Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2017, 10:25   #91
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- No dobra - zaczął Joris gdy już znaleźli się po jaśniejszej stronie karczemnych drzwi - To co to za zwyczaje by gości i przyjaciół jednocześnie, porządny karczmarz na zbity pysk przed dom wyrzucał, co? Mieliśmy u Ciebie wykupione pokoje Toblen. Ja, Turmalina, cholera wie kto jeszcze. A ty nas trzask - klasnął głośno dłonią o dłoń zirytowany przed nosem Stonehilla - jak psy jakie na dwór wywalasz??
Nie. Nie krzyczał. Ale nie ukrywał bynajmniej irytacji jakby nie wyobrażał sobie większej podłości ze strony Toblena.

- Nie było wolnych miejsc… - jękliwie powtórzył Toblen i potrząsnął głową. - Nie ma… Hm… na dwór? - wyglądało jakby trybiki w mózgu zaczęły mu w końcu pracować. - Nie na dwór... w stajni, w kufrze Trilena zamknęła, bo nie było wolnych… Ojej! Ojejejej! Co ja narobiłem?! Dlaczego… - z przerażeniem spojrzał na Jorisa, a potem z jeszcze większym w stronę gospody. - Panna Turmalina nie zostawi tu kamienia na kamieniu… prawda?

- Licho ją wie - przyznał mu skwapliwie Joris. Nie spieszyło mu się do pocieszania Stonehilla. Widząc jednak panikę wymalowaną na jego twarzy był raczej pewien, że oberżysta teraz to najchętniej zapadłby się pod ziemię i wrócił po tygodniu. Wzrok jednak Toblena powędrował w kierunku stojącej nieopodal dwukółki, z której dochodził plusk wody. Trudno było się temu dziwić, bo widok iście był niecodzienny i na moment obaj nie dowierzali swoim oczom. Joris postanowił jednak nie skupiać się na tym dłużej i kontynuował ściszonym głosem - aleś nas do wiatru wystawił. Do Gristy pójdziemy, choć widząc co się na polach dzieje, to pewnie i u niej komplet. Wtedy zapytam panią Mirnę, czy by nas nie przenocowała… Zresztą nie ważne. Co się stało to się nie odstanie Toblen. Powiedz mi lepiej czegoś się dowiedział o swoich wielmożnych gościach to może uda mi się trochę udobruchać Turmalinę, żeś wyboru nie miał, czy jak… Tylko nie mów, że niczego. Karczmarz jesteś zawołany. Zawsze coś gdzieś usłyszysz, czy zobaczysz.

- Ale ja nie chciałem! Sam nie wiem jak to się stało… Na prawdę nie chciałem, przecież wioskę uratowaliście, nie potraktowałbym was jak byle gołodupnych przybłędów! - jęknął gospodarz.
- Oni po swojemu szwargoczą, do nas tylko we wspólnej mowie gadają. Tylko żem słyszał jak się z Westerem wykłócali, choć nawet tego kłótnią nie można nazwać, bo po dwóch wrzaskach Harbin spokorniał jak trusia i tylko się w pas kłaniał. Żadnego pożytku z niego! Może byście coś z tej ich służby wyciągnęli; gorzej jak psy ich traktują, to pewnie chętni do obmowy będą. Jeśli po naszemu gadają. W stajni z końmi śpią. Aż dziw, że dla nich jeszcze pracują! A ta ślepa panna to chyba wiecie… nałożnica jest - dodał ciszej, jakby żona mogła go usłyszeć i pokarać za tak nieprzystojne słowa.

Joris obejrzał się w stronę kaplicy Tymory, zaklął coś cicho pod nosem po czym spojrzał ostro na Toblena.
- Dobra. To przenocujesz mnie dziś w tej stajni. I strawę nam dziś stawiasz! Aaa… i podeślij kogoś ze dwoma podpłomykami do ciemnicy, bo gościa tam dziś burmistrz ma. Ja tymczasem połażę. Popytam trochę…
W pierwszej kolejności była Garaele i ich więzień... W drugiej do pana Edermatha chciał iść. Jeśli ktoś tu się poza Torikhą na takich dziwakach mógł wyznawać, to tylko on…

 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline