12-11-2017, 16:40
|
#6 |
Krucza |
Uczucie spokoju było miłą odmianą po wydarzeniach ostatnich miesięcy. Od chwili skazania Marcusa życie nie było takie samo i Sable, choć wychowana na wojskową modłę, aż sapnęła poczuwszy ulgę.
Podrapała kota za uchem i po karku:
- Dzięki... – szepnęła z wdzięcznością do tulącego się do niej kotowatego stworzenia - ... to miłe. Musiałeś mieć niezły ubaw z obserwacji – ciągnęła czochrając fumfla pod brodą i przy okazji przyglądając się zwierzakowi uważniej – Obiecaj, że to duże co zeżarło świniaka to nie Twoja mama, co?
Monolog Vit wygłaszała by przełamać zwyczajowo lody. Jak po drugiej stronie, uspokajający ton głosu i zwolnione gesty były podstawą w kontaktach z dziką zwierzyną. Skoncentrowana na kociopodobnym stworze, przez chwilę zignorowała to cholerne pohukiwanie sowy.
Próbowała zepchnąć paranoiczkę szepczącą jej do ucha o hipnozie, odurzającym działaniu hormonów stworzenia, sierści nasączonej jakąś nieznaną substancją o upajającym działaniu...
Westchnęła ciężko. Paranoiczka paranoiczką, przyjemność przyjemnością ale Vit... to Vit. Tęsknota i niepokój na nowo ukuły gdzieś w okolicach serca.
Musi ruszyć swój zad, żeby uratować jego zad.
- Hej, tam jest sporo żarcia – skinęła głową w kierunku, gdzie potwór zostawił kawałki świni rozwłóczone po polance – Fajny gościu z ciebie, ale muszę iść, pomóc młodym półgłówkom – przy ostatnich słowach cmoknęła ze smutkiem. A jej myśli pofrunęły ku jedynemu zwiadowcy, który nie był młodszy od niej.
Ciekawe czy Hainz przechodził już wcześniej? I co miał do niej?
Vit podniosła się odstawiając przyjacielskiego kociaka na ziemię, sprawdzając przy okazji czy w okolicy nie czają się jego koledzy i koleżanki. Doszła do wniosku, że stworzenia jak to były albo stadne, albo miały ukryte talenty, na przykład takie jak chwytne łapy, których Sable pilnowała odstawiając zwierzaka. |
| |