tej chwili przeszkadzał. - W tej chwili mam wyjątkowo naglący apetyt… Głód wręcz i to na coś zdecydowanie bardziej stałego niż krew. Zdecydowanie - powtórzyła, wbijając wygłodniały wzrok wpierw w twarz doktorka, a później ciut niżej i niżej i wreszcie zatrzymując go nieco poniżej pasa, uśmiechając się przy tym psotnie.
- Też jestem głodny.- mówił Doc z prężącym się dumnie “ogonkiem” i wędrował spojrzeniem po nagim ciele Vis.-Masz ochotę na delektowanie się czy szybką przekąskę.
- Niech pomyślę - zaczęła, stukając palcem w dolną wargę i zapraszająco rozsuwając uda. - Jedna i druga opcja ma swoje zalety - drążyła temat, podkulając nogę i wodząc stopą po pośladkach doktorka. - A co dzisiaj jest specjalnością szefa… kuchni? - zapytała, wyginając ciało i przesuwając językiem po wargach.
- Długo… i intensywnie…- Bullit przyglądał się z ciepłym uśmiechem leżącej Vis pozwalając dziewczynie na droczenie się z jego i własnym apetytem. I zachowywaniem jak dziewczynka w sklepie ze słodyczami.
Dziewczyna zaś była w wyśmienitym humorze do takich zabaw. Porcja krwi którą wypiła sprawiała, że poziom energii utrzymywał się jej na wysokim szczeblu. Miała ochotę psocić więc zamiast leżeć i prężyć się przed doktorkiem, podniosła się do pozycji siedzącej i z poważną miną, której to utrzymanie sprawiało jej pewne problemy, zaczęła oceniać wzrokiem, a następnie dotykiem dłoni, owe danie główne które na jej decyzję oczekiwało.
- Długo mówisz…? - zapytała, wysuwając swój język, który zdecydowanie do tego określenia pasował i muskając nim sam czubek owego dania, smakując je niczym wytrawny koneser.
-Długo…- Bullit miał jakieś plany względem Vis, ale Darakanka sprawiła że o wszystkich zapomniał, czując jak języczek tańczył na czubku jego własnego ogonka wprawiając go w drżenie i jednocześnie hipnotyzując jak zaklinaczka węży… no… wężyka.
Usta darakanki wygięły się w łuk będący oznaką zadowolenia. Dłonie przeniosły na pośladki i zaczęły je masować, nie omieszkając drapnąć raz czy dwa, nieco powyżej ich linii, na wysokości pasa. Do języka z kolei dołączyły także usta, chociaż ostrożnie. W końcu trzeba było wypracować nową metodę owych nader przyjemnych czynności, by przypadkiem nie zahaczyć kiełkami o tą wrażliwą część doktorka. Nauka jednak problemu Vis nigdy nie sprawiała.
A Doc nie narzekał… było mu zresztą trudno, pomiędzy głośnymi oddechami i jękami, powiedzieć cokolwiek. Opierając się dłońmi o głowę Vis i drżąc, spoglądał w dół z ciepłym uśmiechem na twarzy i pożądaniem w oczach.
Jego partnerka zaś przeprowadzić zdołała także lekką zmianę pozycji, na taką, która do owych czynności zdawała się odpowiedniejsza, nie przerywając przy tym jednak pieszczot, przynajmniej języczkiem. Ułożyła się wygodnie, przysiadając pośladkami na piętach i dopiero zyskawszy stabilność powróciła do głównych badań nad obiektem zainteresowania, względnie daniem głównym. Jak zwał tak zwał. Usta ponownie w ruch poszły, tym razem śmielej i zdecydowanie głębiej się zapuszczając. Ruchy nabrały też rytmu, współpracując z języczkiem, który to okazjonalnie wysuwał się z nader niewielkiej przestrzeni jaka się czasem tworzyła między wargami, a badanym obiektem, by zapuszczać się nawet dalej i badać rejony dla ust niedostępne.
I rozkoszować się reakcją jaką wywoływała swymi badaniami. Jakże drżał ów wężyk, jakże się on prężył pod jej pieszczotami, jakże smakował i samym Dociem i pożądaniem. Jakże bliski był oddania hołdu jej talentom i nakarmienia Vis innym rodzajem “smakołyku”.
Smakołyku, którego pozyskaniem zajmowała się z pasją i wyraźną przyjemnością. Podobnie jak wcześniej krew, tak teraz i to nowe danie było wysysane z niego w sposób sprawny i nieprzerwany, okraszony pieszczotami dłoni, których nieprzerwany ruch wspomagał działania ust.
I w odpowiedzi słyszała jęki, a im bardziej skupiała się wysysaniu smakołyka, tym więcej go Bullit dawał, aż w końcu w głośnym jękiem Doc oddał Vis wszystko.
[i]- Łobuzica.[i]- rzekł acz bez wyrzutu w głosie.
- Że niby ja? - zapytała niewinnym głosikiem, śmiejąc się przy tym beztrosko. - Nie mam pojęcia o czym mówisz - dodała, oblizując wargi i opadając z powrotem na plecy, zadowolona z siebie i syta.
- Będę musiał więc przesłuchać cię… zmusić żebyś przyznała się.- odparł z “groźbą” w głosie doktorek, rozchylając szeroko uda Darakanki i nachylając się.-O… chyba znalazłem twój słaby punkcik.
I jak na potwierdzenie tych słów, nachylił się by muskać ów punkcik językiem, tuż nad jej kwiatuszkiem kobiecości. Powoli i stanowczo wodził czubkiem języka po nim i dookoła niego. Skupił się tylko na tym obszarze jej ciała.
Vis miała właśnie coś odpowiedzieć, ale się jej ta sztuka nie udała. Gwałtownie wciągnięte powietrze zatamowało słowa, uniemożliwiając im opuszczenie ust dziewczyny. Zdecydowanie nie miała nic przeciwko takiemu dochodzeniu, przeprowadzonemu przez wprawny w wydobywaniu zeznań język doktorka. Wręcz przeciwnie, z radością zarzuciła mu nogi na barki i wplotła palce we włosy, przyciągając bliżej i oddając się przyjemności.
A Bullit oplatając jej nogi własnymi ramionami zabrał się za przesłuchanie. Jego język pocierał i tańczył wokół owego wrażliwego obszaru Vis pieszcząc go zachłannie.
Zupełnie zapomniał o najważniejszej kwestii podczas takiego przesłuchania: zadawaniu pytań.
Zamiast jego usta zajmowały się jedynie tym drobnym, acz wrażliwym, obszarem ciała Darakanki, celowo pomijając resztę.
I wprawiając ciało dziewczyny w drżenie. Z ust Vis wyrywały się coraz to dosadniejsze i głośniejsze wyrazy uznania dla jego działań. Także i palce zaciskały się coraz mocniej na włosach, nie mogąc się zdecydować czy chcą by przeszedł do dalszej części pieszczot, czy też wolały by trwał w obecnej pozycji. Nawet jednak gdyby tą pozycję chciał zmienić, to otulające jego głowę uda darakanki stanowiły nie lada ku temu przeszkodę, utrzymując zabiegi doktorka w tym jednym punkcie, który w każdej chwili groził wybuchem.
A i sam Doc nie zamierzał zmieniać pozycji, wodząc językiem wobec tylko jednego drobnego obszaru jej ciała. Wręcz prowokująco masował ów punkcik, rozpalając zmysły Vis do czerwoności. Niespiesznie, powolnymi i silnymi ruchami, precyzyjnymi jak na medyka operującego skalpelem przystało.
I udało mu się operację tą zakończyć sukcesem, gdy owe rozpalone do czerwoności zmysły Vis, znalazły wreszcie ujście. Wymęczona Darakanka opadła z powrotem na łóżko po krótkiej chwili, w trakcie której fala przyjemności poderwała ją ku górze. Dłonie opadły na boki, nie zatrzymując dłużej głowy doktorka, chociaż nogi nadal tkwiły na jego barkach. Vis jakoś nie miała ochoty na przemowy, więc w milczeniu łapała oddech i czekała aż serce się jej uspokoi i zaprzestanie prób wyrwania się z piersi.
Niestety Doc w swej perfidii nie zamierzał dać Vis spokoju, a choć jego język przestał rozpalać Vis w jednym punkciku, to teraz zabrał się za eksplorowanie tajemnic ukrytych za wrotami poniżej, śmiało sięgając tam gdzie wzrok Dave’a nie sięgał.
- Hej! - pisnęła zaskoczona, unosząc gwałtownie głowę by spojrzeć na doktorka. Zaraz jednak opadła bo jakoś tak sprzeciw, o ile jakikolwiek w ogóle zdołał się w jej myślach pojawić, wyparował zanim zdała sobie z niego sprawę. Dłonie odszukały ręce Doc’a i poprowadziły je do piersi Vis, które także domagały się jego uwagi. Stopami zaś rozpoczęła leniwe wodzenie po jego plecach.
Doktorek przylgnął twarzą do łona kochanki, śmiało wywijając językiem w jej najbardziej intymnym zakątku. Dlatego też dłonie zacisnęły się na piersiach Vis niemal na oślep. I ściskały dwie krągłości z entuzjazmem i gwałtownością… spragnione tych sprężystych skarbów Darakanki. A bandaż na jednej z nich szczególnie przyjemnie drażnił szczyt jednej z krągłych półkul.
Co sprawiło, że przez myśli dziewczyny przemknął pomysł z wgryzieniem się i w drugą rękę doktorka, jednak jakoś udało się jej wywalić go z głowy. Zamiast tego chwyciła jego dłoń i przyciągnęła do ust, wsuwając w nie palce i ssąc je. Najchętniej przyciągnęłaby i resztę jego ciała, ale najwyraźniej Doc miał ochotę zagościć nieco dłużej między jej nogami, chociaż nie do końca w sposób, który chodził Vis po głowie, to jednak wcale narzekać nie miała zamiaru. Czuła jak palce Doca muskając jej ząbki i języczek, czuła też silną dłoń jego na swej piersi, ściskanej delikatnie i masowanej… ale przede wszystkim czuła usta i język doktorka wijący się niczym mała żmijka, ocierający się o rozgrzane wnętrze Vis, gotowe na przyjęcie czegoś bardziej sztywnego i twardego. Bullit nie zaprzestawał jednak swych prób, by muśnięciami języka doprowadzić ciało Darakanki do granic wytrzymałości.
Za co obiekt jego uwagi miała ochotę go zamordować, wijąc się przy tym pod nim z jednoczesnej rozkoszy, której jej dostarczał w ilościach, ledwie będących w stanie pomieścić się w jej ciele. Językiem wodziła po palcach w jej ustach, dłońmi zaś po głowie i karku kochanka. W końcu jednak złapała nimi za boki owej głowy i zmusiła by ją uniósł, wkładając w to te resztki siły jakie jej pozostały.
- Chodź… do… mnie - wysapała, prośbę swą, a może i nakaz, popierając pociągnięciem ogona, który owinął się wokół ramienia doktorka.
Bullit wdrapał się na nią z łobuzerskim uśmiechem, ocierając się czubkiem żądła o rozgrzany figlami kwiatuszek kochanki. Cmoknął ją czule w usta pytając cicho.
- Masz na coś ochotę?
Choć dobrze wiedział na co ma. I na co on sam jest gotowy muskając ją prowokująco swą dumą.
- Na ciebie - odparła zgodnie z prawdą i pragnieniami, które zdawały się spalać ją od środka, a których nieznośne, pulsujące centrum znajdowało się między nogami. Centrum, do którego wniknąć zamierzał Doc, tylko z jakiegoś niezrozumiałego dla Vis powodu, zwlekał. Nieznośne napięcie narastało, wymuszając na niej działanie. Dłonie zsunęły się wzdłuż kręgosłupa, aż na pośladki Bullita, za które złapały i przyciągnęły do ogniska rozlewającego się po jej ciele żaru.
Pochwycony zachłannie przez Vis, Doc pozwolił jej poprowadzić się do podboju jej bram rozkoszy. Z siłą i tempem jakiego pragnęła. Sam zaś dał się pochłonąć rozkoszy pocałunków jakimi obdarzał jej szyję, obojczyki i piersi. A Vis, poczuła to przeszywające doznanie, gdy znów się połączyła z kochankiem.
Siła zaś i tempo były szybkie i gwałtowne. Po mękach wyczekiwania, których doświadczyła z jego strony, Darakanka nie szukała powolnego i delikatnego spełnienia. Ogień domagał się ugaszenia tu i teraz, a nie za jakiś czas dopiero. Doktorek jakoś już tak na nią działał, narzekać jednak nie miała zamiaru wbijając paznokcie w jego plecy i zostawiając na nich dowody swojego pożądania.
Mocniej, szybciej i gwałtowniej. Teraz to Doc zachowywał się jak szalona bestia, bezlitośnie przyszpilając kochankę do łóżka każdym sztychem. Zatracając się w tym doktorek nie zauważał czy przypadkiem nie sprawia Vis bólu, ale też sama go prowokowała używając pazurków niczym ostróg i zmuszając swojego kochanka do gwałtownego galopu.
W gardle dziewczyny zaczął rodzić się okrzyk, który miał być zwieńczeniem zbyt długiego, jak na jej potrzeby, oczekiwania. Szalone tempo nie dawało miejsca na powolne wzbieranie rozkoszy, którą to doktorek wcześniej rozbudził swym językiem, a która dopominała się o swoje prawa i w końcu je otrzymała, ozdobione nieco mocniejszym niż poprzednie, wbiciem pazurków Vis w plecy Doc’a. Jeżeli nawet doktorek sprawił jej ból, to został on zmyty przyjemnością, którą doświadczyła w efekcie poczynań owej bestii, w którą to Bullit się zamienił.
Aż głośno dotarli na szczyt, a Vis poczuła że jej kochanek oddał swój trybut w całości… tam gdzie tego pragnęła.
- Miło…- mruczał Dave wtulając kudłatą głowę w biust dziewczyny i drapiąc jej piersi kilkudniowym zarostem. - Jeśli kiedyś zdecyduję opuścić załogę, to zabieram cię ze sobą. Choćby siłą. I gwarantuję, że każdej nocy nie dam ci spać.
- I karmił czekoladą, i… - krwią, chciała dodać ale brakło jej oddechu w piersi, więc słowo to nie padło. Zamiast mówić dalej, wplotła palce we włosy kochanka, a pomruk zadowolenia zabrzmiał tuż przy jego uchu, dobiegając bardziej z wnętrza jej ciała, niż ust.
- No i kto by tam spał kiedy można robić inne, przyjemniejsze rzeczy. I po co siłą? Zresztą… - westchnęłą, bo jej myśl uciekła. - Byłoby fajnie - podsumowała, oplatając Doc’a ogonem w pasie.
- Byłoby… jeśli wszystko pójdzie dobrze, to następna planeta będzie dżunglą. Tyle że niebezpieczną, więc nie będzie można opuszczać statku bez broni przy pasie. Choć tobie to akurat nie grozi, gdyż będziemy musieli przeznaczyć ów czas na łatanie statku. Poradzisz sobie z tym sama… ewentualnie z Bixem?- zapytał cicho Bullit.
- Oczywiście - zapewniła beztrosko, bo niby dlaczego miałoby się nie udać. - Zrobimy co się da, a resztę później. Taki jest plan, co nie? - dopytała dla pewności, bo takie szczegóły lubiły jej umykać.
- Taki jest mój plan. Nie wiem co ostatecznie zarządzi pani kapitan.- westchnął Bullit i zamyślił się.-Ty byś też tak chciała jak Night? Pchać nas w środek bitwy… nie dbając o szanse na wygraną?
- Ja? - ze zdziwienia na taki pomysł zatrzymały się jej dłonie w połowie ruchu gładzącego włosy doktorka. - Nie znoszę walki - wyznała. - W żadnej formie. Strzelanie, wybuchy, rany… Po co? Nie rozumiem tego. No jak trzeba to trzeba ale pchać się? Nie - zakończyła, kręcąc przy tym głową. - Wolę naprawiać, a jak trzeba coś, to bardziej z tyłu… No wiesz, żeby się nie pchać przeciwnikowi przed nos. Nie jestem zbyt odważna w tych sprawach - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- No i to jest rozsądne podejście. Piractwo polega na zdobywaniu łupów. A nie na ginięciu podczas ich zdobywania. To subtelna różnica, którą nie każdy rozumie.- wymruczał Doc i przymknął oczy dodając.-A co ty sądzisz o naszej sytuacji? Całej tej hecy z Unią i nadajnikiem. Bo w sumie zostałaś w nią wplątana przez nasze błędy. Moje, Leeny, Nighta i Becky.
- Poza tym że to podejrzane, że tak długo tego nadajnika nie zauważyliśmy? - odparła retorycznym pytaniem, po czym westchnęła. - Szczerze mówiąc to mi to nie przeszkadza. Ta czy inna, zawsze w jakiejś ląduję po uszy, a że ta jest na szerszą skalę? Przynajmniej nie siedzę w tym sama - zsunęła dłoń na kark doktorka i zaczęła delikatnie drapać. - Pewnie, fajnie by było jakby przez kilka dni było cicho i przyjemnie ale pewnie większość załogi by się przez ten czas zanudziła do poziomu szukania hecy na własną rękę. Tak mi się przynajmniej wydaje, że jak nic się nie dzieje to - kolejne wzruszenie ramionami skwitowało zdanie. - I jakie błędy? Bo w sumie to wpakowałam się raczej przez swoje i to że musiałam znowu wiać, a reszta to już tak przy okazji. Okazjonalnie całkiem przyjemnej.
- W dżungli jest dużo okazji do pakowania się w kłopoty. Głównie dużo zębatych i rogatych okazji.- ocenił Bullit uśmiechając się do dziewczyny.-Próbujących cię zjeść.
- Mówisz że będę miała konkurencję? - zapytała, szczerząc ząbki włącznie z nowo nabytymi kiełkami. - Spokojnie, obronię cię - zachichotała z żartu. Ostatnim razem gdy próbowała działać jako obrona, o mały włos nie rozwaliła Feniksa. No, może nieco przesada to była ale i tak wydała się Vis zabawna.
- Nie sądzę. Ty jesteś słodziutka… a one co najwyżej smaczne. - wyjaśnił z uśmiechem Bullit całując ją delikatnie i ostrożnie. Za pierwszym razem.
Za drugim śmiało muskał językiem kiełki Vis.
- Pochlebca - mruknęła w odpowiedzi, gdy tylko owe mruknięcie miało szansę opuszczenia jej ust. - I do tego ryzykant - uśmiechnęła się, po czym wysunęła własny język i musnęła nim wargi doktorka. - Masz szczęście że dobrze smakujesz.
- Zabrzmiało równie czule co groźnie.- ocenił Doc przyglądając się dziewczynie.-Dobrze.. a teraz idziemy pod przysznic. Ko-edu-ka-cyj-ny.. czyli wspólny.
- No groźba to na pewno nie była - wystawiła mu języczek. - Chociaż może… Taka z rodzaju ostrzegających przed przyssawkami których się nie da odczepić czy super mocnym klejem - dodała po namyśle. - No i dobrze, już dobrze, idziemy. A później spać. Ale zanim spać to nie myśl że zapomniałam o czekoladkach - przypomniała mu, “groźnie” przy tym machając paluszkiem przed nosem doktorka.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-11-2017 o 22:43.
abishai jest offline