Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2017, 14:53   #33
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Nikt nas nie przysłał, a przed kim odpowiada Anderson to nie moja sprawa - odparł przesłuchiwany wyzywającym tonem. Odpowiedź wbrew pozorom dawała Corday więcej informacji niż się spodziewała.
Blondynka ledwo powstrzymała wykwit zadowolenia na twarzy. Kątem oka spojrzała porozumiewawczo na swojego szefa. Na pewno mu się spodobało wspomnienie tego konkretnego nazwiska.
- Jak nazywacie swoje kółko wzajemnej adoracji? - zadała kolejne pytanie Inspektor, nie kryjąc prześmiewczego tonu by sprowokować zatrzymanego do dalszego mówienia.
- Grzechotniki - pojmany nie dał się wytrącić z równowagi i wypowiedział z dumą nazwę nawiązującą do tatuażu na jego przedramieniu.
- To by się zgadzało - odezwał się nagle Sinclair. - Tak nieoficjalnie nazywała się formacja Andersona za czasów gdy służył w armii.
Oczy przesłuchiwanego zwęziły się czujnie. Najwyraźniej dotarło do niego, że powiedział coś za dużo.
- Gadaj jaka jest twoja przynależność korporacyjna - nakazała Irya ostrym tonem głosu.
- Capitol - padła szybka odpowiedź. - Nie tolerujemy nikogo spoza Korporacji.
Corday zakryła dłonią usta i pochyliła się do swojego przełożonego.
- Ciekawe kto się po nich zgłosi do aresztu - szepnęła do Sinclaira z ironią. - Dajcie mi megafon - powiedziała już normalnym tonem, do Dowódcy "Małp".

Kiedy takowy otrzymała, odchrząknęła lekko i przystawiła go sobie do twarzy.
- Tu policja korporacyjna Capitolu. Wszyscy przebywający w lokalu mają natychmiast wyjść z rękami do góry, a fakt współpracy z policją zostanie odnotowany w aktach waszego oskarżenia- powiedziała pewnym siebie tonem głosu. - W przeciwnym wypadku, policja zmuszona będzie skorzystać z drastycznych środków przymusu bezpośredniego. Macie dziesięć minut do namysłu - rzuciła na koniec. Ciężko było jej określić czy da to jakikolwiek skutek, ale przynajmniej tyle mogła zrobić.

Dziesięć minut ciągnęło się niesamowicie długo. Dym z granatów praktycznie się ulotnił. Jedynie po podłodze snuły się jeszcze rzadkie smugi. Praktycznie na sekundy przed końcem czasu odezwał się donośny głos ze środka.
- W porządku! Poddajemy się! - nagle w pole widzenia weszło pięć osób ubranych w pancerze identyczne jak pojmani już agresorzy. Wszyscy, po kolei, odkładali karabiny typu M-50 na ziemię i zakładali obie ręce na kark i klękali na ziemi czekając na ruch policji.
Inspektor przekrzywiła głowę spoglądając zza pleców jednego z mięśniaków.
- No proszę, metoda kijek i marchewka znów ratuje dzień - skomentowała z zadowoleniem Irya. Od razu jej ulżyło, bo wcale nie było tak, że chciała sięgać po ten kijek. Po prostu czasem nie ma innego wyjścia. - No to po kolei obezwładnić wszystkich i ładujemy ich na transport. Koniecznie po tym przeczeszcie dokładnie lokal.

Siłownia Collinsa została przeczesana w poszukiwaniu dowodów lub ukrywających się napastników. Znalezieni zostali tylko ochroniarze. Pięciu z nich zmarło na wskutek ran postrzałowych - rany wlotowe sugerowały walkę frontalną. Dwóch kolejnych było w stanie krytycznym, a ostatni prawdopodobnie udusił się podczas ataku granatami gazowymi “Małp”.

Collins w międzyczasie chodził nerwowo przed witryną przysłowiowo rwąc włosy z głowy. Ze szczątkowo słyszanych wiązanek obwiniał wszystkich dookoła i bardziej przejmował się stratami materialnymi niż losem jego ludzi. Na koniec akcji zbliżył się do inspektor.
- Może pani być pewna, że mój prawnik skontaktuje się z wami w celu rekompensaty za poniesione straty - w jego głosie nie było groźby, czy nawet złości. Jedynie przekalkulowana obietnica.

Wśród pojmanych znalazł się Eric Anderson. Corday poznała go ze zdjęcia z akt. Stał oparty o policyjnego vana, a jeden z “Małp” skuwał mu ręce na plecach. Były żołnierz nie stawiał się, ale jednak walczył z osiłkiem rozglądając się intensywnie. Iryi wydawało się, że szukał wzrokiem swoich ludzi. Po chwili jednak zaniechał prób i wydawał się spokojniejszy. Wszyscy zostali zapakowani do transportów policyjnych i odwiezieni na posterunek.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline