Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2017, 21:58   #332
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


Luidżi ocknął się. Nie bardzo pamiętał co się z nim ostatnio działo, ale teraz był związany jak baleron i zakneblowany. W myślach powiedział do siebie - skurwysyny - próbując się uwolnić. Rozejrzał się i swoim złym okiem zniszczył pobliskie butelki wina. Było ciemno jak u murzyna w dupie, ale wzrok i tak zadziałał. Mrok nie jest żadną przeszkodą. Przepełznął do miejsca, gdzie leżało szkło i zaczął uwalniać się. W myślach już sobie wyobrażał tysiąc sposobów załatwienia kurew, które go tak urządziły.

Tym czasem całkiem gdzieindziej - no bo na parterze - szyby, drzwi, a nawet fragmenty ścian pękały od wdzierającej się hordy. Jaśkowi Ścieżce dość długo zajęło wymyśleć odpowiedni tekst tak jak mu rozkazał Ajej, ale w końcu wpadł na odpowiedni:
- Czas spierdalać! - ale gdy to mówił to reszta ekipy już znajdowała się na piętrze. Zamyślił się, a i tak nie wymyślił nic nadzwyczajnego, czy oryginalnego. Widzisz - reaguj. To hasło przyświęcało mu, gdy zareagował ucieczką. Za nim rozpościerała się już tylko strefa trzeźwości, gdy Wścieknięty Tłum nawet z atomów usuwał wszelkie ślady alkoholu. Tłum obalał wszystko po drodze włącznie z prawami fizyki. Czas i przestrzeń przestawały mieć znaczenie - wszystko zlewało się w jedno! Oczywiście widząc znak awangarda skierowała się wyżej, a mniejszość została no bo i na parterze nie brakowało wódki. Przynajmniej przez te kilka sekund, minut, czy ile tam czasu potrzeba między kolejnymi zamachami terrorystycznymi w zachodniej Europie.

No, ale to nie jest opowieść o Wściekniętym Tłumie, a o uratowaniu córki Bimbromanty z rąk drapieżnika seksualnego znanego jako Tymoteusz Krakowski. No, ale właściwie co ekipa wiedziała o tej całej sytuacji? Ile z tego co wiedzieli o tym artyści pochodziło jedynie z ich domysłów, a ile z twardych dowodów. Kiedy ostatnio Ryszard Kocięba widział swoją córkę? W mocno paranoicznej wersji można byłoby się zastanowić, czy w ogóle miał córkę, a jeżeli miał to ile właściwie miała ona lat. Biografia Bimbromanty była iście pańska - były w niej dziury podobne do tych Aleksandrowych i Bolkowych. Niejasności, półprawdy i gówno prawdy. Wszyscy tak bardzo skupili się na wdarciu do rezydencji i uratowaniu córki, że nie zastanowili się nad podstawowymi kwestiami. Po pierwsze gdzie przez ten cały czas podziewała się była żona Bimbromanty? W ogóle jej nie spotkaliśmy w tej opowieści, a przecież była kluczową postacią. To przecież ona dopuściła, aby małolata przez kilka dni znajdowała się w rezydencji Tymoteusza Krakowskiego. Jest coś takiego jak obowiązek szkolny - niby władza nie zainteresowałaby się taką sytuacją? No, dobra, bywa, że władza działa z dużym opóźnieniem. Ale skąd właściwie było wiadomo, że Tymoteusz Krakowski napastował córkę Bimbromanty? Za dowody służyła wersja byłej żony Ryszarda Kocięby (przedstawiona, a potem powielona przez, Bimbromancie, Jadwidze Bass i Golarzowi Filipowi). No i laptop. Znaleziony w mieszkaniu tej osoby.

Grube nici.

Do Ryszarda Kocięby zaczęło to wszystko docierać, gdy wypił specyfik. Moc trunku jednak roznosiła go, a zresztą już był za daleko, żeby teraz zwolnić. No i przecież nawet gdyby to wszystko okazało się przysłowiową lipą to wciąż Marian wymagał pomszczenia, a i nie wspominając już o nasłaniu jakiejś makaraniorskiej mafii. Tymoteusz Krakowski zasłużył na wpierdol z różnych powodów.

W momencie, gdy Bimbromanta, Złomokleta i Ajej, a także ojciec Kocięba, Jasio Śnieżka i koleżanka Ani, której imienia nie pamięta już nikt, wpadli do gabinetu Krakowskiego to Ryszard Kocięba używając Berła Władzy zdołał rzucić czar Wejście Smoka.

Po chwili padł strzał.

Gabinet składał się z pokaźnych rozmiarów biurka, szaf z różnymi książkami i barkiem, a także kilku sof umieszczonych po bokach. Za sprawą czaru rzuconego przez Bimbromantę zniknęły ściany, drzwi, okna i sufit, ale nie obrazy wiszące na ścianach, a także żyrandol wyglądający jakby teraz lewitował. Niebo było krwisto-czerwone, a dookoła podłogi (i niżej o jakiś metr) był nieskończony ocean filmowej lawy. Takiej, która nie jest cieplejsza niż przeciętne ognisko, która nie rozprzestrzenia niebezpiecznego promieniowania i która zapewnia trochę światła.

Wszyscy obejrzeli się po sobie kto dostał kulkę, a Złomokleta to już był przekonany, że on, ale nie, jednak nie. Tym razem los - ponownie - wskazał na Jaśka Śnieżkę, który padł na kolana, powiedział - Dzyń, dzyń skurwysyny. - a następnie rąbnął twarzą o posadzkę. Dziewczyna, która była z ekipą (dobra, nazwijmy ją Ulą, bo czemu nie) pochyliła się nad Jaśkiem i powiedziała - Panie Ryszardzie, on jest martwy.

Za biurkiem w rozpiętym szlafroku (z gołą klatą, ale jednak w gaciach) stał Tymoteusz Krakowski. Oczy miał zaszklone, wyraz twarzy jakby nieprzytomny, a nos zaczerwieniony. Po lewej stronie jego głowy było widać zaskniętą strugę krwi, która zresztą trochę ubrudziła mu szlafrok - krew musiała wcześniej lecież z jego ucha. W ręku trzymał pistolet, z którego dymiło się.
- Stójcie, gdzie stoicie!

- Wyczuwam tutaj... - zaczął ojciec Ryszarda Kocięby, ale nagle uciął, gdy niewidzialna siła uderzyła go w twarz. Stary mężczyzna upadł, a dziewczyna, która wcześniej stwierdziła zgon Jaśka tym razem nawet nie wstawała z ziemi tylko szybko doskoczyła do nowego leżącego i stwierdziła, że po prostu jest nieprzytomny. Równocześnie Ajej wyczuł kobiece perfumy, które wcale nie należały do Uli. Wszyscy rozejrzeli się.

Z sof stojących po bokach pomieszczenia wstało czterech drabów, ochroniarzy. Nie mieli ze sobą broni palnej, ale za to gumowe pałki ZOMO.
- Czemu mnie prześladujecie? - zapytał Krakowski - W szczególności ty - wskazał na Bimbromantę lufą pistoletu - nie masz tutaj czego szukać. Powiedzcie o co wam chodzi?

Na sofie przy samym biurku leżała śpiąca dziewczyna. Widać było jej blond włosy i to, że żyje, bo oddychała. Nie było widać jednak ani jej twarzy, ani rezty ciała, bo znajdowała się pod kocem.
 
Anonim jest offline