O, Kadgar.pomyślał Natan. Hmm. Tylko kimże jest jego towarzysz. Nie można o nim powiedzieć że wygląda inteligentnie. Podejdę, porozmawiamy, mam dość atramentu i paieru na cały dzień. Podszedł.
-Wolne to miejsce panowie? Mogęż się przysiąść? -Kadgar kiwnięciem głowy pozwolił. -Hmmmm... -zamruczał przeliczając zarobione dziś pieniądze. Przekalkulował w myślach na co może sobie pozwolić. Szybko odliczył trzy czwarte zarobku i schował do większej sakiewki, którą nosił w torbie, a której zawartość wysyłał co 3 dni rodzinie. Reszty został mu i tak pokaźny zarobek dwóch srebrników i trzech miedzianych. Dzisiaj miał pełne ręce roboty, to i pieniędzy sporo.
-Karczmarzu... Piwo dla mnie i dla towarzyszy. I jeszcze nalewkę, aby gorącą i gęstą. - zawołał uprzejmie na karczmarza. Oddał mu większość swojego utargu, po czym oddał się delektowaniu znakomitym piwem, wyraźnie bez dodatku moczu.
__________________ Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli.
Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli... |