Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 12:28   #283
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Plan wydawał się dobry. Rozkręcenie rakiety nie było problemem. Trudniej było z rozpaleniem ogniska, bo wszystko było wilgotne. Ale w końcu i to się udało. Zbudowanie rusztu do pieczenia ładunku było już pestką.
Dotarli do portowej strony pałacu, po szyje w wodzie czekali na odpowiedni moment. Czekali zadając sobie pytanie czy na tej magicznej wyspie żyją tak pospolite stworzenia jak krokodyle. Żadnych co prawda nie widzieli, to uspokajała odrobinę. Z drugiej strony nie mieli dowodów na brak piranii.

W końcu usłyszeli wybuch. Czas na działanie. Ruszyli, starając się zachowywać jak najciszej. Dotarłszy do punktu zanurzenia, po raz ostatni nabrali powietrza i zanurzyli się w mętnej wodzie.
- Gdzie John i Tong? - zapytała Sonya - nie było ich podczas walki.
- Może gdzieś się włóczą, ale mam złe przeczucia.
- Odpał Jax - mogli ich zgarnąć. Za dobrze nam idzie, a odłączenie się od grupy to zaproszenie dla zabójców.
- Tak jak my teraz?
- zaśmiała się Sonya, rozglądając się po spowitej mrokiem okolicy. Wiatr szarpał jej włosami gdy próbowała po raz kolejny nawiązać kontakt. Przez chwile coś odbierała ale nie dało się nic zrozumieć.

- Hej, hej o to Johnny - usłyszeli od strony baszty. - Lubisz wysokość, kotku.
Sonya przewrócił oczami.
- Możemy go zrzucić - powiedział cicho Jax - Raydenowi wmówimy, że to pewnie ten zębaty chciał się zemścić.
- No nie wiem…
- I od krytyków kina zgarnęliśmy okrągłą sumkę
- kusił Jax.
- Czego chcesz Johnny - zapytała ze znużeniem Sonya.
- Rayden zbiera wszystkich, mówi że niebezpiecznie samemu teraz chodzić.
- I wysłał cię samego po nas?
- zapytał Jax - Koleś ma kiepski gust do czapek, ale sprytu mu nie brak.
Płuca paliły żywym ogniem, nie było widać ile już płyną. Zdawało się, że latra. W końcu zamajaczył wielki ciemny kształt przed nimi. Statek! Już wiedzieli gdzie są. Powoli wynurzyli się skryci za kadłubem. John ledwo trzymał się na wodzie. Z góry słychać było kroki strażnika na pokładzie statku.


John lekko zawalił test, ale niewiele więc się nie utopił. Jeśli wda się w rozróbę w ciągu kilku minut to będzie miał o 5 hp mniej. jak odsapnie to wszytko wróci do normy.

 
Mike jest offline