Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2017, 22:51   #225
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Zadziwiającym był fakt, że nie spotkali już ani jednego orka, choć khazad wyraźnie na to liczył. Najprawdopodobniej w przeciwieństwie do swoich kompanów. Co by jednak nie mówić, było dziwnym, iż spotykają taką kreaturę samą w górach. Musiał być przecież jakąś czujką albo coś. Z pewnością nie wybrał się na zwiedzanie. Co zatem tu robił?

Być może powinni być tym faktem zaniepokojeni bardziej niż obecnością większej ich liczby?

Fakt jednak był taki, że zarówno do poprzedniego obozowiska jak również i do samego zejścia nie napotkali żadnych przeszkód. Spotkali również alchemika, który na całe szczęście nie ruszył jeszcze w dalszą podróż, a wraz z nim Gotte Millera! Spotkanie starego druha na krańcu świata było tak bardzo zakrawające na cud, że Arno pajdy chleba by na to nie postawił, a jednak.

Kolejną szczęśliwą nowiną był fakt, iż Gotte zamierzał dołączyć do nich w ponownej wędrówce ku smokowi, choć nie bardzo wierzył w opowieść w niego. Sam zaś alchemik okazał się chłopem całkiem kumatym jak na to, co spodziewał się zobaczyć Hammerfist. Krasnolud sądził, że prędzej mężczyźnie zaświecą się oczy w chęci zdobycia rzadkich składników alchemicznych.

Zamiast tego dowiedzieli się, że smoki to... gady inteligentne, a nie bezrozumne bestie. To całkowicie zmieniło sytuację. Zabicie przestało wchodzić w grę, jeśli kiedykolwiek wchodziło i należało całkowicie ukryć obecność złotołuskiego. Rozgadanie skończyłoby się śmiercią wielu poszukiwaczy przygód, ale w końcu i samego smoka by któryś dorwał.

Jan Vahn wrócił do Stirlandczyków po naradzie ze swoim asystentem.
- Wyruszymy o świcie - zakomunikował, zaś Grimm skinął głową.

- Może warto by uprzedzić dowódcę straży, z czym będą mieli do czynienia - zaproponował Jost.

- Pewien nie jestem. Że przeciw truciznom leczyć trzeba wiedzą. Po mojemu wszystko to, co wiedzieć powinni, bo dopytywać jeszcze zaczną się. Strażą dowodzący pomóc nijak nie może nam, a zaszkodzić owszem. Nic bym nie mówił nikomu, kto wiedzieć nie musi - wzruszył ramionami krasnolud.

- Pokaż panie Wagner tę ranę. Kiedyś byłem i aptekarzem i lekarzem - rzekł alchemik. Bert po podwinięciu nogawic zobaczył, że rana ropieje. Mięso i skóra były nieco zaczernione dookoła.

- Ajajaj. - pokręci głowa. - Jak rano się powiększy czerń, to przed wyruszeniem biec będziesz musiał do Shallaitów błagać o lecznicze czary przeciw truciznom…

Wkrótce rozbili obóz i każdy przygotował się do snu. Mieli za sobą długą, męczącą podróż. Nic zatem dziwnego, że khazad zasnął natychmiast. Obudził go Bert.
- Co? Moja warta? Już wstaję - wyburczał pod nosem, lecz nie o to chodziło. Rana po smoczej krwi zrobiła się kapkę paskudniejsza.
Były gawędziarz poprosił aby Arno mu towarzyszył, więc Hammerfist zebrał się najszybciej jak mógł i ruszył z przyjacielem po pomoc dla niego.

A jak tylko ponownie dotrą do smoka ponownie, podejdzie do gada cichutko jak skrytobójca na zleceniu i obejrzy sobie z bliska zarówno śpiącej bestii jak również ciałom uważając, by w żadnym wypadku nie dotknąć smoczej krwi.

Na miejscu zamierzał również zapytać alchemika czy zna jakiś sposób na ochronę przed żrącą juchą i czy ma pomysł na zatamowanie krwawienia. Jeśli tak, to zamierzał podjąć się wyciągnięcia drzewca. Oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostrożności.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline