Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2017, 19:06   #15
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Po chwili byli już na parkingu. Kolejna Hybrydowa Toyota. Tym razem Auris. Zaar już miał siadać na miejsce kierowcy, gdy po Czarny mu powiedział:
- A może pokaż jej Hondę? Może sobie coś przypomni?
Zaar się skrzywił, zamknął auto i ruszyli spacerem wzdłuż sąsiedniego bloku. W końcu podszedł do starych garaży. Trzydzieści lat temu gdy projektowano to osiedle twórcy założyli, że na każde cztery rodziny będzie przypadać samochód. Teraz na jedno mieszkania często przypadały dwa auta. O miejsca parkingowe było trudno. Tymczasem Zaar nie trzymał swojego samochodu w garażu. Po chwili okazało się dlaczego. Garaż był pełen różnego rodzaju sprzętu, a miejsce samochodu zajmowały dwa motocykle. Jednym z nich była Honda, którą wyprowadził.


- Jest twoja. Parkujesz u mnie. Czasem potrzebowałaś jej na akcje. Jest zarejestrowana na jakiegoś inwalidę w Toruniu. W razie gdyby było potrzebne alibi.
“Panie władzo, jestem od sześciu lat przykuty do wózka, naprawdę myśli pan, że na tym zdjęciu właśnie ja jadę dwieście na godzinę w terenie zabudowanym?” - powiedział parodiując jakiś głos. Jedź za nami. Powoli. W samochodzie jest kurtka. Zaraz ci ją oddam.

“Jakim cudem ich … nas jeszcze nie namierzyli?” - zadziwiona Kowalska obchodziła motocykl dokoła. - “Widoczni są jak jaja psa w ciemnej ulicy”
Czemu jej umysł podsyła te wszystkie skojarzenia? Wzruszyła ramionami. Nie chciała już więcej się nad tym zastanawiać.

Wsiadła na motor, pieszczotliwie przesuwając po nim dłońmi.
Odpalenie silnika było odruchowe. Przyjemne wibracje przeniknęły jej ciało, gdy czekała na kurtkę od Zaara.

Czarny tymczasem wziął drugi motocykl. Gdy Żenia podjechała do białej Toyoty Zaar podał jej kurtkę pilotkę ozdobioną futerkiem przy kołnierzu.

- Dobrze, Zaar, pojadę wolno za wami - przyjęła ją i grzecznym tonem przeczącym błyskowi w jej oczach powtórzyła słowa kronikarza. Wyszczerzyła się na koniec. Po chwili ruszyli. Kierowali się na zachód. Żenia została za autem Zaara jakieś trzydzieści sekund. Czarny też znał trasę, a radził sobie na swoim motocyklu nieporównywalnie lepiej z mijanymi korkami. Po chwili byli już na trasie 92 wylatując z Poznania. Gdy zjeżdżali na drogę S5 w lusterku nie było już widać białej Toyoty.

Utknąwszy między Czarnym a Zaarem zaginionym w korku, Żenia czuła się nieco rozdarta.
Zamrugała światłami Szamanowi i skręciła na najbliższy zjazd z drogi szybkiego ruchu.
“Bez sensu… Zaar tłucze się tym wielkim gratem. Mógł jechać z którymś z nas. Byłoby o wiele szybciej.”

Czarny zobaczył sygnał w lusterku. Dojeżdżali do zjazdu, toteż zwolnił znacząco. Po chwili zjeżdżał. Powitały ich drewniane zabudowania MOPu Wagowo.

- Tak podróżować to się pokichać można - zaburczała Żenia marudnie do podjeżdżającego Szamana od duchów.

Spojrzał na nią zaskoczony przez uniesioną szybkę kasku.
- Za szybko?
- Nie - roześmiała się na widok jego miny - Ty dobrze. To Zaar się wlecze. Ja nie wiem którego się trzymać.
- Wolałaś stać w korku? On wie dokąd jechać, a my i tak na miejscu musimy coś jeszcze zrobić. - Powiedział enigmatycznie jak na szamana przystało.
- Nie wolałam. Miałam jechać za wami. - westchnęła i machnęła dłonią - Jak Zaar wie dokąd jechać to ruszajmy. Zrobić to coś.

Czarny opuścił szybkę i ruszył. Jechali może jeszcze 10 minut. Na kolejnym zjeździe pokonali małe rondo i dużo gorszą trasą jechali przez las. W końcu Czarny skręcił na jeden z parkingów. Zdjął kask, zablokował motocykl i czekał aż to samo zrobi dziewczyna.

- Gotowa na spacer? - zapytał w końcu.
- Z Tobą zawsze - zażartowała nieco speszona brunetka, poprawiając szeleczki plecaka. Trzymała się blisko Czarnego.
Chwilę szli wąską ścieżką. Miejscami prawie niewidoczną. W końcu dotarli na polanę. W zasadzie polana nie wyróżniała się niczym, poza sporym kamieniem na środku.

- Masz dziś dużo szczęścia. Mamy nów. Powinniśmy czekać do zachodu słońca, ale po zachodzie będziemy prowadzić kolejny rytuał.
Odwrócił się do niej plecami i spod płaszcza wyciągnął jakieś zawiniątko. Rozwinął je i chwilę wybierał jakieś rzeczy z dużą uwagą. Żenia zerkała mu przez ramię. Zawiniątko skrywało pęki ziół i inne przedmioty. Kolorowe pióra. Jakieś kostki. Kamyki z wyrytymi symbolami. Czyżby przenośny zestaw szamana?

Czarny zwinął kilka pęków ziół i sięgnął po zapalniczkę. Podpalił zwitek, po czym natychmiast zgasił. Odwrócił się z dymiącymi ziołami. Zapach był bardzo intensywny. Wżerał się do jej nozdrzy.
- Uklęknij, proszę.

Chociaż poprosił, to czuła, że było w tym coś z rozkazu.
Rozejrzała się szybko w prawo i w lewo. Głupio czuła się w środku lasu, z Czarnym palącym jakieś śmierdzące zielsko. Marszcząc nos i krzywiąc się lekko posłuchała go niechętnie. Poczuła się zdecydowanie bardziej głupio. Mruknęła coś pod nosem i zakręciła w miejscu strzelając oczyma na boki.
Czarny zaczął szybko szeptać pod nosem niezrozumiałe słowa. Po czym zaczął chodzić wokół niej w kółko. Tym razem miała na sobie chociaż coś więcej niż samo prześcieradło, co nieco zmniejszało uczucie zażenowania. W końcu po kilku cyklach “okadzania” dziewczyny dymiącymi ziołami zatrzymał się i przyklęknął na przeciwko niej. Uniósł zwitek do ust i dmuchnął mocno. Żenia poczuła jak spowija ją fala gorąca, po czym padła na plecy. Kręciło jej się w głowie.

- Możesz wstać. Teraz wezwiemy twojego wilka.
Powiedział zwijając swoje skarby i ponownie upychając je pod płaszcz.
- Pewnie proszą Cię o to na imprezach - wymamrotała dziewczyna zbierając się z leśnej polany powolnymi ruchami. Czemu jej głowa stała się centrum jej wszechświata przez ostatnie dwa dni? - Wilka… aha… a jak? - zamrugała ponownie by skupić wzrok na jej opiekunie.
- Zamknij oczy. Pomyśl o tym gdzie jesteś. Pomyśl o tym, że jesteś wilkiem. Pomyśl jak czerpać z tego siłę.

Po chwili wstał i odsunął się od niej. Czyżby robił miejsce na to, żeby przyjęła formę bestii?
- Każdy Garou posiada pięć form. Pierwsza to ta w jakiej się urodziłaś. Nazywamy ją Homid. Jeżeli stracisz przytomność, to właśnie do niej wrócisz. Jeżeli przywołasz do siebie siłę wilka, to możesz zwiększyć możliwości swojego ciała. Możesz stać się Glabro. Będziesz większa niż w ludzkiej formie. Pomyśl o tym. Skup się na czerpaniu siły ze swojego wilka.

Powiedział to i czekał.

Nie wiedziała czy Żenia była cierpliwa. Ona sama nie czuła w sobie grama spokoju jakim emanował Czarny.

“Skup się na czerpaniu siły ze swojego wilka”.
Jak?
Westchnęła jakby jej kazał robić coś niesamowicie trudnego.
Zamknęła oczy.
Skupiła się choć tak naprawdę przez jej myśli przebiegało stado mrówek, każda z nich niosąca inny kawałek jej zmartwień i obaw.
“Siła wilka”
“Siła wilka”
“Siła wilka”
“A może Czarny i ten Kojot się pomylili?” - zadumała się nie czując żadnych zmian - “ Może wcale nie jestem wilkołakiem. Rany jak to brzmi. Już wiem, czemu wolą Garou”.

Westchnęła znowu.

“Siła wilka, siła wilka”

- To chyba nie działa - mruknęła odmykając jedno, zaciśnięte oko.

Czarny najwidoczniej zrobił się niższy, bo dorównywała mu wzrostem. Choć nie… przewyższała odrobinkę. Ale jak? Spojrzała na swoje dłonie i ręce. Z jednej strony wydawało się jej, że są większe. Z drugiej zaś rękawy kurtki sięgały do nadgarstków. Legginsy wcale nie opinały się jakoś bardziej.
- Dobrze. Glabro nie myśli tak jak człowiek. Choć może to złe słowo. Myśli może i tak samo, ale przypomina bardziej neandertalczyka. Możesz mieć problemy z dogadaniem się z innymi ludźmi. Nie jest to jakieś problematyczne mocno, bo zazwyczaj nie będziesz w tej formie dyskutować z ludźmi.

Czarny wyjął nóż. Krótki sprężynowiec przywodzący na myśl filmy gangsterskie.
- Wołaj swojego wilka. Jest już blisko. Znacznie bliżej niż przed chwilą. Pomyśl jak wyjesz w lesie.

Zamiast wycia i wołania z ust dziewczyny dobiegł chichocik. Zrazu zduszony, potem nieco głośniejszy.
“Jeśli jest, to musi się zwijać ze śmiechu”.

- Ty też myślisz o wyciu w lesie za każdym razem? - poprzez rozbawienie zdołała zapytać Czarnego.
- Nie. - Odpowiedział szczerze zimnym głosem.
- Mhm.
- O rozszarpywaniu gardeł. Myślę jak to będzie rozszarpać komuś gardło. - Powiedział w końcu, a Żenii wydał się bardziej przerażający niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet bardziej niż wtedy gdy będąc bestią warczał na nią w salonie.
- Hm. - skrzywiła się dziewczyna cofając się kilka kroków po to by przesunąć się do szamana na nowo - Dużo rozszarpałeś? - spytała z iskrą ciekawości.
- Tyle, ile musiałem. Wilka możesz wezwać też gniewem.

Bez ostrzeżenia zamachnął się szeroko sprężynowcem.
Nóż przeleciał ostrzem po gardle dziewczyny. Wyraźnie poczuła to. Poczuła jak próbuje podciąć jej gardło. Dotyk zimnej stali ustąpił równie szybko jak się pojawił.

Próbował ją zabić? Po tym wszystkim? Zabrali jej pamięć, ścigała ją policja, a teraz wywieźli do lasu i chcieli zamordować. Poczuła jak gniew napływa do jej ciała.

Wyszczerzone białe kły wystające spomiędzy czarnych warg uchyliły się jedynie na tyle by pozwolić uciec gardłowemu warkotowi. Płasko położone uszy, nastroszone futro wielkiej jak cielę wadery, wściekłość zmieszana ze strachem i zwierzęcym brakiem zaufania widoczna w ślepiach…



Ciemna smuga rzuciła się błyskawicznie na atakującego szamana. Zatopiła kły w gardle Czarnego. Zaczęła rzucać głową wkoło, zaciskając szczękę aż do bólu. Bezwładne ciało mniejszego od niej mężczyzny latało w różnych kierunkach. Głowa nie wytrzymała odrywając się od ciała...
 

Ostatnio edytowane przez corax : 09-11-2017 o 11:11.
corax jest offline