Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2017, 22:35   #228
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Oczywiście - odparł Horst, starszemu policjantowi, chociaż już bez uśmiechu. Cóż za niespodzianka… Ci dobrzy jednak nie byli tacy dobrzy jakby się zdawało. Informacje, który pozyskał… Cóż, były bezcenne, chociaż bez wątpienia nie miały tej samej wagi bez dowodu rzeczowego. Tego ostatniego nie mógł chwilowo pozyskać, co oczywiście sprawiało że humor zdecydowanie mu nie dopisywał. Czy jednak miał z tego powodu dać się zastrzelić? O nie, to by było o wiele za proste. Z oczywistych powodów nie mógł pozbyć się gliniarza sam, Obroża by mu na to zwyczajnie nie pozwoliła. Pozostała dwójka cywili, którzy się w ambulatorium znajdowali, także pozostawała poza listą osób chętnych do pomocy. Nie wątpił także, że Alle się przeciwko koledze nie zwróci. Chłopak może i miał smykałkę do komputerów, jednak brakowało mu iskry potrzebnej do tego by zacząć działać w konkretny sposób. Może kiedyś, o ile przeżyje, dotrze do tego punktu, który pozwoli mu się usamodzielnić, Horst jednak wątpił by miało to nastąpić tu i teraz.

Uniesione dłonie, uniwersalny gest pokojowych zamiarów, powinien wystarczyć Jorgensenowi jako dowód nieszkodliwości Green 4. Doktor nauk medycznych nie miał zamiaru występować przeciwko niemu… otwarcie. Przyznawał także rację mężczyźnie - miał do załatwienia parę spraw, które wymagały opuszczenia ambulatorium.

- Cóż, panowie - zwrócił się do Roya i Kozlova - wypada się pożegnać. Dziękuję za owocną współpracę - uśmiechnął się do naukowca i skinął głową koledze po fachu, co do którego nadal żywił pogardę, jednak być może była ona tą odrobinę mniejsza, a z pewnością zabarwiona nutą zrozumienia. Nie żeby popierał drogę, którą Rosjanin obrał, a która dla niego samego była drogą tchórzostwa i degeneracji. Z drugiej strony, to samo Kozlov mógł rzec na jego temat, zatem powiedzieć można było iż byli kwita. Przynajmniej w tej kwestii.

Spokojnie, nie wykonując gwałtownych ruchów, ale też nie pokazując strachu, którego zwyczajnie nie odczuwał, zaczął zbierać swoje rzeczy. Zastanawiało go co takiego sprawiło że Jorgensen stał się człowiekiem, którym był obecnie. Był taki od samego początku czy też przerobiono go tak, jak on próbował młodszego kolegę. Była to dość interesująca kwestia, jednak bardziej się nadająca na spokojny czas, gdy życie nie wisiało na włosku. Znacznie też ciekawsze było rozpatrywanie informacji, które zdobył. Jakże chciałby poznać lokalizację miejsca, o którym mówiła kobieta. Czy to coś nadal tam tkwiło czy też tym czymś była istota, z którą zetknął się w kinie. Jeżeli tak to kto i w jakim celu umieścił ją w kapsule. Pytania zdawały się nie mieć końca, co jednak go nie dziwiło. Niekiedy tak już po prostu musiało być. Teraz skupić się zamierzał na odnalezieniu swojej podopiecznej i skorzystaniu z jej usług. O ile, oczywiście, sztuka jej odnalezienia mu się powiedzie i nie zabierze zbyt długiego czasu. Miał w końcu misję do wykonania, o czym przypomniał mu starszy policjant i o czym nie pozwalała zapomnieć Obroża.

Ze względu pewnie na wtrącenie się starszego policjanta klimat w ambulatorium wyraźnie ochłódł i chyba wszyscy byli i zaskoczeni i mieli niesmak. Pożegnanie z Green 4 było więc dość sztywne. Alle który wyglądał jakby nie wiedział ani jak usiąść ani gdzie posłać spojrzenie machnął niepewnie ręką na pożegnanie. Kozlov, który chyba z całej grupki zdołał zachować się jakby nie stało się nagannego jako jedyny chyba czuł się w tej chwili swobodnie. Dalej popijał swoje bursztynowe, promilowe lekarstwo i machnął na pożegnanie równie niedbale jak siedział. - No to jak mawialiśmy na sali, komu w drogę temu skalpel w plecy. No albo jakoś tak. - stary doktor pożegnał się równie niefrasobliwie jaki był przez większość bytności Green 4 w ambulatorium. - Tak. Do widzenia panie kolego. I żałuję, że musieliśmy się spotkać i rozmawiać w takich trudnych warunkach. - Roy chyba jako jedyny próbował pożegnać się jak naukowca i człowieka nauki przystało. Wyczekująca postawa Jorgensena jednak wywierała na rozmówców całkiem silną presję więc pożegnanie nie trwało zbyt długo. Zaraz potem Green 4 szedł tym samym korytarzem jaki w poprzednią stronę zaprowadził go do ambulatorium. Wiedział jak dojść do zewnętrznych rejonów bunkra gdzie był schron publiczny. Ale właściwie nie wiedział gdzie w tym galimatiasie powinna być Jessica.

Nie spieszył się jednak z jej znalezieniem. Co prawda czas płynął do przodu czy tego chciał czy nie, to jednak miał sporo do przemyślenia zanim stanie ponownie oko w oko ze swoją protegowaną.
Sprawa aresztantki na dobre wypełniła jego myśli. Mężczyzna który był wraz z nią nazwał ją Czcigodną. Z tego co Horst wiedział, takiego miana nie nadawano byle komu. Kim zatem była? Naznaczoną przez jakiegoś boga wieszczką? Green 4 nie wierzył w bogów więc tylko pokręcił głową. Nawiedzenia jednak, samego w sobie, nie odrzucał. Jeżeli istota, z którą ta kobieta miała do czynienia, była tą samą której umysł dotknął jego to zwyczajnie nie mógł odrzucić tej teorii. Tym bardziej że wedle posiadanej przez niego wiedzy, znajdowała się bardzo blisko prawdy. Co jednak ową prawdą było? Czy w ogóle uda mu się kiedykolwiek dojść do tego? Miał nadzieję, że tak, chociaż już teraz podejrzewał, że był bardzo blisko.

Wspomnienia aresztantki stanowiły nie lada klucz do owej zagadki. Żałował, że nie mógł ich zagarnąć dla siebie, jednak i odnośnie tego miał plan. Jessica powinna dysponować odpowiednimi środkami by w jakiś sposób odzyskać błyskotkę na czas wystarczający by skopiować jej zawartość. Względnie by pozbyć się Jorgensena. W końcu trwała wojna, a na wojnie ludzie giną, to normalne…

W końcu cała ta wędrówka po bunkrze zwyczajnie się mu znudziła więc uciekł się do uważanej powszechnie za nader niemęskiej decyzji by zapytać o miejsce, w którym słodka Jess się znajdowała. Z pewnym zadowoleniem przyjął do informacji, że ostatnio widziano ją, a przynajmniej osobę odpowiadającą nader dokładnemu opisowi jakiego udzielił, w pomieszczeniu z jacuzzi. Drogę znał, więc podziękował uprzejmie po czym się oddalił, ignorując nieco zaskoczone spojrzenie jakie mu rzucono. Zupełnie jakby galanteria była taką niesamowitą nowością.

Wchodząc do wskazanego mu pomieszczenia, poświęcił chwilę by objąć go wzrokiem po czym odczekał aż kobieta, dla której się tu pofatygował, raczy zwrócić na niego uwagę. Nie zamierzał podchodzić do niej jako pierwszy, mimo iż to on miał do niej sprawę i była ona kobietą. Odszedł nieco na bok i zajął się sprawdzaniem posiadanego sprzętu, czekając cierpliwie aż pofatyguje się ona do niego.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline