Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2017, 13:37   #225
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Rytm, potężnych, ciężkich kroków dotąd zniknął. Załamał się, pogubił coś tam ryknęło i przygwoździło i ziemię aż dało się prawie namacalnie odczuć w uciekającym wozie.
- Yeeaahh! - wrzasnął Patino wciąż opierający się barkami i głową o siedzenie pasażera. Oddalali się od zadymionego obszaru. Karl pewnie prowadził wóz oddalając z każdym majtnięciem wokół rozerwanej drogi coraz bardziej od tamtego miejsca. Wtedy coś z tego miejsca ryknęło. Tetet potężnego cielska nasilił się i dym został rozdarty przez te same masywne cielsko. Wciąż płonęło po trafieniu z miotacza ale mimo to niezmordowanie parło w pościgu za uciekającą zwierzyną.
- O kurwa. - jęknął.

Czy Diaz się wydawało, czy zgarnęli największą kurwę na rejonie?! Wściekłą, rozochoconą, przerośnięta jak ego Połyka i do tego całą, caaalusieńką dla nich!
- Madre mia... - westchnęła w pełnym zachwycie widząc jak po dostaniu rakietą kurwisko nadal całkiem żwawo przebierało kulasami i ciągle chciało się bawić! - Czy to już gwiazdka? - westchnęła po raz drugi i z niechęcią się ogarnęła.
- Wujaszek! Chciałeś poruchać to pruj tą starą putę jak prześcieradło! Jedziemy ją na dwa baty! - parchata piromanka wrzeszczała i rechotała jednocześnie, przełączając się na karabinek - Por tu puta madre, Latarenka ładuj repetę! Mierda, tylko psa nam brakuje… a nie, czekajcie! - nagle ją olśniło. Wdusiła na Obroży guzik do nagrywania, będzie pamiątka! Niecodziennie rozwalało się kurwę wielkości cysterny! - Przecież mamy psa, jest nas czwórka w pancerzach! Napieerdalamy! - wrzasnęła na koniec, radośnie naciskając spust.

Nash pokręciła głową na ten nadmiar entuzjazmu, w wyjątkowo głośnym wydaniu. Dobrze, że chociaż jeden Parch z ich parchozestawu dobrze się bawił. Przeładowała granatnik, powtarzając to co przed chwilą w myśl zasady: skoro kuracja działa, trzeba ją powtarzać. Wesołe skrzeczenie Diaz miało też inny plus, bardziej terapeutyczny. Słysząc go jakoś trudniej szło patrzeć na okolicę w czarnych barwach. Irracjonalność i groteska na to nie pozwalały. Wbrew sobie zaczęła nucić pod nosem znaną doskonale melodię, aby zagłuszyć wyjący pod rudą kopułą alarm. Kaktusowi z tyłu rzuciła mag AP i wymowne spojrzenie. Nosili ten sam model broni… i tym razem nie musiał niczego kraść, aby go dostać.

Rudowłosa saper załadowała kolejny przeciwpancerny granat do granatnika. Zostały jej jeszcze dwa ostatnie tego typu. Załadowała ponownie wycelowała i ponownie było to trudne. Hollyard zdołał już nabrać przyzwoitej szybkości choć nie na tyle dużej by liczyć, że bestia ich nie dogoni. Ot, doścignięcie lawirującej między lejami bryki zajęło by jej pewnie trochę dłużej. Drugi pocisk z granatnika poszybował ku pędzącemu celowi. Ponownie eksplodował gdzieś na przodzie zwierzęcia zasuwając wszystko w kłębach dymu. Black 2 w tym czasie po przestawieniu selektora ognia na karabinek nie była pewna czy tym grochem w ogóle trafia w to wielkie coś czy nie. Znaczy dopóki znowu dym nie przysłonił celu. Jeśli stworzeniu coś robiła amunicja pośrednia to chyba niezbyt dużo. Black 7 zdołał przeczłapać się znowu na burtę trzymając się i zniekształcając przy okazji fragmenty chwyconej karoserii wozu. Patino ciężko oddychał. Czy z wrażenia czy z ran tego ciężko było w ogniu walki stwierdzić. Raptora widzieli tylko momentami, głównie jako tył głowy i plecy manewrując brutalnie kierownicą i pedałami. Bestia ponownie wyłoniła się z odmętów dymu. Tym razem zrobiła się cwańsza. Cwałowała zdemolowanym poboczem przez co z większości pojazdu nie była widoczna. Nawet wtedy jednak była aż nadto wyraziście słyszalna. Trzeba było wychylić się przez wyrwany z tyły otwór co przy obecnej jeździe groziło wypadnięciem za burtę. Jedyną względnie stabilną lokacją wydawało się miejsce pasażera i prowadzenie ognia przez boczne okno w drzwiach.

Potrzebowali okien, dziur w blasze, czegokolwiek! Wystawanie i czepianie zewnętrznej powłoki odpadało, za duże wertepy. Za duża szansa wylecenia na drogę, a przecież nie będą się zatrzymywać. Sycząc pod nosem Ósemka klepnęła Dwójkę w plecy, pokazując ręką na gramolącego się po zewnętrznej stronie olbrzyma. Potem uderzyła otwarte dłonią w ścianę paki i narysowała na niej prostokąt. Niepokoił ją leżący na glebie armijny trep, tym bardziej gdy nie miała czasu i sposobności sprawdzić co się z nim dzieje. Ciężko oberwał, szok adrenalinowy mógł już schodzić, albo się wykrwawiał. Przyznanie się przed samą sobą, że gdyby dowieźli jego zwłoki, zamiast jazgoczącego i irytującego, bezużytecznego, zadufanego w sobie i udającego….
Pokręciła głową, odganiając zbędne i rozpraszające elementy. Przeżyją, wszyscy. Wypadało się spiąć aby do tego doprowadzić. Minęła więc leżącego, po drodze wciskając mu w łapę apteczkę. Na wszelki wypadek, gdyby było źle, utrzyma go przy życiu do lotniska… przynajmniej powinna.
Przytrzymując się dachu i oparcia fotela, przelazła na przód, chwilowo dekując się w wybitym oknie z lufą plującą ołowiem do monstrum.

Black 2 zapuściła żurawia tam gdzie Wujaszek, ale on jeszcze pchał się do środka, a wyjebać dziury na odległość nie mógł.
- Que pollas - wymamrotała boleśnie, wkładając w to całą niechęć do prawie że legalnej pracy. Puściła podwieszony karabinek, łapiąc za nóż. Nie było okienka? Sama je wypruje!
- A ty kurwa nie waż się zdychać, bo cię sama zajebię! - dojojczyła po hiszpańsku do armijnego kaktusa, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie. - Jebnij w żyłę i do roboty!
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline