Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2017, 09:07   #83
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Obecna posiadłość Kapitona, a była Sekstusa znajdowała się niedaleko i w zasadzie można było tam się przespacerować, ale Gnejusz nie robił problemów i użyczył koni. Wkrótce zatem znaleźli się przy bramie, której pilnował oddźwierny. Znany Elli Karus. Niewolnik rozpoznał dziewczynę i z niepokojem spojrzał na przybyłych, jakby oczekiwał kłopotów.

Przypuszczenia Megarusa okazały się trafne. Karus oznajmił bowiem, że „Państwa nie ma w domu”. Potulnie przy tym patrzył na swoje stopy. Podniósł wzrok dopiero, gdy Crastinus oświadczył, że chcą porozmawiać z nim. Skłonił się jednak i wprowadził wszystkich do westybulu.

Ściany były świeżo pomalowane na różowo. Podłoga, wyłożona czarnymi i białymi płytkami w szachownicę, pokryta była trocinami, a całe pomieszczenie pobrzmiewało echami typowymi dla domu w renowacji.
– Sądziłem, że to dla ciebie jak święto, kiedy pan i pani wyjeżdżają. – stwierdził prowokacyjnie Crastinus.
Karus ściągnął twarz, jakby zamierzał skłamać, ale zrezygnował.
- Czym mogę służyć? – zapytał.
- Byłeś niewolnikiem Sekstusa Roscjusza? – spytał Tytus Vasco.
- Tak. – powiedział cicho niewolnik.
– Czy zarządca jest już pijany? – spytał Crastinus pamiętając słowa Gnejusza Megarusa.

Karus popatrzył na niego podejrzliwie.
– Analeus rzadko bywa trzeźwy. Na końcu, gospodarstwa jest mały domek, w którym lubi się zadekować, kiedy jest w stanie tam dojść.
– Domek, w którym mieszkał Sekstus Roscjusz z rodziną, kiedy Kapito go wysiedlił?

Karus spojrzał mrocznie.
– Ten sam.
– Dobrze, nikt nam więc nie przeszkodzi –
stwierdził Crastinus, przechodząc do następnego pokoju. – Nie kochasz swojego nowego pana?
Niewolnik chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał mu Rosa.
- Nie obawiaj się. Przyjechaliśmy z Rzymu, by pomóc Sekstusowi Roscjuszowi. Jesteśmy jego przyjaciółmi.

Karus odważnie spojrzał w oczy starego rzymianina. W końcu westchnął i spytał.
- Dobrze. W czym mogę pomóc?
Na ścianie westybulu powieszono wielki portret rodzinny, wykonany techniką enkaustyczną na drewnie. Był tam siwowłosy mężczyzna o szerszeniowatym wyglądzie. Jego żona była surową matroną z wielkim nosem. Przedstawieni zostali w otoczeniu licznych dorosłych dzieci z małżonkami. Cała rodzina zdawała się piorunować wzrokiem malującego ich artystę, jakby już go podejrzewali o zawyżenie honorarium.
– Ten portret to pierwsza rzecz, jaką zrobili po wprowadzeniu się tutaj. – powiedział cicho Karus z jakąś zaciętością w głosie - Sprowadzili artystę aż z Rzymu. Tak im było spieszno utrwalić dla potomności ten wyraz dzikiego triumfu na twarzach!

Zdawało się, że nie może mówić dalej; jego usta drżały, jakby był chory z nienawiści.
– Jak mam Wam opisać, co widziałem w tym domu, gdy się wprowadzili? Ich wulgarność, podłość, okrucieństwo? Sekstus Roscjusz może nie był najlepszym z panów, a pani też miewała chwile gniewu, ale nigdy nie splunęli mi w twarz. A jeśli nawet Roscjusz był okropnym ojcem dla swoich córek, cóż mnie to mogło obchodzić? Ach, dziewczynki zawsze były takie słodkie... Jak mi ich było żal!
– Okropnym ojcem? Co masz na myśli? –
spytał tknięty podejrzliwością Tytus.

Karus nie słuchał. Zamknął oczy i odwrócił się od portretu.
– Sekstus Roscjusz... pater, nie filius... odwiedzał w Rzymie prostytutkę. – stwierdził Rosa - To znaczy, odwiedzał ich wiele, ale ta była dla niego kimś szczególnym. Młoda dziewczyna o miodowych włosach, bardzo słodka. Na imię miała...
– Elena –
dokończył.
– Znasz ją?
– Przywieźli ją tu niedługo po śmierci starego pana.
– Kto ją przywiózł?
– Trudno mi sobie dokładnie przypomnieć kto i kiedy. Chyba Magnus i Malliusz Glaucja ją przywieźli.
– I co z nią zrobili?
– To co się robi z prostytutką. –
parsknął.
– Chcesz powiedzieć, że ją zgwałcili?
– A Kapito ich obserwował. I śmiał się. Kazał kuchennym dziewczynom przynosić sobie jedzenie i wino, kiedy to trwało, okropnie były przerażone. Sekstus Roscjusz był wściekły, kiedy mu powiedziałem. To było wtedy, kiedy jeszcze pozwalali mu tu mieszkać, mimo że żołnierze go wysiedlili. Ciągle się wykłócał z Kapitonem, a w przerwach zaszywał się ponury w swym domku. Wiem, że się kłócili o Elenę.

Karus westchnął ciężko.
– Zostawili ją potem w spokoju. Może Sekstusowi udało się zmiękczyć Kapitona, nie wiem. Jej brzuch był coraz większy. Przydzielono ją do kuchni i musiała pracować. Ale zaraz po rozwiązaniu zniknęła.
– Kiedy to było? –
spytał Tytus.
– Ze trzy miesiące temu? Nie pamiętam dokładnie.
– Więc zabrali ją z powrotem do Rzymu?
– Może. A może ją zabili. Zabili albo ją, albo dziecko, a może i oboje.
– Jak to?
– Chodźcie, pokażę Wam.

Wyprowadził ich bez słowa z domu na pola na tyłach, pomiędzy szeregami winorośli, gdzie w cieniu spali lub siedzieli ponuro niewolnicy. Kręta ścieżka prowadziła pod górę, do rodzinnego cmentarza.
– Tutaj. Po ziemi można rozpoznać te najnowsze. Stary pan jest pochowany tu, przy Gajuszu. – Wskazał ręką dwa spośród grobów.

Na starszym z nich stała pięknie rzeźbiona stela przedstawiająca przystojnego młodego Rzymianina w stroju pasterskim, otoczonego przez nimfy i satyrów; poniżej wygrawerowano epitafium, GAJUSZ, UKOCHANY SYN, DAR BOGÓW. Świeższa mogiła oznaczona była tylko prostym kamieniem bez napisu, wyglądającym na tymczasowy.
Karus przyłożył palce do ust, a potem do obu kamieni, w stary etruski sposób okazując zmarłym szacunek, po czym powiódł ich w bok zachwaszczoną ścieżyną.
– A ten grób pojawił się po zniknięciu Eleny.
Nie było tu nic poza kopczykiem ziemi i pękniętym kamieniem na czubku.
– Noc wcześniej słyszeliśmy, jak rodzi – perorował dalej Karus. – Krzyczała tak głośno, że cały dom się zbudził. Może Magnus i Glaucja zrobili jej jednak coś strasznego. Następnego dnia w domu zjawił się Sekstus, choć Kapito od dawna zabronił mu przychodzić. Sekstus jednak wtargnął siłą i wdarł się do gabinetu Kapitona. Zatrzasnął drzwi za sobą i słyszałem jak się kłócą, najpierw wrzeszcząc, a później cicho. Potem już nie widziałem Eleny i nie wiem, co się z nią stało. Później jeden z niewolników powiedział mi o świeżym grobie. Mały, prawda? Ale za duży, jak na samo dziecko. Elena też była mała, prawie dziewczynka. Może leżą tu oboje? Ale tak sobie myślę, że dziecko albo się urodziło martwe, albo je zabili.
– A Elena?
– Zabrali ją do Chryzogonosa, do Rzymu. W każdym razie taka płotka krążyła wśród niewolników. A może tylko chciałbym, żeby tak było.
– A może leży tu właśnie Elena, a dziecko gdzieś żyje.

Karus tylko wzruszył ramionami i zawrócił do domu.



***


Mały park był cienisty i chłodny, ale przy każdym kroku tam, gdzie trawa zwiędła i zmarniała, spod stóp unosił się pył. Jego drobinki lepiły się do zeschniętych liści róż i bluszczu pnącego się po murach. Trzeszczały gałązki i szeleściły liście. Roscja Starsza stała w cieniu rozłożystej wierzby, która ocieniała jej twarz. Bez słowa usiadła na kamiennej ławeczce i wzniosła na Aratusa swoje wielkie, piękne oczy przepełnione lękiem. Wyglądała zupełnie, jak złapana w pułapkę łania. Była śliczna, zupełnie nie przypominała grubo ciosanego ojca.
- Ja nie chciałam nic złego. – zaczęła lekko drżącym głosem - Czasami tu przychodzę. Tu jest cicho. Proszę …
Przerwała na chwilę przyglądając się Aratusowi. Lekko zwilżyła końcem języka pełne wargi.
- Cecylia Metella jest bardzo dobra, ale tam jest zawsze dużo ludzi. Przychodzę tu chwilkę posiedzieć. Niech pan nie mówi ojcu. – jej głos się na chwilę załamał - Będzie zły. Proszę.

Złożyła ze sobą dłonie i wpatrywała się w Aratusa. Jeżeli kłamała, to była w tym świetna. Może jednak mówiła prawdę? Uwadze Aratusa nie umknął szczególny sposób w jaki wypowiadała słowo „ojciec”. Jeśli bała się, to kogo?
 
Tom Atos jest offline