Bernhardt zerkał raz po raz jak Dumna Syrenka przybliża się do opuszczonej, na pozór jak się zdawało Wolfgangowi, barki. - Czają się, bandyci, powiadasz, magiku - szepnął do ucha kompanowi. - To niedobrze, bo cieszyłem się na łatwy zarobek. Sama barka musi być warta fortunę.
Wyjął kuszę, załadował i mierzył to w pokład, to w gęstwinę drzew nieopodal barki. "Kto wie, jakie licho tam siedzi?" - przemknęło przez głowę Zinggera. |