Do całości wystękanego planu Ortega miała tylko jedno, jedyne pytanie. Czekała już dłuższy czas aby je zadać, jednak ciągle coś wypadało. Jak na Parcha całokształt miał sens, nawet dużo sensu, lecz przyznawać mu racji nie zamierzała. Kłóciłoby się to z jej ogólnym nastawieniem do tego oratorskiego terrorysty i istniało paskudne prawdopodobieństwo, że pochwalony albo zacznie następny, nikomu niepotrzebny monolog, albo jego ego urośnie do rozmiarów utrudniających i tak mikrą tolerancję trepowej osoby.
Ciężkie westchnienie poprzedziła fala zgrzytu zębów, niosącego się echem po najbliższej okolicy.
- Ta - monterka mruknęła, uchylając otwór gębowy z wyraźną niechęcią - To ja zostaję z tyłu. Nie ma więcej lekarzy, ktoś musi przygotować punkt medyczny. Polowy. Prewencyjnie i na wszelki wypadek. Wezmę graty z wagonu medycznego i... ten, zaszyję się gdzieś na zapleczu - wzruszyła ramionami, obracając głowę w stronę odpowiedniego wagonu. Nie zamierzała jak głupia pchać się na pierwsza linię. Od tego mieli Parcha.