Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 10:46   #401
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kompani minęli po lewej wejście do wieży i przeszli jeszcze jakieś dziesięć metrów pnąc się po pochyłości na wyższe piętro, aż dotarli do kolejnej odnogi. Niewielkie pomieszczenie z lewej strony kryło stalowe drzwi. Korytarz dalej wił się w górę, na drugie piętro.
-Drzwi są zablokowane. Nie ma klamki, ale spójrzcie na to…- burknął Balthazaar wskazując rycinę na powierzchni drzwi. Przedstawiało to drogę do jakiegoś więzienia lub niebezpiecznego miejsca. Na środku znajdowała się postać elfa, unoszącego nad głowę ręcę. Właśnie tam znajdowała się dziurka na klucz.
-Ciekawe, czy jeszcze istnieje…- zastanawiał się. -Ruszajmy wyżej. Nie mogę się doczekać…
- Ciekawy wystrój sobie zorganizował tu ten mag - mruknęła Venora i pokiwała głową zgadzając się z jaszczurem, że lepiej iść dalej. - Nie zauważyłeś tu nigdzie śladów krwi? - dopytała go, samej wpatrując się ciągle w stalowe drzwi.

-Nie…- mruknął mijając Venorę w przejściu. Korytarz wił się w przeciwnym kierunku niż dotychczas, ale ciągle pod górkę. Po kolejnych piętnastu metrach wpadł do ogromnej komnaty. Była wysoka na siedem metrów, może nawet i więcej. Szklany dach w kształcie kopuły ukazywał pomarańczowe niebo nad ich głowami. W komnacie nie znajdowało się nic poza wystającym na środku posadzki kamiennym klocem. Ściany były gładkie i okrągłe jak to wnętrze wieży.
-To jedyna możliwa droga…- syknął Balerick, a jego głos poniósł się echem po wnętrzu.
-Co to za dziwna sala- zastanawiało się smoczydło.
- Ja bym w takim miejscu zamykała wampiry na karę śmierci - stwierdziła paladynka. Po tych słowach ruszyła przodem do kamiennego postumentu. - Patrzcie, nie ma śladów po spoinach, wygląda jakby nie było z cegieł wymurowane, a uformowane z kamienia - powiedziała wskazując na ściany. - Może przejście jest, tylko ukryte? - zasugerowała.

Balerick podszedł do ściany przyglądając się jej z bliska
-Faktycznie, jak wyciągnięta z formy- zauważył -A co jeśli…- odwrócił się w kierunku wejścia do komnaty, ale w tym momencie Balthazaar położył dłoń na kamiennym cokole, który niespodziewanie zadrżał i opuścił się o jedną trzecią swojej wysokości.
-Nie!- krzyknął zbrojny, ale było już za późno. Ściana drgnęła i trójka towarzyszy miała wrażenie, jakby podłoga się kręciła pod nimi. Jedyne wejście do tej komnaty po chwili zniknęło zasłonięte murem, a kolejną chwilę później odsunęły się wrota do mniejszej celi. W środku panował półmrok, a Venora poczuła silny smród zgnilizny i stęchlizny. Z wnętrza nagle wyłonił się potężny rosomak, o czarnej sierści, za wyjątkiem krwiście czerwonego pyska. Zwierz miał wielkie pazury, którymi bez wątpienia mógł rozszarpać ciało nie chronione przez zbroję. Stwór wyszczerzył kły i zawył gromko, a po chwili w komnacie poniosło się dudniące echo, jakby coś po drugiej stronie ściany się dobijało.

- Do broni! - krzyknęła paladynka, by zwrócić na siebie uwagę zwierzęcia. Pożogę miała już w dłoni, więc skupiła się na tym by natchnąć ostrze boską energią, a gdy ono rozświetliło się bladą poświatą, Venora ruszyła na rosomaka i wzięła szeroki zamach orężem. Zwierzę jednak było szybkie i uskoczyło bez problemu przed jarzącym się płomiennie ostrzem. Paladynka wyprowadziła jednak kolejny atak, od spodu i krótkim pchnięciem, sięgając podbrzusza przeciwnika. O tym, że cios był trafiony świadczył wściekły ryk rosomaka i zapach spalenizny, który rozniósł się po komnacie.
Balthazaar nie pozostawał bierny. Jego dwuręczny miecz wywijał młyńce w powietrzu, ale tylko raz ranił czarnego stwora, który zawył głośno.
Stwór od razu rzucił się na rycerkę i kłapnął potężnie zębiskami na ramieniu Venory. Krew od razu polała się spod pancerza, ale to nie był koniec. Bestia trzymając rękę panny Oakenfold rzuciła się z pazurami dwukrotnie przebijając solidną zbroję z pod ręki elfiego kowala. Venora poczuła silny ból.
Rycerka syknęła, zaskoczona tym jak mocno zwierze ją poraniło. W odwecie zamachnęła się Pożogą i próbowała dźgnąć ostrzem w szyję szarpiącego się rosomaka.

Balerick również nie próżnował. Od razu sięgnął po swój zakrzywiony miecz i skoczył do boju. Solidne cięcie na plecach stwora skupiło jego uwagę na mężczyźnie. Na szczęście Venora wcale nie odpuszczała. Paladynka za pierwszym zamachem znów nie sięgnęła ostrzem do przeciwnika, ale nie zrażała się niepowodzeniem i już następna próba powiodła się, zwierz fuknął i odskoczył od niej z kolejną przypaloną szramą na boku.
Potwór wyszczerzył zębiska i choć był mocno obity nie miał zamiaru odpuścić. Zwinnym susem doskoczył do Balericka i ugryzł go boleśnie w nogę. Mężczyzna zachwiał się, a potwór wbił pazury w jego łydkę zadając jeszcze więcej cierpienia. Balthazaar doskoczył za zwierzem, ale stwór dostrzegł smoczydło przez grzbiet i uniknął każdego z potężnych ciosów dwuręcznego miecza.
- Co to jest za parszywiec!? - syknęła Venora, nie wiedząc własnym oczom, że olbrzymi rosomak tak bardzo daje im popalić. Machnęła szeroko swoim mieczem w niego. - Balthazaar, weź się za siebie! Zioń w niego! - wyrzuciła z siebie w irytacji. Pierwszy z ciosów paladynki mocno pogruchotał poranioną bestię. Rosomak skulił się i zachwiał po nim, a gdy próbował złapać równowagę odsłonił drugi bok. Venora natarła na niego, unosząc miecz do góry i z całych sił wbiła jego ostrze w trzewia zwierzęcia, aż po sam sztych. Rosomak zatoczył się i z bulgoczącym rykiem padł na posadzkę.

- Mam nadzieję, że nie wstanie… - wydyszała rycerka, uważnie przyglądając się oponentowi.
-Co to za parszywiec?!- syknął rashameński wojownik.
-Nie wiem, słyszałem o nazywanych powszechnie złowieszczymi zwierzętami. Są większe, silniejsze, groźniejsze, a ich fizjonomia zazwyczaj różni się jakimiś detalami od prawdziwych zwierząt. Być może właśnie z tym mamy do czynienia- smoczydło spojrzało na Venorę by sprawdzić, czy jego towarzyszka ma jakąś teorię.
-Ciekawe ile takich walk stoczymy, zanim wejście do komnaty znów stanie otworem…- zastanawiał się Balerick, zmierzając ostrożnie w kierunku celi, gdzie ukryta była bestia. Znajdowało się tam mnóstwo kości i resztek, a to oznaczało, że ktoś musiał dokarmiać tego potwora.
Balerick sięgnął do pasa po fiolkę z błękitną miksturą, po czym wypił, a przez poszarpane spodnie dało się zauważyć jak rana powoli się goi.
-I co teraz?- spytał zerkając na swoich towarzyszy.

Venora podeszła do ścierwa i opierając się o nie nogą wyrwała z boku swój miecz. Otarła go z posoki o futro i schowała go. Zbliżyła się do ściany i cichym stęknięciem oparła się o nią. Sięgnęła do torby po miksturę i wypiła ją, uznając że swoje leczące zdolności pozostawi na czarną godzinę. Pustą butelkę rzuciła w stertę kości, pozostałości po ostatnim posiłku i zaraz wyciągnęła kolejną. Wspomniały jej się słowa niebieskiego smoczydła z jej snu i lekko uśmiechnęła się, po czym wypiła błękitny płyn.
- Miejmy nadzieję, że mikstur nam starczy do końca tej przeprawy - stwierdziła z ironią w głosie panna Oakenfold. - Balthazaar, czyń honory i wduś piedestał po raz kolejny- dodała. Wyciągnęła zaraz miecz i jego rękojeścią postukała w ścianę, zastanawiając się czy pukanie może podjudzi jakieś kolejne zwierzę do odezwania się.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline