Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2017, 19:39   #84
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nie było jej przy recepcji. Lizbeth znudziło się czekanie i udała się do hotelowego baru. O tej wczesnej porze… raczej pustego miejsca. Niemniej muzyka grała.


Muzyka grała cały czas, choć obecnie przez mechanicznych muzyków. Bar oczywiście odzwierciedlał prestiż i piękno hotelu. Był duży, zdobiony złoceniami i oświetlany przez kosztowne lampy łukowe.


Zawierał też spory zapas alkoholi, które należały do wyższej półki trunków. Żadnych bimbrów czy sikaczy. Każda butelka, jeśli nie mogła się pochwalić rocznikiem to przynajmniej mogła rodowodem. Niewątpliwie to tutaj skupiało się wieczorne życie gości hotelowych i bywalców. Atmosfera wieczorami musiała być pełna dymu z cygar i nieformalnych negocjacji biznesowych. Teraz było tu w miarę cicho i spokojnie. Pomijając jedno miejsce… stolik przy którym siedziała jedna kobieta.Tam kręciło się kilku dżentelmenów we frakach niczym pszczoły wokół swej królowej. Oj tak… łatwo było wytropić służkę ambasadora.
Lizbeth siedziała wygodnie pozwalając sobie zamawiać drinki i rzucajac powłóczyste spojrzenia jak i dwuznaczne żarciki. Niewiele w niej było tej posłusznej Drake’owi pokojówki. Pozostały jedynie ów nieskrępowany niczym dziki seksapil oraz pewność siebie na granicy arogancji.


Lizbeth zamiast stroju pokojówki nosiła króciutką sukienkę ze śmiałym dekoltem rodem z Nowego Orleanu, gdzie taka bezczelna moda się narodziła. Oraz białe podkolanówki i czarne szpilki. Rozpuszczone włosy nadawały całości dodatkowej drapieżności.
Niemniej… taki strój nie byłby odpowiedni dla lady Stone, ani każdej inne arystokratki. Nawet kurtyzany mogły by się zawstydzić na widok takiego stroju. Tak… ubierały się prostytutki.
Lizbeth jednak nie wydawała się tym przejmować, ani też jej “wielbiciele” nie ośmielali się zapytać o cenę za jej usługi. Lizbeth całym ciałem wyrażała dumę i dominowała nad otoczeniem, tak że nie dało się jej wziąć za przedstawicielkę najstarszego zawodu świata. A jej miękkie kocie ruchy nadal miały tą nadnaturalną grację i drapieżność dającą znać amantom, że lepiej nie obrażać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline