Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2017, 21:02   #43
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Śniły mu się trzy dziewice w wieńcach z bluszczu na głowach, oczy miały zielone jak liście. Ścigały go przez knieje na dzikach ulepionych z korzeni i splątanych gałęzi, wilki pędziły u ich boku.

Śniła mu się Biruta, w podróżnej sukni szarej, srebrnej nitką przetykanej przy dekolcie i pelerynce obłoczystej sobolami podszytej. Taka, jak ją widział po raz pierwszy, gdy do Skrzynna zjechała i ojciec kazał mu wyjść powitać gościa. Na jej twarzy, gdy przed nią stanął, odmalowało się zaszokowanie, szybko przykryte dwornym uśmiechem. A on to wziął za skutki swej uderzającej urody...

Śnił mu się Montwił, pewnie dlatego, że z nim ostatnim rozmówił się przed zaśnięciem. Przyszedł do niego Gangrel i smędził niemożebnie, że za Egle ruszać trzeba, pal sześć Samboję.

Wszystkiemy Sayn się przyglądał, komtur elbląski na twarzy miał wyraz niemożebnego smutku, krwawił z wielu ran.

***

Hamsa, gdy go tylko obudził, podetknął mu coś pod nos. Machnął Jan ręką, bo zrazu zdało mu się, że to dziwożona grot włóczni do powąchania mu podsuwa. A to warkoczyk był, kosmyk spleciony z cienkich, ciemnych włosków dziewczynki.
- Pan nie gryzie się z zazdrości, bo i pan może dostanie – chłopaczysko wetkało warkoczyk za pazuchę – jakowyś gościniec, bo jedzie ku nam panna Biruta... Montwiłowi ludzie donieśli, że z orszakiem. Licznym, konni i piesi strzegli jej bezpieczeństwa, a sama Biruta dosiadała potężnego jelenia o sierści jak śnieg białej.

Wypadł Jan z chaty, po gumnie wzrokiem dzikim potoczył, w wahaniu, czy tutaj, w wiosce Glandego trawę kazać malować na zielono, czy taktycznie dać chodu i przyjąć ukochaną w ciasnym i chudogim, ale własnym kurniku

Ciskał się wzdłuż domostw akuratnie jak skarbnik po izbie ograbionej, gdy jakoweś poruszenie wśród drzew uwagę jego zwróciło. Światełko błędne, błękitne, okrągłe, to w górę, tow dół podlatujące, potem kolejne, wokół siebie wirujące. Postąpił Jan w tamtą stronę i stanął od razu, zgrozą zdjęty.

Na skraju lasu stała jedna z dziewic ręką jego ściętych przeszłej nocy, skórę miała zielonkawą, a na głowie, znów na szyi łabędziej tkwiącej, wianek z pnącza bluszczu upleciony.
 
Asenat jest offline