Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2017, 16:59   #11
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Życie Elsbet wróciło do znajomej rutyny - praca w bibliotece, zakupy, puste mieszkanie... i brak jakichkolwiek informacji od Androw.
Trwało to do piątku wieczorem, kiedy mieli się spotkać na próbie w garażu przed koncertem. Już koło południa dostała sms’a od Clary, że ta załatwiła im jakieś kostiumy, co brzmiało zarówno obiecująco, jak i trochę groźnie, biorąc pod uwagę gust dziewczyny.

Po skończonej pracy Elsbet miała jakąś godzinę dla siebie nim będzie musiała wsiąść w tramwaj, by dotrzeć do garażu Thomasa.

Na szczęście większość emocji z tamtej nocy zeszła z niej, wraz ze znikającymi śladami po pieszczotach chłopaka. Reagowała na mężczyzn po staremu i jakby na to nie patrzeć nadal była sama. Powoli nabierała pewności, że Androw nie będzie chciał ciągnąć tego co wtedy się stało. Biorąc pod uwagę te jego wyrzuty sumienia, nie powinna się dziwić. Co chwilę powtarzała sobie, że tak będzie lepiej dla zespołu. Ona chwilę pomęczy się z udawaniem, że wszystko po staremu, on po prostu będzie robił tą swoją nijaką minę i wszystko jakoś poleci dalej.

A mimo to brakowało jej tego. Puste łóżko nagle wydawało się dziwne. Szczególnie gdy w swoich dwóch jedynych wspomnieniach, jednak kogoś obok miała. Ogarnęła mieszkanie, dosyć dokładnie jak na siebie. Tym razem składając rzeczy przed pochowaniem do szafy. Gdy miała problemy z zaśnięciem, zaczęła ćwiczyć. Patent rzeczywiście był o tyle dobry, że zmęczona padała jak kłoda. W mieszkaniu wyjątkowo było coś poza alkoholem i nawet dało się przejść nie nadeptując na nic, a jednak nie chciała tam wracać przed próbą.

Spokojnym krokiem ruszyła w kierunku dalszego przystanku, uznając, że zahaczy o jakiś spożywczy tutaj, a może wpadnie do sklepu z ciuchami. Nie pamiętała kiedy ostatnio coś sobie kupiła. Na szczęście bliżej centrum nie było ani problemu ze znalezieniem czegoś jadalnego o tej porze dnia, ani z dostaniem jej ukochanego soku z mango. Uzbrojona w dwa kartony życiodajnego płynu, wybrała się na swoje pierwsze od dłuższego czasu zakupy.

Prawdą było, że przez ostatnie dwa lata nie za bardzo miała potrzebę nabywania czegokolwiek. Jej szafę i tak wypełniała masa ubrań, których nie nosiła. Jakieś garsonki, obcisłe sukienki. Rzeczy których nie zakładała bo po prostu czuła się w nich źle. Tuż po powrocie ze szpitala zrobiła sobie dzień mierzenia własnych ciuchów, zastanawiając się czy jakieś wzbudzają jej sentyment. Przekonała się tylko, że nie. Nawet spróbowała na początku pracy założyć na siebie coś bardziej eleganckiego, ale to co większość facetów robiła gdy miała na sobie coś z dekoltem lub obcisłego, doprowadzało ją do irytujących rumieńców i frustracji.

Jedyną rzeczą na zakupu której sobie pozwalała była bielizna. Po pierwsze sprawiało jej to dziwną frajdę jednocześnie poprawiając nastrój, a po drugie toż jest to element, który należy wymieniać. Teraz też idąc ulicą raz po raz zawieszała wzrok na jakiejś wystawie, szczególnie jeśli prezentowała staniki w jej ulubionym kolorze. W końcu zaszła jednak do jakiegoś innego sklepu, by nabyć sukienkę! Nawet nie wiedziała czemu. Prawdopodobieństwo tego, że kiedyś ją założy było niemal równe zeru. Za głęboki dekolt, obcisła, a jednak jakoś nie mogła oderwać od niej wzroku. Pewnie przez to, że była w jej ukochanym kolorze.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/6c6gnnde5r/dress.jpg[/MEDIA]

Do tego czuła się w niej dziwnie dobrze, mimo iż jakiś facet, będący najpewniej osobą towarzyszącą, trochę zbyt często spoglądał w jej stronę. Niech się cieszy, prawdopodobnie jest pierwszą i ostatnią osobą, która ją w niej widzi. Bez cienia wątpliwości zapłaciła za ubranie i zadowolona z siebie ruszyła spacerem w kierunku przystanku tramwajowego.

Im bliżej była garażu i wiedziała, że czeka ją spotkanie z Androw, tym bardziej miała ochotę założyć ową sukienkę, którą dopiero co kupiła.
“I co? Może jeszcze do ślubu założysz czerwoną suknię? Ty chyba całkiem zwariowałaś Mirando!” - w jej głowie odezwał się głos starszej kobiety jakby echo dawnego wspomnienia.
Elsbet zatrzymała się i przeczesała włosy. Jeszcze tylko przecznica i będzie na miejscu. No… trzeba się tylko ruszyć. Tylko czemu do choleru znów coś pojawia się gdy myśli o nim! Oparła się o ścianę najbliższego budynku i skupiła wzrok na pustej ulicy, starając się skupić myśli na czymś innym. Czemu tamten głos nazwał ją Mirandą? Czy ta uwaga nie była skierowana do niej?

Lekko zmartwiona zajrzała do torby ze swoim świeżym nabytkiem. Odrobinę niepewnie przesunęła palcami po delikatnym materiale. Czy mając to na sobie znów wyprowadziłaby go z równowagi? Czy chce to zrobić? A może byłby obojętny jak zwykle. Ta biała cholera ma szczęście po jej twarzy nic nie widać. Za to ona… wystarczy, że poczuje na sobie czyjś wzrok i… Elsbet poczuła jak policzki lekko się czerwienią. Wydobyła z plecaka, do połowy wypity, sok i się napiła. Chwilę skupiła się na analizie jakiegoś znaku drogowego i dopiero gdy udało się jej odetchnąć, ruszyła na próbę. Będzie musiała sprawdzić czy dwa lata temu zaginęły jakieś Mirandy… tylko jak.

W garażu byli już Thomas, Rick i Steve. Brakowało tylko Androw i Clary. Chłopaki siedzieli w kupie i podziwiali jakąś nową konsolę Ricka.
- O, cześć ruda! - przywitał ją Rick.
- Cześć. - Elsbet nadal czuła się lekko nieobecna. Odłożyła swoje rzeczy tam gdzie zwykle. Czyżby Clarze udało się w końcu położyć swoje łapki na Androw. W sumie czemu zakładała, że nie zrobiła tego wcześniej. Westchnęła wydobywając z plecaka prawie pusty karton z sokiem. Powinna się skupić na czymś innym. - Coś nowego? - Wskazała podbródkiem na przedmiot westchnień, reszty zespołu. Chyba nie tylko ona potrzebowała zakupów.
- Steve’owi udało się zdobyć to retro-cudo. Wiesz co to jest? - Rick wskazał na konsolę w rękach Thomasa, który chyba całkiem się wciągnął i jedyne czego słuchał to rad równie skupionego Steve’a.
Nim Mała Mi odpowiedziała, drzwi do garażu otworzyły się i stanęła w nich Clara ubrana w dopasowany kobiecy garnitur. Wyglądała nie tylko jak profesjonalny marketingowiec, ale nawet i manager. Rozmawiała przez telefon w jakimś obcym języku, toteż tylko machnęła na powitanie członkom zespołu. Za jej plecami zaś szedł ostatni z ekipy - Androw targając dwie sporej wielkości walizki.
Czyli jednak dotarli razem. Elsbet odmachała i skupiła uwagę z powrotem na Ricku. Tak jak powiedziała Danna powinna uważać by nie psuć nastrojów w zespole swoimi humorami. Wieczorem znów wbije się w tą sukienkę, choćby miała samotnie pić w niej wino.
- Co to jest? - Wskazała na urządzenie trzymane przez Thomasa.
- Prawdziwy Gameboy Gold! - zawołał podniecony chłopak, po czym spojrzał na niesione przez Androw walizki - A to co, wprowadzasz się?
- Clara mnie prosiła o podwózkę, bo to niby dla nas ciuchy na koncert. - Wyjaśnił białowłosy, kładąc bagaż na ziemi i podchodząc bliżej. Stanął z boku Mi.
- Cześć. - Przywitał się.
Elsbet podniosła na niego wzrok.
- Cześć.- Teraz gdy był tuż obok czuła jak bardzo za nim tęskniła. Szybko skupiła się z powrotem na dziwnym urządzeniu. - A do czego służy gameboy?
- Czyś ty z Księżyca spadła? Do grania, kobieto! Może jeszcze Pokemony nic ci nie mówią? - Rick stuknął się w czoło znacząco. Tymczasem jednak Clara skończyła rozmawiać.
- No dobra, zdobycie tych kostiumów kosztowało mnie sporo zachodu, więc z góry mówię, jak macie marudzić dla samego marudzenia, to jeśli nie chcecie bym zostawiła was na amen, lepiej się z tym wstrzymajcie. - Machnęła groźnie palcem, patrząc każdemu z nich w oczy przez chwilę.
- No a jak nie będzie pasować?
- Po to właśnie robimy przymiarkę. Poza tym w tym jest meta-laycra, więc wystarczy rozmiar dobrać mniej więcej. Samo się powinno ułożyć.
Mi przewróciła oczami. O pokemonach słyszała i to by było tyle na ten temat. Była chyba jakaś żółta wiewiórka i żółw.
Przeniosła wzrok na Clarę. Laycra kojarzyła się jej tylko z rajstopami. Jakoś wolałaby nie być ubrana od góry do doły w pończochę. Ugryzła się jednak w język, bo może znów wykazywała się jakąś ignorancją.
- Pochwalisz się co tam Androw przytaszczył? - Wskazała podbródkiem walizki.
- No, o tym mówimy cały czas. Wasze kostiumy! - powiedziała Clara dobierając się do jednej z walizek. Po chwili każdy z członków zespołu dostał czarny skafander z innych kolorem pasków. Elsbet przypadły błękitne, Thomasowi zielone, Steve’owi żółte, Rickowi czerwone (choć kolor pasował raczej do Mi, a i rozmiar kostiumu wydawał się odpowiedni, toteż ciężko było nie podejrzewać odrobiny złośliwości ze strony Clary), a Androw - cóż za zaskoczenie - białe.

[MEDIA]https://pre00.deviantart.net/766d/th/pre/f/2012/134/3/6/teen_program_sair_suit_by_xelku9-d4zsa8c.jpg[/MEDIA]

- Te paski to są ledy i są połączone z konsolą, za którą stanę dla was. - Wyjaśniła Clara - Można zmieniać im natężenie, można włączać i wyłączać, można włączyć synchronizację np. Z basem.
- Odjaaaazd! - zachwycił się Rick.
Elsbet powstrzymała się od tęsknego spojrzenia w stronę stroju z czerwonymi paskami. O ile sama miała problem z facetami, powoli zaczynała odnosić wrażenie, że kobiety mają jakiś problem z nią. Cóż jak się jest płaskim jak decha dzieciakiem. Ugryzła się w język, przygotowywując jakąś ripostę. Clara załatwiła im fajne stroje, niech ma tę chwilę tryumfu. Będzie musiała jej wystarczeć, jej własna fryzura.
- Fajne. Super, że udało ci się je zdobyć. - Przesunęła palcami po dziwnych paskach, które najwyraźniej miały się znaleźć na jej piersiach. Przynajmniej sam kostium nie odsłaniał dużo, więc może jakoś sobie poradzi.
- No to zakładajcie je! Jak coś nie będzie pasowało, to zdążę wymienić - zachęciła Clara i nagle wszyscy mężczyźni w otoczeniu Mi zaczęli... ściągać ubrania.
Elsbet skupiła wzrok na trzymanym kostiumie, jakby starała się wyczytać coś z układu włókien. Poczuła jak rumieniec zaczyna palić jej policzki. Musiała coś szybko zrobić zanim zrobi się zupełnie czerwona.
- Thomas… znalazłoby się jakieś miejsce gdzie mogłabym się przebrać?
- Co? - zdziwił się mężczyzna, po czym zasępił - Eee no nie bardzo.
- Przecież to tylko do bielizny, Mi. - dodał Steve, a Rick wprost zaczął się śmiać i chyba miał coś powiedzieć, gdy Androw podał dziewczynie kluczyki od swojego samochodu.
- Możesz przebrać się w moim wozie. W środku są rolety, które można spuścić. - Powiedział głosem pozbawionym emocji.
Słysząc śmiech Ricka, Scarlet poczuła jak rumieniec dojechał jej do uszu. Wyciągnęła drżącą dłoń po kluczyki, nawet nie podnosząc wzroku na Androw.
- Dziękuję. - Wyminęła go i jak najszybciej opuściła garaż. No to dała pokaz. Jakoś udało się jej otworzyć drzwi auta i schować wewnątrz. Zasłaniała rolety jakby od tego zależało jej życie. Dopiero siedząc w ciemnym aucie skuliła się podciągając nogi do piersi. Co miała teraz zrobić? Ot przebrać się i wrócić, po tym cyrku, który urządziła.
Powoli zaczęła się przebierać. Rzeczywiście była ułomna, tyle że nie miało to nic wspólnego z jej brakiem pamięci. Wciskając się w wąski kostium starała się choć odrobinę uspokoić. Co zrobi potem? Toż musi się przebrać z powrotem… no i co z występem? Może powinna zrezygnować zanim narobi kłopotów reszcie zespołu. W sumie tak nie jest jego częścią skoro nie może poznać przyczyn dla takiej a nie innej nazwy. Oby kostium nie pasował. Wróci i powie, że potrzebuje innego… jak już coś z siebie wydusi.
Niestety, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że kostium pasował idealnie, a choć Elsbet widziała swoje odbicie tylko w małym lusterku kierowcy, coś jej podpowiadało, że dawno nie wyglądała tak seksownie.
Wtem do drzwi auta rozległo się dyskretne pukanie.
- To ja - usłyszała głos Androw - Przyniosłem koc, żebyś mogła się zakryć, jak będziesz szła. Te stroje są cholernie... obcisłe. - Czyżby w jego głosie też usłyszała skrępowanie? A może coś więcej?
Mi wzięła głębszy oddech. I tak nie mogła się tu bunkrować, a reszcie należało się chyba jakieś wyjaśnienie. Powoli otworzyła drzwi pasażera. Obróciła się na fotelu wystawiając nogi na zewnątrz i spojrzała na Androw.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
Przyjrzał jej się. Choć wyraz twarzy mu się nie zmienił, coś błysnęło jego oczach.
- Wyglądasz ślicznie. - Powiedział tylko, trzymając w jednej ręce koc, który chyba miał jej podać. Sam miał na sobie spodnie, pod którymi ubrany był w obcisły kostium, który szczelnie opinał i podkreślał jego umięśnioną pierś.
Ślicznie nie brzmiało tak źle. Mi wzięła kolejny głębszy oddech i wyszła z auta, ciesząc się z osłaniających ją choć z jednej strony drzwi.
- Też wyglądasz dobrze. - Spróbowała się uśmiechnąć. Czuła jednak, że skrępowanie wygina jej twarz w dziwny grymas. - Mogę tu zostawić ubrania? Będę musiała się z powrotem przebrać.
- Jasne. - Okrył jej ramiona kocem i zamknął auto, podając kluczyki Elsbet.
Mi opatuliła się mocno. Androw nie reagował na nią dziwnie. Może nie będzie tak źle. Ściskając w dłoni kluczyki ruszyła w stronę garażu. Powinna im wyjaśnić, to było ważne. Co jeśli nie podoła i zawali koncert? Niby przy śpiewaniu się wyłączała. Jej głowa skupiała się tylko na muzyce. Jednak nie wiedziała czy uda się w tym kostiumie, przed tą publiką. Z duszą na ramieniu weszła do garażu, by tam usłyszeć jak Steve drze się (!) do słuchawki telefonu.
- Jaki kurwa mutant? I co, chcą odwołać koncert, bo jakiś pojeb zostawił dwa trupy 30 km od miasta. Może kurwa wszyscy od razu pochowają się w domach? Ja pierdolę, weź mnie nawet nie martw…
Owinięta kocem przyglądała się klawiszowcowi. Czyli jednak mutant dotarł do Edynburga? Czy to rzeczywiście jakiś morderca. Powstrzymała się by nie spojrzeć na Androw. Nie… chyba nie zabiłby kogoś. A raczej jaki miałby powód? Rozejrzała się po pozostałych oceniając jak wyglądają w kostiumach. Nieskromnie musiała przyznać, że najlepiej wyglądała ona sama, Androw i Thomas, ponieważ wszyscy byli wysportowani. Dobrze było również w przypadku Ricka, jeśli ktoś lubił szczupłych, androgenicznych chłopców. Jedynie Steve’owi odstawał nieco brzuszek, ale i u niego ostateczny efekt był niczego sobie. No i trzeba pamiętać, że w klubie pewnie będzie półmrok a ledowe światełka skupią na sobie wzrok publiczności. No i striptizerki, oczywiście.
- To pogadaj z szefem! - darł się Steve - Przecież dla niego to kosmiczna strata, a temu waszemu managerowi to sam bym nóż w bebechy wsadził. No kurwa! To czekam na info. - I rozłączył się gwałtownie. Zapadła krępująca cisza w garażu.
Mi zacisnęła dłonie na kocu. Całe zamieszanie było o tyle dobre, że nikt nie zwracał na nią uwagi. W końcu jednak trzeba było coś powiedzieć.
- Czy koncert będzie czy nie, powinniśmy poćwiczyć.
O dziwo, jej uwaga spotkała się z ogólną aprobatą.
- Za godzinę powinniśmy wiedzieć - rzucił tylko Steve przesuwając głośnik na właściwą pozycję.
- No to ściągamy kocyki i inne takie i gasimy światło - powiedziała Clara - Muszę nauczyć się sterować tymi światełkami na was.
Elsbet przytaknęła i podeszła do swoich rzeczy by tam zostawić koc. Zgarnie je gdy będzie szła się przebrać. Chwilę się wahała, w końcu jednak uznała, że i tak się jej nie upiecze. Powoli zsunęła z siebie koc, stojąc tyłem do reszty i złożyła go układając na fotelu. Obróciła się lekko zarumieniona, mając nadzieję, że nikt nie zwrócił na nią uwagi.
Panowie zajmowali się swoimi instrumentami i sprzętem nagłaśniającym, lecz po prawdzie Mi wyłapała kilka ukradkowych spojrzeń Steve’a i Ricka.
- Wszyscy gotowi? - zapytał Thomas.
Elsbet podeszła do mikrofonu i przytaknęła. Musiała się teraz skupić na śpiewaniu. Cały czas czuła palący rumieniec, wywołany spojrzeniami kumpli z zespołu, jednak… Wzięła głębszy oddech, starając się oczyścić głowę. Niech to będzie trening przed ewentualnym koncertem. Na chwilę rzuciła okiem na Androw, ciekawa jak wygląda w całym kostiumie (wyglądał tak bosko, jak się tego obawiała), po czym skupiła się już na tekstach piosenek.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline