Sztylet ciśnięty za mutantem zafurkotał w powietrzu, kręcąc się na wszystkie strony. Rzut był na tyle silny, że nóż przeleciał nad pokładem Syrenki i wpadł z pluskiem do wody, po jej przeciwnej stronie. A plusk złał się z hukiem kolejnego wystrzału i zagłuszonym przez niego wizgiem magicznego pocisku. Żelazna sieczka wyścigowała się z wibrującym, mieniącym się na biało niebiesko ognikiem.
Żądło uderzyło pierwsze rozlewając się po plecach mutanta. Trafiony magią futrzak wrzasnął przeraźliwie i zgubił rytm biegu, inaczej mówiąc nogi mu się poplątały. Trzy niziołki gapiły się na ową scenę z rozdziawionymi gębami, dzięki czemu Zachariasz nie mówił i można się było skupić na walce. Ranny mutant już leciał na deski pokładu, gdy dogoniła go wyjąca chmura metalowych odłamków. Uderzenie w plecy, przerobiło je na krwawą miazgę i popchnęło odmieńca na reling, którego usiłował się złapać, ale nie zdołał i przekoziołkował za burtę, wpadając do wody. Zachariasz, Jożin i Bażin zaczęli bić brawo i podskakiwać z uciechy.
Tymczasem na Syrence, Lothar wieszczył swój los. Gdy sobie myślał, jakie to jeszcze warianty ataku są możliwe, tuż obok jego nogi, wysuwając się ponad burtę i opadając na pokład, pojawiła się jedna, a potem druga gruba, wilgotna i ociekająca wodą macka. Bezbłędnie sunęły one w kierunku stopy Lothara z niechybnym zamiarem jej pochwycenia. Na szczęście dzielny szlachcic w porę wyrwał się z zadumy nad swoim losem i spostrzegł niebezpieczeństwo!