Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 20:00   #215
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Natarcie dwóch dziesiątek z brodatym kapralem na czele przyniosło skutek. Kolejne zagony wroga poszły w rozsypkę lub prosto do piachu. Skupiony na wciąż licznym wrogu przed sobą krasnolud przegapił moment, gdy jedna ze strzał ugodziła go w pierś.

Musiał oberwać w czasie pogoni za oddającym pola przeciwnikiem, jednak tkwiący między ogniwami kolczugi pocisk zauważył, gdy wsuwał dymiącą lufę garłacza za pas. Nie była to powierzchowna rana, ale też nie śmiertelna, bowiem wciąż stał na nogach. Warknął rozeźlony i chwycił za promień strzały, zapobiegając przemieszczaniu grotu w ranie, po czym go złamał mniej więcej w jednej trzeciej długości. Ważne, by pióra nie dyndały mu przed oczami i nie rozpraszały go jak będzie szlachtował kolejnych wrogów.

Ostatnie kilka kroków pokonał biegiem i wyskakując w górę spadł pośród przeciwników rąbiąc ostrzem halabardy z jednej i uderzajac drzewcem z drugiej strony. Kopnięcie w zgięcie kolana, uderzenie na odlew puklerzem w twarz, markowane pchnięcie halabardą zakończone szerokim cięciem w prawo, po którym podkuty krasnoludzki but zmiażdzył klejnoty nieszczęśnika, a cios czołem złamał nos zalewając twarz mężczyzny krwią.

Wtedy właśnie wraz z kolejnym zarąbanym bez litości wrogiem ten wreszcie pękł i podał tyły. Mimo ran kapral Thorvaldsson wiedział, że jeśli teraz odpuszczą choć na chwilę, to już nie dadzą rady przejąć inicjatywy i Graniczni wyrżną ich jeden po drugim. Na kolejny atak nie starczy już sił i zdolnych do walki ludzi, których zbyt szybko ubywało. I choć na każdego wyłączonego z walki przypadało kilku wyeliminowanych przeciwników, to stosunek sił wciąż pozostawał bardzo niekorzystny.

- Naprzód! Bogowie są z nami! Za Imperium! Za Wissenland! - Zaryczał raz jeszcze, choć zmęczenie sprawiało, że oddech łapał z coraz większym trudem. Zmuszając się do jeszcze większego wysiłku natarł znowu, na powrót stając się maszyną do siekania, kłucia i miażdżenia.

W pewnej chwili trafił w taki ścisk, że nie mógł zamachnąć się halabardą, a przecownicy niemal nakryli krasnoluda swoimi ciałami. Wtedy w ruch poszły łokcie i kolana kaprala, któryś z żołnierzy wrzasnął przeraźliwie, gdy najwyraźniej obłąkany khazad wgryzł się w jego krtań szarpiąc i rwąc ciało wroga zębami. Gdy w fontannie krwi z przegryzionej tętnicy żołdak Księstw Granicznych osunął się na ziemię nad nim stał czerwony od krwi demon
dyszący żądzą mordu i łypiący okrutnym spojrzeniem wokoło.

Khazad wciąż zaciskający szczęki na krwawym ochłapie wyrwanym z gardła umierającego wypluł strzęp ciała na ziemię i uśmiechnął się szeroko do zdumionych żołnierzy naprzeciwko.
- Przyszedłem po was! Zginiecie tu i teraz, a ja będę tańczył na waszych bezgłowych trupach! - Zagrzmiał dudniącym głosem.

Dwa uderzenia serca później skoczył naprzód wprost w ciżbę wrogów.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline