Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 22:22   #238
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Lądowanie odbyło się bez większych ekscesów. Becky znalazła odpowiednie miejsce, ot trochę potrzęsło, i było po wszystkim, Fenix osiadł na twardym podłożu. Skany, jakie wykonała pilotka przydały się, i to bardzo. W przeciwnym razie łajba jeszcze by się zapadła z metr w grunt, a przy 3000 ton był to ważny aspekt.

Komputer wypluł również dane dotyczące samej planety: Pohl, Kaitos System. Dżungla w 90%, wolna rotacja planety wywołująca długie, ciepłe dni (37h, temperatury do 27 stopni), zimne noce (7h, minimalnie 12 stopni). Stały, łagodny klimat… UWAGA - atmosfera składa się z Azotu i Dwutlenku Węgla, zalecane użycie masek/ i - lub skafandrów. Należy również mieć się na baczności względem tutejszej flory i fauny.



Odnośnie samej kolonii było tego niewiele. Około 2500 mieszkańców, zajmujących się Botaniką i Medycyną, a wszystko pod przewodnictwem Chulonów, neutralnej i pokojowej rasy.
-Witajcie w raju. Aż kusi do zakładania rodziny, plecenia spódniczek z trawy i innego tałatajstwa, co?- zapytał retorycznie Doc, tych co przebywali na mostku.- Jeśli tu coś ma ostre zęby… to z pewnością chce was zabić. I większość stworzeń ma naturalny kamuflaż jako skórę, więc trudno je dostrzec.
Fenn słysząc takie zachęty wypalił.
- To kiedy idziemy na piknik? Tam widzę takie miłe miejsce. - kiwnął głową w stronę ekranu.
Nie przejął się straszeniem Nighta czy Doca, umiał sobie poradzić w takich warunkach, i to nawet całkiem dobrze, więc nie miał się czego zbytnio bać. A jak coś go zje? To stanie temu czemuś w gardle a potem wywoła sraczkę.
- No dobra, ale tak trochę serio. Kto, co i z kim? - spojrzał się na Leene.

Night pokiwał głową, zastanawiając się jakąż to misję można wykonywać w równie nieciekawym miejscu. Wszystko poza szukaniem zapomnianych technologii w ruinach dawno wymarłych cywilizacji wydało mu się niewarte zachodu.
- Właśnie - pirat dołączył do pytania. - Zabezpieczamy teren, by serwis techniczny nie obawiał się, że klucz siedemnastkę poda jeden z tych w kamuflażu? Wszyscy bierzemy udział w naprawach? Czy dzielimy się i część idzie uzupełnić zapasy?
- Zabezpieczenie terenu nie ma tu racji bytu. Zabijecie jednego zębatego jaszczura, to jutro na jego miejsce pojawią się kolejne trzy… walczące o świeżo zwolnione terytorium. Jeśli jest tu sens na coś polować, to tylko dla mięsa i trofeów.- wyjaśnił Bullit oczywistą oczywistość. -Większy sens ma stanie na straży, gdy Vis z Bixem będą naprawiali statek na zewnątrz, niż prewencyjne wybijanie drapieżników. Gwarantuję że w okolicy jest ich więcej niż amunicji na statku.
-Ciekawe jak smakują. - Fenn słysząc o mięsie od razu zmienił tor myślenia. Zastanowił się chwilę drapiąc po brodzie.
- Kto idzie ze mną zapolować na mięsko? - uśmiechnął się odgryzając kawałek suszonki którą zakosił z mesy.
- Mięso smakuje jak wędzony łosoś… inne organy lepiej od razu wywalać. Albo są lekko trujące, albo niejadalne w ogóle.- stwierdził krótko Bullit.
- Skorczom pewnie by to nie przeszkadzało, te ścierwojady zjadają wszystko, sam widziałem.- odpowiedział zastanawiając się co to jest łosoś - Nie chciałbym wejść do knajpy prowadzonej przez któregoś. To jak?
- No… myślałam, że Doc dyryguje chwilowo tym cyrkiem? - Wzruszyła niczym wspomniany przez nią, ramionami - Część naprawia, część ich osłania, ale nie tylko Bix i Vis się znają na dłubaniu? Kto więc jeszcze na ochotnika, poza wymienionymi? - Leena wyszczerzyła ząbki, bawiąc się chyba w najlepsze.
- Niech idą na polowanie i się wyżyją… tak z trzy godziny na te łowy. Przez ten czas Vis i Bix mogą zrobić remonty wewnątrz statku. - ocenił sytuację doktorek.
- Mogę pomóc przy naprawach - odezwała się Becky, - ale dla bezpieczeństwa załogi, lepiej będzie jak posiedzę przy czujnikach, skanując okolicę na bieżąco - zaproponowała.
- Ok.- zgodził się z nią Dave.
- Idę się ubrać. Na chętnych do zabawy w stróżów zapraszam wyekwipowanych do hangaru. - rzucił Fenn zanim wyszedł.

“Polowanie”


Nightfall pojawił się w hangarze najwyraźniej jako pierwszy. Obecności innych chętnych tymczasowo nie stwierdził.
- A tak się palili - mruknął pod nosem, rozglądając się za wygodną skrzynią, na której mógłby się bezpardonowo rozsiąść. Zabrał ze sobą to co uznał za przydatne, czyli prawie wszystko co posiadał, łącznie z granatem plazmowym, który zawieruszył mu się w szufladzie. Żadnej taryfy ulgowej dla niższych form życia. Skoro w drodze ewolucji wypracowały kamuflaż, którego technologie ludzie musieli w pocie czoła wynajdywać, to i może potrafiły strzelać laserami z palca. Pirat zachichotał na samą myśl, a naprawdę byle pretekst był dobry, aby wreszcie wbić się porządnie w pancerz i nie dzwonić irytująco na każdej mijanej bramce.

Niedługo później do Nighta dołączył uzbrojony Fenn w pancerzu, ze złożonym hełmem.
- Tyle nas? - spojrzał się na kumpla - Nie ma co, nasz ptaszek będzie bezpieczny w chuj. Liczyłem na jeszcze chociaż jedną osobę. - wzruszył ramionami - Trudno, poradzimy sobie. Masz maseczkę na twarz?

- Obawiasz się o moją cerę? Spokoojnie, codziennie stosuję wyciąg z aloesu i płatki z kwiatów Mahonga - strzelec zakręcił pistoletem na palcu, nim ponownie włożył go do kabury. - Sprawa prosta, łączymy się ze skanerami Feniksa i odpierdalamy wszystko co wykryją jego czujniki ruchu, samemu instalując się w jakimś dogodnym camp housie
- Obawiam się że jak zwierzyna cię zobaczy to padnie trupem i popsuje to smak mięsa. - uśmiechnął się złośliwie - To co? Bierzesz północ czy południe? Przydałby się kto jeszcze na wschód i zachód. Ale jak widać boją się i to My, prawdziwe chopy musimy się tym zająć.

- Chcesz się rozdzielać? - Night zapytał zdziwiony. - Fenn, ty to chyba jednak szkolenie do działań w warunkach tropikalnych odbywałeś korespondencyjnie. - odwdzięczył się tym samym. - Ja snajpię, a ty robisz za mojego obserwatora. Nooo chyba że naprawdę nalegasz na rolę przynęty, to nie będę potrafił odmówić - pirat się wyszczerzył.
- Wolisz pokryć większy teren czy działać jakbyś miał odpowiednią liczbę wyszkolonych ludzi? Jak wolisz, mi to rybka. - uniósł lekko dłonie w geście zobojętnienia - Dajemy leszczom pięć minut na zebranie jaj z podłogi czy lecimy z zabawą?

- Obawiam się, że więcej chętnych nie będzie. Nas dwóch na zrobienie i utrzymanie strefy buforowej w najbliższym sąsiedztwie statku, założenie 500 metrów, czas operacyjny trzy godziny. Milkway. - w ustach Nightfall'a wytyczne zabrzmiały niezwykle rutynowo.
- No ok. Trzy godziny to aż nadto. - Fenn podszedł do panelu sterowania rampą - No to zakryj tego potwora co masz na twarzy. Hełm. - chwilę po tych słowach walnął w przycisk spuszczający rampę w dół.

- Taa... - Night zamknął i z cichym syknięciem zhermetyzował maskę. Sprawdził szczelność układu i poziom tlenu w zasobniku. -Nawet, nawet - po raz ostatni rzucił okiem na zatrzaśniętą śluzę, dzielącą ich od wnętrza Feniksa i ruszył przed siebie.

Gdy rampa wreszcie całkiem się opuściła i Fenn znalazł się na zewnątrz rozejrzał się to w jedną stronę to w drugą. Było słonecznie, było gorąco, no i przede wszystkim zielono. Jakieś malutkie zwierzątka uciekły w popłochu z dala od statku i dochodzących z niego odgłosów. A propo samych dźwięków, dżungla była pełna życia, toteż wszędzie bzyczało, ćwierkało i tym podobnie, nawet jakieś cholerne owady przeleciały im kilkukrotnie obok głów.
- Przyjemnie tu, nie ma co. Becky, bądź tak miła i udostępnij odczyty skanu, użytkownik SSgt. vyr Keetar. Komputer wyszukaj połączenia z sensorami Fenixa i zezwól na nie. - sięgnął po swój karabin.
- Ej spacerowicze! Czy was całkiem pojebało?! Macie Jetpacki, a wyłazicie rampą?! - Fuknęła nagle Leena przez Unicom.
- Z całym szacunkiem kapitan, ale latanie w tej gęstwinie do której mamy zamiar wejść nie będzie zbytnio możliwe. No chyba że ktoś lubi bdsm i wiązanie. - Suzh odpowiedział.
- Chodzi o sam fakt wyjścia ze statku. Nie uważasz, że bezpieczniej jest przez zwykłą śluzę personalną, a nie rozchermetyzowywać całą ładownię?? No i większe do cholery ryzyko, że nam coś na statek wejdzie. Ja pierdolę... - Odpowiedziała Leena.
- Nie jestem taki głupi by zostawić otwartą rampę jak się oddalimy. No chyba że Night miał taki zamiar o czym ja nie wiem. W ładowni nie było nikogo, a reszta grodzi była zamknięta, więc chwila moment i systemy statku same poprawią tam atmosferę. Proszę się nie martwić tam na pokładzie i zaufać trochę innym. - odpowiedział cierpliwie, chociaż pod hełmem przewrócił oczami, czego na szczęście nikt nie widział. Odpowiedzi jednak już nie dostał, zamiast tego… rampa zaczęła się zamykać!
- Proszę bardzo. - rzucił w stronę statku po czym odwrócił głowę w stronę drugiego ochotnika na straż, czyli Nighta - Co u was wszyscy tacy przewrażliwieni? No poza Małą Vis.
- Oho, historyczna chwila, twoje pierwsze zjeby od Leeny - Night rozglądał się czujnie, starając przyzwyczaić do nowego otoczenia. Wyłapać co tu jest krzakiem, co drzewem, a co udającym konar olbrzymim wężem, czy tam innym jadowitym chujstwem. - Po części racja jest po stronie kapitan, a po części jeden huk. Przyjdzie do zewnętrznych napraw, to bez użycia rampy się nie obejdzie... Trochę tu za gęsto na przyjemny camping - ocenił. - Więc mówisz, że Vis nie jest przewrażliwiona? A ja ją podejrzewałem o fobię społeczną, jest to jakiś rodzaj nadwrażliwości.
- I pewnie nie ostatnie. Fobia? Ja myślałem że jest tylko nieśmiała. No, może trochę ekstrentyczna. Ale zapewniam Cię że dziewczyna ma potencjał. Co z tym dostępem? - odpowiedział lekko zniecierpliwiony - Myślisz że przez pięć sekund coś przejdzie koło nas z chęci sprawdzenia co jest w środku? No proszę, bez przesady. Takich zwierząt co by zostawiły dwie porcje obiadu by przejść sprawdzić co dalej, to jeszcze nie spotkałem, chyba że macie na myśli jakichś inteligentnych tubylców spoza kolonii.

- A kto powiedział, że *to* musi być duże? - po wypowiedzi Nighta nastąpił krótki suspens - Małe, szybkie, złoży ci jajo w gardle, gdy będziesz smacznie spał, a potem... potem wyjdzie na zewnątrz rozrywając klatkę piersiową od środka - brakowało tylko latarki, którą pirat mógłby podświetlać sobie podbródek.
-[u] Uuuu. Boję się. Najwyżej będziemy chodzić po szybach wentylacyjnych z miotaczami ognia. Albo rozchermetyzujemy pokład i wyssiemy draństwo w próżnię. Nie? To następnym razem niech ktoś inny zwołuję zbiórkę.[/i] - Fenn wzruszył ramionami, nie przejmując się zbytnio, a przynajmniej takie robiąc wrażenie.

- Wiesz, kto umiera w horrorach jako pierwszy? Murzyni i ci co mówią "uuuu, boję się" - Nightfall kontynuował opowieści z krypty. - ...nie mamy na pokładzie murzyna - dokończył wymownie. - W drogę panie Suzh, chodźmy się rozejrzeć.
- Ja głupi myślałem że murzyni i blondynki. Przynajmniej byłaby dla mnie nadzieja, jest jedna blondynka na pokładzie. - odpowiedział ruszając, widać nie doczeka się na udostępnienie skanów i trzeba będzie to robić po staremu. Ledwie zrobił 2 kroki, coś nagle zachrzęściło pod jego buciorem. Rozdeptał 30 centymetrowe paskudztwo, a Nighta przeszły na moment dreszcze. Przypomniał sobie coś podobnego, lecz o wiele większego i morderczego, na tej cholernej stacji…





- Tyle tego dziadostwa, że trzy godziny mogą nie wystarczyć - Night spoglądał z obrzydzeniem na fragmenty skolopendry ciągnące się wciąż w ślad za Fennem. - Może odpalimy atomówkę i powiemy, że jest czysto?

Fenn podniósł stopę by zobaczyć co to mu zgrzytnęło pod stopą. Na widok ciągnącego się gluta skrzywił się lekko pod hełmem. Będzie musiał to później wyczyścić.
- To nie jest taki głupi pomysł. Problem ze sprzedażą wyparuje, a dodatkowo zrobimy niezłą strefę buforową, zwierzęta instynktownie unikają napromieniowanych miejsc. Dwie pieczenie za jednym wybuchem - odpowiedział poważnym głosem.

Gdzieś blisko w dżungli, coś zabuczało, zupełnie jak jakaś cholerna tuba. Dwa razy dosyć donośnie, po czym dało się słyszeć chrzęsty i odgłosy powoli przedzierającego się cielska przez zieleninę. To coś na nich nie galopowało, chociaż dobre to. Oczom Fenna i Nighta ukazał się w końcu dziwaczny stwór, węszący chyba w poszukiwaniu… no właśnie, czego? Chwilowo nie wydawał się być groźny.

Strzelec przeanalizował wygląd dziwacznej hybrydy pod kątem predyspozycji. Wydało mu się, że najgroźniejszą jego bronią jest kościana narośl na grzbiecie, przydatna przy taranowaniu, choć nie wykluczał, że równie niebezpieczna może okazać się zdolność do emitowania nieprzyjemnych, ogłuszających dźwięków. Zdezorientowaną hałasem ofiarę w końcu łatwiej przygwoździć. W tym momencie praktyczniej więc było przenieść się w wyższe partie i skorzystać z przewagi wysokości oferowanej przez kadłub Feniksa, najlepiej w pozycji leżącej, żeby nie było jak zlecieć. Mężczyzna klepnął towarzysza w ramię i palcem wskazał górę, uruchamiając jetpack.

Nie był zoologiem, czy xenozoologiem, był ex-żołnierzem, nie widział też wcześniej takiej pokraki, ale bardziej wygląda mu na roślinożercę niż drapieżnika, a te w większości wypadków chodzą stadami.
- Komputer, odizoluj mowę. Połącz z Nightfall’em - szepnął i uruchomił jetpack lecąc za kumplem - Mi to wygląda na vege, czyli duża szansa że jest tego w okolicy więcej. - mówił już normalnie a hełm nie przepuszczał żadnego dźwięku na zewnątrz.

- Możliwe - Night mościł się wygodnie w leżącej pozycji strzeleckiej na poszyciu statku. - Co nie zabrania mu być wrednym skurwysynem. Słyszałeś o hipopotamach? Statystycznie, co roku, odpierdalają więcej ludzi niż krokodyle... Jesteś w stanie połączyć się z bazą danych okrętu, sprawdzić co za jeden i dać znać czy mam go wyeliminować? - pirat odpowiedział szeptem, obserwując stwora przez przyrządy celownicze karabinu.
- Niestety nie mam JARVISA, odpada taka zabawa. Wszelkiej maści skanery proszę bardzo, łączenie z bazami danych, nie. - Fenn za to przykucnął na jedno kolano obserwując stwora. Vege nie vege, ale weszli na jego, lub nawet ich, teren. Będzie albo zaciekawiony, albo zaniepokojony a co za tym idzie i niebezpieczny. Lepiej dla nich by był tylko zaciekawiony albo jeszcze lepiej tylko głodny a akurat ulubione kwiatki rosły w tej okolicy.

- No to znalazł się w złej dzielnicy - Night nie zamierzał dłużej zastanawiać się, czy potwór wybrał się na spacer, do kościoła, czy szuka samiczki. Potencjalne zagrożenie wymagało wymazania, takie właśnie było ich zadanie. Miał lekką nadzieję, że nie trafiło na jednego z hulonów, czy jak oni się tam zwali, chooociaż... nie ma zwłok, nie ma problemu,a te tu długo nie poleżą. Pirat wymierzył w coś na kształt pyska i wystrzelił z wytłumionej broni, obserwując czy bestia w ogóle zorientuje się co przyniosło jej ból.

Strzał z plazmy trafił w bok pyska, na co dziwny zwierz zabuczał wyjątkowo głośno. Zaczął przez chwilę wierzgać na boki z wypaloną dziurą, po czym zrobił w tył zwrot i zaczął gnać w kierunku gęstwin…

Nightfall odczekał parę minut obserwując otoczenie z aktualnej pozycji.
- Szkoda, lepiej paść na miejscu niż w osłabieniu zostać na żywca rozszarpanym przez zwabione krwią drapieżniki, prawo, kurwa dżungli... ale gorąc, nie gotujesz się jeszcze w tym pancerzu? - omiótł z niechęcią szybkowar, w którym znajdował się Fenn.
- Kwestia przyzwyczajenia, i kilku udogodnień. - wzruszył ramionami - Wytrzymały. Trzeba uważać, znam draństwa które zranione nie odpuszczą i będą wracać. Tyle że ten nawet nie wiedział co go trafiło. - Fenn wstając rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu kolejnego ewentualnego celu.

- Tutejsze warunki przypominają siedzenie w saunie w masce przeciwgazowej, sama rozkosz... jednak wolałbym się do nich nie przyzwyczajać - Night odlepił się od rozgrzanej blachy i podniósł. - Szykują się dłuugie trzy godziny - wypuścił powietrze.

Fenn spojrzał się w niebo, w bezchmurne niebo z którego bił żar, a może raczej podgrzewał wilgoć panującą na większej części planety.
- Jeśli nie chcesz żeby Ci się mózg w tej saunie ugotował, lepiej zejść z tego słońca, będzie trochę lepiej. - podkreślił słowo trochę.

- Wiesz co jest najlepsze? - Night zeskoczył w dół szybując swobodnie na strumieniach z dysz. - Że to nie my będziemy się dogrzewać w ogniu plazmowych palników, a teraz koniec narzekania żołnierzu, wznawiamy patrol - przerwał z werwą, jakby wcale, a wcale to nie on rozsiewał defetyzm.

- Ser, jest ser. - Fenn zasalutował z przytupem parodiując dawne zwyczaje, pomimo tego że z tego co mu wiadomo to Night nie zdążył awansować wyżej niż Suzh zanim zdezerterował.
Podszedł do krawędzi poszycia statku i podążył za kumplem, tyle że bardziej.... szpanersko. Wystawił jedną nogę za krawędź i przechylił się do przodu by zlecieć, a w locie zrobił salto po którym uruchomił silniki by wyamortyzować upadek i normalnie wylądować.

Kolejne pół godziny kręcenia się wokół statku, nie przyniosło żadnych dodatkowych atrakcji. Nic ich nie zaatakowało, nic nie chciało zeżreć… wszelkiego rodzaju małe zwierzęta i robactwo nie zwracało na nich zbytniej uwagi. Mówiąc więc krótko, panowały nudy w cholernym upale, który najbardziej we znaki dawał się Nightowi.

- Znaczy co, sektor zabezpieczony? - Night zapytał, drapiąc się po hełmie, jakby co najmniej spodziewał się walki na wyczerpanie z nieustającymi falami krwiożerczych kohort. - Myślałem, że będzie gorzej. Na statek nie ma co wracać, bo znajdą nam robotę smutną jak zwiędły chuj, a w głębi dżungli wątpię by było coś ciekawego. Nic, tylko ściana zieleni i kosmiczne dziwolongi. Chyba faktycznie poszukam cienia.

Jak to na patrolu. Dawno żadnego nie robił, baaardzo dawno, ale zawsze to była nuda.
- Zapomniałeś już jak to się na patrolu dłuży i nudzi? Albo coś ciekawe siedzi w ukryciu, albo teren rzeczywiście czysty. Niestety bez skanów ciężko stwierdzić.
- W okolicy nie ma żadnych statków, budynków, czy jakiś pojazdów. Poza danymi odnośnie składu atmosfery, temperatury, czy nawet i szeroko pojętego pojęcia “pogody” niewiele mogę powiedzieć. Statek musiałby znajdować się ponad dżunglą, żeby choćby przeskanować teren odnośnie żywych stworzeń w waszym pobliżu, mówiąc więc krótko, niewiele mogę pomóc - Odezwała się w końcu Becky na łączu.

- Teoretycznie moglibyśmy porozstawiać wokół polany zewnętrzne detektory i przygotować pułapki, choć to raczej przerost formy - strzelec wlepiał się między drzewa, coraz mocniej zastanawiając, czy aby nie porzucić strefy komfortu, rzucić wyzwanie zielsku i robalom w śmiertelnym pojedynku. - Ciekawe, czy test na Jeddaka miał właśnie polegać na wejściu w takie gówno z prymitywną dzidą, czy innym tępym nożem i powrocie z wielkim trofeum - głośno się zastanawiał.
- Night… co tam u was? Jak wam się nudzi, my tu mamy zamówienie na rybę.Jak jesteście w stanie jakąś “złowić” w rzece, to zróbcie to. - odezwał się Bullit.

Night omiótł wzrokiem to swoje wyposażenie, to Fenna.
- Nawet chętnie Doc, założę się, że od rzeki bije przyjemna bryza, jest tylko jeden problem, a nawet dwa - pirat odpowiedział. - Pierwsze primo nie mamy koordynatów rzeki, jest tu jakaś ciągnąca się kałuża, ale chuj wie gdzie prowadzi, po drugie brak mi w ekwipunku wędki, a granatów szkoda.
- Zawsze możemy użyć dużego kalibru i pieprznąć raz a dobrze. - z uśmiechem na ustach wtrącił swoje Fenn, oczywiście w żartach.

- Taa, filetowanie, pieczenie i porcjowanie w jednym, pod warunkiem, że odnajdziemy wszystkie kawałki - Night zarzucił puentą, na wypadek, gdyby ktoś nie zajarzył dowcipu.
- Chociaż, jest pomysł... concussion rifle. Za mały kaliber na typowych przeciwników, ale na ryby może być w sam raz. Plan taki, ja ogłuszam, a Fenn łapiesz śnięte płynące z prądem. Masz szczelny pancerz, to i woda po pas ci nie straszna. Może nawet powstrzyma zęby co większego przechujca, który przy łowieniu będzie podgryzał cię w tyłek.
- Znając tutejsze rzeki, nie będziecie potrzebowali wędki. Ryby same do was przyjdą. Te z cieknącej kałuży wystarczą.- ocenił tutejszy akwen Doc.
- Żaden przechujec mi nie straszny, nawet z cieknących kałuż. Hahaha. - Fenn sparodiował śmiech - To jak? Wracamy się po gnata czy masz go ze sobą?
- To dość pacyfistyczny gnat, a ja przygotowałem się na krwawą rzeź. Możemy wrócić na chwilę na statek. Śluzą tym razem, z procesem dekontaminacji, bo Leenie jeszcze żyłka pęknie. Po prawdzie uzupełniłbym braki w płynach, a i zabrał zapasy, bo co to za połowy bez puszki w ręce... puszki i słomki z zaworem zwrotnym jak dla nas.
- Nie sprawdzałem co żeś przytachał. - wzruszył lekko ramionami - Tylko pamiętaj, mamy iść po ryby, nie na ryby. Bo za taką pomyłke to doktorkowi żyłka pęknie. - zaśmiał się przez chwilę.
- Tak jak mówisz Fenn, tak jak mówisz, jego zdrowie też będziemy mieć na uwadze - Nigth uśmiechnął się tajemniczo, lecąc w stronę śluzy osobowej. - Za moment jestem z powrotem.
 
Raist2 jest offline