Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2017, 22:35   #239
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

Nightfall i Fenn wrócili na chwilę na statek, by uzupełnić zapasy odnośnie nowej, nietypowej wyprawy, napić się czegoś chłodnego, zmienić przepocone gatki… whatever. Następnie zaś wybrali się na powrót na powierzchnię planety, tym razem już zagłębiając w dżunglę w poszukiwaniu jakiegoś bajorka, gdzie mogliby wypróbować swych umiejętności rybackich.

Kwadrans po przedzieraniu się przez zieleninę wzdłuż naprawdę mikrusiego strumyczka, dotarli w końcu do jego źródła. Po drodze z kolei, nic ich nie zaczepiało, nic nie chciało zeżreć, może jednak Doc przesadzał odnośnie tych wszystkich atrakcji?



- Tu jest świetnie - Night przyglądał się odbiciu swojego zamaskowanego ryja w tafli dziewiczego jeziorka. - Dużo mniej świetnie jest z naszym poczciwym doktorem. Obawiam się, że cierpi na ostrą paranoję i za każdym krzakiem dostrzega już wystającą kosę Ponurego.
Strzelec upewnił się jeszcze, czy faktycznie takowej nie ma w koronach drzew i ukrytej pod powierzchnią wody. Po czym radośnie przeleciał na skałę wyrastającą z dna, przycupnął i z uśmiechem wyciągnął z plecaka dwie puszki Astrolight Budweiser 8,5% oraz dozownik kompatybilny z ustnikiem maski. Uniósł zachęcająco w stronę kumpla dłoń trzymającą chłodny towar.

- Fakt, całkiem przyjemnie. Akurat na wypadzik na urlop. - podleciał za Nightem na skałkę, a po wylądowaniu chwycił wyciągniętą w jego stronę puszkę - Ja tam już jakiś czas temu stwierdziłem że gość to całkiem niezły paranoik. Bo ostrożność już dawno to nie jest.

- Mam teorię, że to uboczny wpływ kobiet, jak myślisz? - Nigth szukał pod wodą oznak ryb, racząc się przy okazji trunkiem, którego bąbelki przesuwały się równomiernie wzdłuż syntetycznej przezroczystej rurki. - Doc kiedyś taki nie był, a pod wpływem Vis przemienia się systematycznie w zdziadziałego, statusiałego kanapowca i niestety, jest już w zaawansowanym stadium metamorfozy. Uważaj Fenn, coś słyszałem, że tobie też to grozi... - mężczyzna zadrwił.

- Mi? A z czyjej niby strony? - Fenn zastanowił się chwilę o kim mógł mówić Night, lecz jakoś nikt mu do głowy nie przychodził - Zaraz. On i Vis są razem? - dopiero teraz do niego dotarło że wyruchał dziewczynę współzałoganta. “Upss” pomyślał sobie w duchu - Niespodzianka.

- Zdradzę w sekrecie, że dość szybko wyłapałem tendencje panujące w załodze, pomontowałem w pomieszczeniach podsłuchy i kamerki i teraz robię biznes na boku zamieszczając filmiki na płatnych serwisach. Zastrzyk gotówki zawsze na propsie - strzelec się zaśmiał. - Niezła robota, choć brakowało trochę pazura - uniósł puszkę w toaście. - Z drugiej strony, czy Vis nie przypomina sukkuba? Jednej z tych mitologicznych istot? Patrz, z Doca wyssała wszystko co najlepsze, a kiedy zamienił się w kapcia i się już nim znudziła, zaczęła szukać nowych ofiar.

- No to teraz wisisz mi prowizję. - ex-żołnierz zaśmiał się - Nie dała mi się rozkręcić, jeden raz i koniec. Ale nie martw się, to się więcej nie powtórzy, nie dyma się dziewczyn kumpli, i choć z doktorkiem kumplami może nie jesteśmy, to lecimy w jednej puszce i strzelamy do tych samych.
Fenn wziął na chwilę wdech i po wyłączeniu osłony na twarzy wziął łyk z puszki, po czym znowu zamknął osłonę.
- Ale fakt, dziewczyna ma w sobie ogień o którym nawet nie wie.

- Nie masz się co przejmować, tutaj każdy jedzie z każdym w przeróżnych konfiguracjach. Czasami sam wolałbym nie wiedzieć, jednak wrodzone wścibstwo, sam rozumiesz - ex-glina posiadał kilka złych nawyków. - Wierzę co do małej demonicy, choć osobiście nie mam zamiaru próbować, wolę zostać starym, wkurwiającym sobą, ku rozstrojowi nerwowemu wszystkich w okolicy. Kurwa, ale oni się spinają, ja pierdolę, w tak zabawny sposób, że nie można się oprzeć.

- No o tym kurwa ciągle mówię. Wszyscy spięci jak na jakiejś musztrze. Niech zluzują trochę gacie. Żyją chwilą, z dnia na dzień, a przynajmniej powinni do tego tak podchodzić bo każdy dzień może być w naszym wypadku tym ostatnim.

Nightfall w końcu wypatrzył coś w wodzie. Ryby, dosyć duże, prawie metrowe, żółte ze...skrzydełkami?? Wyglądały całkiem całkiem, było na nich dosyć dużo ewentualnego mięsa? Jedna, druga, trzecia… czas się więc zabrać za to, po co tu przyszli?

- Ciekawe co one jedzą, że tak duże urosły - Night nakierował palcem wzrok towarzysza. - Pewnie niewprawnych rybaków - i teraz miał dylemat, na rybeńki przydałby się solidny harpun, nie jakieś niewinne concussion rifle.

Fenn podążył wzrokiem za palcem, rzeczywiście spore bydlaki, szczególnie jak na taki staw.
- Nie wiem co, ale musiały się tego sporo na wpierdalać.
Sięgnął po miecz z pleców, powoli, ostrożnie. Wyciągnął lewą rękę przed siebie, dłonią w stronę ryb, tak samo czubek miecza.
- Sprawdzimy kto szybszy? Rybka czy żołnierz unii? No były żołnierz.

- Nie zdziwię się, jak potrafią dość wysoko skakać, albo zasuwać po lądzie na jakiś nibynóżkach - Night przygotował karabin plazmowy i odsunął się trochę w bok. - Osłaniam.

… i dokładnie w tym momencie jedna z tych cholernych ryb wystrzeliła prosto na Fenna, wyskakując z wody z zawrotną szybkością. Za cel obrała sobie jego lewą, wyciągniętą w przód dłoń, spotkała się jednak z mieczem, błyskawicznie zadającym pchnięcie. Efektem tego, pysk pełen zębów(!) został wypełniony ostrzem, który wyszedł ogonem. Wśród odgłosów smażonego mięsa, skrzydełka cholernej ryby zadrżały, po czym oklapnęły. Keetar nadział ją niczym na rożno, przy okazji już przypiekając!

Night pokiwał głową z uznaniem.
- Widzę, że ukryty talent nam się tu chował, to co, następna? - tak efektowne połowy budziły zachwyt widowni, która miała nadzieję na więcej. Najemnik odsunął się jeszcze trochę zostawiając większe pole dla mistrza.

Fenn nie miał dużo czasu do zastanowienia się, taki skok mógł oznaczać to co Night mówił. Dranie żywiły się sporych rozmiarów mięsem. Zrobił krok do tyłu i ściągnął rybę z miecza kładąc je na bezpiecznym miejscu na skalę, jednym okiem obserwując taflę wody. Następnie odciął rybie ogon postanawiając użyć go jako przynęty. I gdy był już gotowy do dalszych połowów podrzucił go nad wodę licząc że rybki skuszą się na kawałek mięsa, jak to takie miały w zwyczaju.

- Podchodzi trochę pod kanibalizm - strzelec skomentował, a że był perfidnym cheaterem i nie miał zamiaru dać się zdmuchnąć ze skałki, uruchomił jetpack i uniósł na względnie bezpieczną wysokość. Na oko wyznaczoną masą rybki, niewielką możliwością rozpędu i poprzednią obserwacją. Co by się stało, gdyby strzelił w wodę? Na pewno dużo pary, ale gdyby cel zbliżył się do powierzchni, mogłoby się udać.

Rybi ogon wpadł jednak do wody, a żadna kolejna nie wyskoczyła w górę. Gdy jednak owy ogon zniknął pod wodą, szybko pojawiła się w tym miejscu spora zawierucha. Night dobrze typował z tym kanibalizmem… w strategicznym miejscu aż bulgotało.

- Nic z tego, jeśli do przynęty nie doczepimy haka, stalowej liny i wyciągarki - pirat z orlego gniazda obserwował podmorską bitwę.

- Widzisz, takim rybom kanibalizm mało przeszkadza, mięso to mięso. Jednak miałem nadzieję że któraś będzie bardziej łakoma i też wyskoczy. - szybko ocenił sytuację - Starczy nam jedna czy dupa rybak jak z jedną wraca?

- Możemy jeszcze z głową spróbować. Nadziać na kija, ustawić nieco nad wodą, ale bliżej brzegu, gdzie płycej jest i poczekać aż która skoczy, albo chociaż podpłynie i z ciekawości czerep wynurzy - Night zaproponował. - Czas przewidziany na operację - do końca browara.

Trochę było mu szkoda głowy, wyglądała naprawdę smakowicie jakby ją przyrządzić. Czas jednak nieubłaganie tykał i ryby lada moment mogły skończyć szamę, trzeba było działać albo teraz, albo szukać kija dla kolejnej przynęty. Postanowił jednak zaryzykować. Pchnął w skupisko ryb mieczem, pod kątem mając nadzieję że jakaś się nadzieję i wyciągnął miecz nie przerywając ruchu. Fenn dziabał więc w wodę raz za razem, a jego kumpel obserwując to z kilku metrów nad nim miał chyba ubaw po pachy. Nic jednak nie udało się w ten sposób upolować… aż w końcu z wody wyskoczyły owe cholerne ryby, prosto na gębę Fenna. Dobrze, że miał hełm. Ostre ząbki zachrobotały po wizjerze, a do pierwszej ryby dołączyła druga, trzecia...skakały na całe ciało Keetara, próbując go zeżreć. Na całe szczęście, pancerz był jednak dla nich za twardy. Skurczybyki jednak nie gryzły tylko raz, po czym wracały do wody, nie, one gryzły raz za razem, unosząc się w powietrzu przez te kilka sekund na swych cholernych skrzydełkach!

- A sponsorem programu jest CyberArms Inc. Zapewniamy części zamienne dla dzielnych uczestników naszego reality show. Dzieci nie róbcie tego w domu - Nightfall śmiejąc się, prowadził narrację, co trochę przeszkadzało mu skutecznie ustrzelić ryby atakujące towarzysza, tym bardziej, że jego omyłka mogła kosztować Fenna więcej niż zęby ślizgające się po pancerzu.

Tak też można, przynajmniej miał je bliżej siebie i nie w wodzie, tutaj takie zwinne nie będą. Nie pozostając im dłużny ciął z zamiar odrąbania łbów i walił rękojeścią.
Pierwsza ryba odskoczyła od Fenna na powrót do wody, i to ją ustrzelił Night, wiązką Concussion Rifle “wbijając” w taflę wody. Po chwili wypłynęła brzuchem do góry… w tym czasie sam Suzh odciął kolejnej ogon. Następną z kumpla strącił strzałem Night, a dzieła dokończył sam Fenn, nabijając ją już przy swoich butach na miecz. Było po wszystkim… jedna ryba, ta z odciętym ogonem, jeszcze trochę się rzucała na skale. Ale Suzh i tej poprawił przebijając jej przełyk mieczem.
- Widzisz? Czy nie było zabawniej. - i rzeczywiście w głosie Fenna było słychać zadowolenie, a nawet stłumiony chichot - Przynieś jakąś porządną gałąź, trzeba je nadziać i przenieść do naszego ptaszka.
Fenn zbliżył się do brzegu skały i sięgnął po ogłuszoną rybę by wyciągnąć ją na brzeg. Gdy już ułożył ją obok pozostałych trzasnął przez łeb rękojeścią miecza.

- Taaa... jest moc, prawie jakbym był Unia, a rybki to leszcze z Feniksa - Night podzielając wesoły nastrój zasymulował jeszcze kilka strzałów imitujących bombardowanie z orbity. - Że żart nie na miejscu? Ojej, to lecę po gałąź - udając przejęcie, poszybował chichocząc pod nosem.

Wszelkie śmiechy i chichy przerwał jednak ryk czegoś wielkiego, stojącego ledwie kilka metrów od nich. Jak nic, ową 4-metrową bestię zwabiła tu kanonada Nighta…




- Zamień ten pistolet na wodę na coś poważniejszego, nie mam zamiaru oddać mu moich rybek, poza tym wygląda na niezły kawał mięcha. - Fenn odłożył miecz na plecy i sięgnął po karabin - Rozdzielmy się, ja lecę w lewo Ty w prawo. Trzymamy się nad nim by nas nie dziabnął. I nie daj mu się zbliżyć do naszego obiadu.

- Jestem Unia, stary, mój arsenał jest przepastny jak rozjechana dupa Willburna Shailsa - strzelec skrzywił się szacując masę drapieżnika. - Miło z jego strony, ale co my zrobimy z taką ilością mięsa? - potwierdził i zmieniając broń, zmierzał na prawą flankę raptora. Rozpoczął plan nękania do posrania, otwierając ogień z karabinu plazmowego w bok zębatej paszczy.

Fenn także dołączył się do dręczenia. Odpalił silniki, uważając przy tym by nie zdmuchnąć wcześniejszych zdobyczy, i poleciał na lewą flankę gadziny otwierając ogień. Cały czas trzymał się na dystans i nad stworem.

Przerośnięta jaszczura z rykiem skoczyła w kierunku Fenna, ten jednak odleciał w górę, pozostając daleko poza zasiągiem paszczy pełnej wielkich kłów. Zarówno on, jak i Night, zmienili w końcu broń, po czym osaczyli z powietrza stwora. Strzały z plazmy tylko rozwścieczyły bydlaka, a fakt, iż jego “ofiary” były poza zasięgiem chyba to również potęgował. Gad zaryczał ponownie w kierunku jednego z mężczyzn.

Fenn nie miał zamiaru poprzestawać na tym, wciąż trzymając się na dystans poza zasięgiem paszczy kontynuował ostrzał.

- Skoro obijanie i tak potrwa wieki, moglibyśmy manewrować go w pobliże statku - Night nie przerywał ostrzału, również z respektem podchodząc do zachowania dystansu. Odporność bestii nieco go zaskoczyła, ale liczył, że kwestią czasu jest, zanim w końcu zmięknie . - Tylko wtedy coś nam pewnie ryby zakosi, może lepiej nie.

Kolejne strzały zostawiały w ciele bestii dymiące dziury, ta z kolei ryczała wielce niezadowolona z takiego obrotu spraw… aż w końcu ten duży kloc salwował się ucieczką w gęstwinę dżungli, zasuwając naprawdę szybko, co było sporym zaskoczeniem przy takich gabarytach.

- Powinien dać sobie spokój. Szkoda tylko że go nie dorwaliśmy, miałem chęć spróbować jego ogon. - Fenn skomentował wisząc w powietrzu - Wracajmy z tymi rybami, będziemy mogli go poszukać później jak coś. Teraz jakoś mi się to niezbyt uśmiecha. - spojrzał się na kumpla.

- Mogłem spróbować granatem go zrobić, ale wolę zachować argument na czarną godzinę, twoja żarłoczność to wciąż zbyt miałki powód - Night przypomniał sobie ile ten gość potrafił w wojskowej stołówce wciągnać i jeszcze kotom z tacek podbierał. - Zawsze miałem szacunek do naukowców, za przewagę jaką wypracowali naszej słabo umięśnionej i upazurzonej rasie. Choć, taaa.... czasami przesadzają, zombie nanity i inne - dwie strony medalu, jak zawsze. - Wyobraź se sytuację, że jetpaki nam zdechły? Miło, w parterze by nas poskładał - mężczyzna zaśmiał się nerwowo, wspominając co lepsze momenty z Bavarian.

-Byłoby ciekawiej, przez chwilę, ale na pewno nie śmieszniej. - zleciał na ziemię i ściął jakiś porządny, długi i wytrzymały badyl, po czym poleciał do skały z rybkami by je na niego nadziać - No to wracajmy, od tego strzelania i myśleniu o jedzeniu zgłodniałem. - spojrzał się znowu na Nighta - No co? Trzeba jeść by mieć siły, sama się nie bierze. - wyszczerzył zęby czego strzelec nie mógł zobaczyć przez ciemną przyłbicę Suzha.

- Tuż za tobą - strzelec ruszył w drogę powrotną, podążając w ślad za Fennem. Jedna kwestia wciąż nie dawała mu spokoju. - Wy czasem nie ewoluowaliście z szarańczy? Bo wiesz, z profilu nawet przypominasz - ulżył frapującej kwestii.

- Nie wiem. - vyr Keetar wzruszył ramionami na których miał przewieszoną gałąź z rybami, po dwie na stronie - Możliwe, musiałbyś się spytać kogoś ze szlachty, może jakiś bogatszy mieszczanin by wiedział.

- Szlachty, ja pierdolę... - dla Nighta brzmiało to nad wyraz zabawnie. Zmienił ton na wyjątkowo dworski i połączył się z Feniksem - Ekhem, ekhem, chciałbym powie... oznajmnić, iż łowy okazały się nadzwyczaj owocnę, azaliż przybędziem w niedługo i złożym jadło w ręcę waszmościów - pirat miał ubaw. W tle dało się jeszcze słyszeć stłumiony śmiech i pełne wesołego niedowierzania. - Szlachta, o kurwa - nim ostatecznie się rozłączył.
 
Cai jest offline